Strona Główna
Forum Wolnego Stowarzyszenia Windsurfingowego

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: mick
9 Kwiecień 2015, 22:58
Gdzie jest ch?op ?
Autor Wiadomość
sekretarz
sekretarz

Dołączył: 22 Sie 2006
Posty: 178
Wysłany: 8 Sierpień 2013, 16:01   Gdzie jest ch?op ?

Ludzie - kto? mo?e ma jak?? informacj? co si? dzieje z naszym koleg? Mieciem Hajerem ??,
Zjedli go ju? w jakim? Bantustanie ??? , bo jako? d?ugo si? nie odzywa . :-?
 
 
Tomek 
662037395

Dołączył: 20 Lip 2009
Posty: 11
Skąd: Che?mek
Wysłany: 14 Sierpień 2013, 22:47   

Pewnie jak zwykle, znowu go wywia?o ...
 
 
mick 
Administrator

Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 356
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 14 Sierpień 2013, 22:57   

Podobno wróci? i Kostek co? wie... hmm

O i znalaz?em, by? w Murma?sku http://blogrowerowy.pl/category/hajer/
 
 
sekretarz
sekretarz

Dołączył: 22 Sie 2006
Posty: 178
Wysłany: 18 Sierpień 2013, 09:27   O te? znalaz?em !

Mick - ja te? znalaz?em Miecia w Gruzji - mia? wypadek, pisze ?e w szpitalu mu dup? zaszyli :shock: ,i si? wstydzi pokaza? :mrgreen: http://blogrowerowy.pl/ne...ek/#more-11118.
 
 
mick 
Administrator

Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 356
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 19 Sierpień 2013, 21:42   

Hehe, to pewnie dlatego si? nie pokazywa? :mrgreen: ale tak na serio to ju? rok temu by?o :-|
 
 
sekretarz
sekretarz

Dołączył: 22 Sie 2006
Posty: 178
  Wysłany: 21 Sierpień 2013, 10:13   Jest ! znalaz? si? !

Ostrze?enie - nie chod?cie na Wa?ek po zmroku ,podobno grasuje tam dziwny osobnik :mrgreen:

Mieciu.jpg
Dziwny osobnik
Plik ściągnięto 54686 raz(y) 22,25 KB

 
 
hajer 

Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 57
Skąd: katowice
Wysłany: 21 Wrzesień 2013, 09:50   

JADYMY Szukam trasy rowerowej na Rosj? – tak? by by? odkrywc? – zdobywc?. Jest znalaz?em Murma?sk – Soczi. Tras? t? czasami robi? na motorach, rowerem nikt si? nie odwa?y?, dodatkowa motywacja to olimpiada w Soczi.Przygotowania – da?em og?oszenie w internecie, ?e poszukuj? partnera na wypraw?. Po kilku wyprawach z ,,Oj tam-Oj tam”, obieca?em sobie ?e ju? tylko sam z sob? i z rowerkiem w tras?. Informacje o Rosji i bezpiecze?stwie spowodowa?y, ?e jednak poszukam partnera-partnerk?. Na og?oszenie odpowiedzia? Tomek z Krosna w?a?ciwie mój rówie?nik starszy o dwa lata. Mam znajomo?ci w Komitecie Olimpijskim wi?c o wizy si? nie martw pomog? nam, s?ysz? w s?uchawce. Na wszelki wypadek napisa?em list do Prezydenta Putina. WP PREZYDENT PUTIN MOSKWA KREMLI. W marcu odpowiedz, ?e mam przyznan? wiz? na zaproszenie komitetu olimpijskiego. Super si? sk?ada bo przed wypraw? musia?em kilka dni podda? si? badaniom w szpitalu wi?c osiem dni przykuty do szpitalnego ?ó?ka w tym ?wi?ta Wielkanocne. Za oknami wiatr ?miga? moi koledzy na deskach na jeziorze ?migaj? a ja czytam o Rosji czytam -tu zabili tu okradli, strasz? na portalach internetowych.

Rower tym razem “Dobre Sklepy Rowerowe ”poleci?y rower Dexter 29. Troch? obaw mia?em bo opony szerokie takie balony, ale w Rosji czeka?y mnie bezdro?a, zapakowa?em jedn? opon? sk?adan? do sakwy, d?tki i cz??ci rowerowe.


Ruszam pocz?tkiem maja wi?c wiem, ?e czekaj? mnie ?niegi i mrozy. Kupuj? ?piwór puchowy i kurtk? w firmie Machowski - rewelacja ?piwór dowioz?em do Polski natomiast kurtka si? spali?a w po?arze ale to w dalszej cz??ci opowiadania. Gary, gaz, bielizna termiczna, wszystkie klamory zapakowane i okaza?o si? ?e rowerka podnie?? nie mog?. Mój przyjaciel -serwisant rowerowy M Kosowski z Imielina, próbowa? podnie?? rower i za g?ow? si? z?apa? -Hajer obawiam si? ze co? padnie, baga?nik nie wytrzyma po?ow? wyrzu? s?ysz?. Ale co wyrzuci?? filtr do wody? na pó?nocy odcinki po 300 km bezludzia, cieple kalesony jak s? opisy ?e w czerwcu -10 stopni?

Wizyta w konsulacie w Krakowie i ma?y zgrzyt, dostajemy zaproszenie Komitetu Olimpijskiego Rosji i s?ysz? op?ata 150 z?. No jak pytam zapraszacie mnie i co mam wam jeszcze p?aci?? m?oda dziewczyna, ?liczna ruda Rosjanka troch? si? zmiesza?a gdy mówi? jej, ?e to tak jak bym j? zaprosi? do domu na obiad i po obiadku na deser wystawiam rachunek, troch? g?upio prawda. Zawo?a?a szefa ten bezwzgl?dnie p?acisz wiza jest za tydzie?, nie p?acisz nie jedziesz. Wiem, ?e nie ma sensu k?óci? si? w ambasadach Rosji, to z do?wiadczenia z ambasad? w Erewaniu. Ruda u?miecha si? wiec zagaduj?, ?e w ramach uprzejmo?ci zapraszam j? na obiad, grzecznie odpowiada ?e jest zaj?ta miesi?c temu wysz?a za m??. Moja wizyta po tygodniu w Krakowie, odbieram wiz? wa?n? jeden rok od daty wystawienia, mam wychodzi? z konsulatu a tu “ruda” halo prosz? pana – pan wie ?e na terytorium Rosji mo?e pan przebywa? trzy miesi?ce, po tym okresie musi pan opu?ci? Rosj? i w drugim pó?roczu mo?e pan wjecha? na kolejne trzy miesi?ce. Rosjanie nie maj? jasnych czytelne przepisów o czym sam si? przekona?em.

Ruszam w strugach deszczu jeszcze zdj?cie w centrum Katowic i wizyta w “Dobre Sklepy Rowerowe” i ruszam w kierunku Radomska w strugach deszczu zimno dmucha, no dobry trening przed tym co mnie dopiero czeka. Po drodze odwiedzam przyjaciela Przemka i jego klub “BODYGARD w Gomunicach. Dla mnie to kultowe miejsce i niesamowity cz?owiek który organizuje koncerty, ?ci?ga do Gumonic s?awy Polskiej sceny muzycznej. Dla mnie to magiczne miejsce, same grafiki na ?cianach na sufitach robi? wra?enie, a i Przemek to cz?owiek któremu mo?na zaufa?.


Pierwsze 136 km za mn?, docieram do Spa?y, ulewa wi?c inwestuj? w Fundusz Wczasów Pracowniczych tam nocleg wywalczy?em za 40 zeta w domu o nazwie “MI? “. Typowy wystrój jaki pami?tam z wczasów z lat osiemdziesi?tych. Wracaj? wspomnienia bo takich o?rodków kopalnia w której pracowa?em posiada?a kilka, jedyn? ró?nic? by?o to ?e teraz w pokoju jest telewizor. Pod Warszaw? spotykam si? z Tomkiem i tu ??czymy si?y. W planach by?o kilka miesi?cy razem, okaza?o si? ?e wytrzymali?my kilka dni z sob?. W?s jak u szlachcica z ksi??ek Sienkiewicza, rower - rama trzydziestoletnia, ale za to nowe opony, baga?u dwie cienkie sakwy, troch? mnie zaskoczy? tym bardziej z e mamy jecha? w mrozach

Warszawa - ?pimy u wydawcy moich ksi??ek, zaproszenie na obiad i robi si? pogada. Odwiedzamy po drodze “Komitet Olimpijski”. Siedziba komitetu pi?knie po?o?ona nad Wis??. Spotykamy si? z Pani? Ewelin?, która mia?a ogromny udzia? w pomocy Tomkowi z wiz?. Gdy wjechali?my przeszklon? wind? na pierwsze pi?tro, przy stoliku siedzi nasz mistrz w chodzie Robert Korzeniowski. Tomek widz?c mistrza od razu do niego – dla czego nie odpisa?e? mi? nasz Mistrz mówi, ?e nie kojarzy Tomka. Jak to nie poznajesz ja da?em ci p?ytk? ze zdj?ciami w Kro?nie i czeka?em na opini?. Pan Robert -ja w Kro?nie by?em ale siedem lat temu, no w?a?nie ju? siedem lat czekam dono?nym g?osem krzyczy Tomek. Na szcz??cie kto? poprosi? naszego Mistrza. Zdj?cie pod flag? olimpijsk? kilka ciep?ych s?ów na drog? i wychodzimy. Mamy szcz??cie pod gmach podjecha?a ekipa Ho?owczyca, szykuj? si? na kolejny Dakar. Tomek jak si? dowiedzia? ?e jedna z maszyn pali siedemdziesi?t litrów na sto kilometrów atakuje jednego z uczestników -”za nasze pieni?dze jedziecie nie macie wyników” i sypie epitety z r?kawa. Panie odczep si? Pan ode mnie ja tylko jestem pilotem za kilka minut przyjedzie Ho?owczyc wylej pan swoje ?ale na nim. W miedzy czasie widz? wychodz?cego Korzeniowskiego, Panie Robercie mog? poprosi? o fotk?? no pewnie, fotka i krótka rozmowa i a? gwizdn?? gdy us?ysza? plan.


Tomek walczy w z ekip? na Dakar. Tomek dawaj jedziemy dalej opie…lisz Ho?owczyca w drodze powrotnej, szkoda czasu. Dotar?o do niego i ruszamy w drog?. Próbuj? z Tomkiem ustali? plan jazdy i umówi? si? jak si? komunikowa?, rozk?ad dnia ustali?, ale nie ma szans. Mrucza? tylko co? pod nosem ja nic nie rozumia?em.

Kierunek Suwa?ki s?oneczko prze?wituje zza chmur robi si? cieplutko. Tomek naciska bym pozby? si? cz??ci baga?u wi?c uginam si? i wysy?am pi?? kilo ciep?ych ubra? do domu – jak ?a?owa?em tej decyzji. Jedziemy ?cie?kami rowerowymi i drogami ?ata na ?acie, a mi?dzy ?atami dziury, mijaj?c wioski i resztki budowli po PGR, przygn?biaj?ce widoki. Pod sklepami panowie z butelkami taniego wina, Tomek wdaje si? w ka?dym takim sklepiku w dyskusj?. Panie za komuny to ?yli?my, praca by?a, deputaty- premie- pieni?dze a teraz tylko picie zosta?o s?ysz?. Nic si? nie op?aca robi?. Kiedy? Panie ?winiarnie, ciel?tniki silosy ze zbo?em, to si? troszk? tego zwin??o a to paliwo spu?ci?o… to znaczy kradli?cie? - no nie kradli?my to by?o za komuny, czyli nasze wspólne wi?c brali?my swoje... Tomek jak wodzirej na weselu mi?dzy nimi przyklaskuje. Zapyta?em którego? wieczoru co tak walczysz z ka?dym napotkanym pod sklepem obdydo?kiem? – urodzi?em si? na gospodarstwie i ci??ko pracowa?em od ma?ego. U nas góry i ka?dy po trzy hektary i wszystko ko? obrabia? ile ja potu wyla?em a jak przysz?o do dzielenia maj?tku to rodze?stwo dosta?o ziemi? a ja nic. Teraz wydzier?awi?em kawa?ek ziemi i wybudowa?em wiosk? india?sk? i w niej mieszkam Jak to wiosk? pytam? normalnie namiot jak Indianie i tam mieszkam, nie mam zameldowania adresu… Je?li kto? z urz?dników si? czepia to pokazuj? flag? USA i mówi? ?e znajduje si? na terytorium obcego pa?stwa z regu?y odpuszczaj?.

Zielono, a to bociek, a to ptactwo cisza i tylko szum opon, morze traw Tomek klnie bo jedziemy piaszczyst? drog? on na cienkich oponach co chwil? zapada si? w piachu mnie idzie super bo opony szerokie. Pierwszy raz w okolicy Suwa?k i tak pi?knych ??k kolorowych miejsc nie widzia?em w ca?ej Europie.




Wieczorkiem szukamy miejsca na rozbicie namiotu nie jest to takie proste, doko?a mokrad?a masy komarów. Zatrzyma?em si? pod nowym domem, s?ucham o co chodzi? zapyta?a Pani wychylaj?c si? z okna. Chcieli?my rozbi? namioty u pani by?o by super bo sucho, zawo?a?a m??a i bez problem rozbijamy obóz. Obok domu nowoczesna obora i silosy na pasz?. Andrzej, bo tak ma na imi? nasz gospodarz, zaproponowa? gor?c? k?piel w budynku socjalnym w oborze. Dla mnie obora zawsze kojarzy si? ze smrodem brudem, a tu kafelki czy?ciutko, krowy akurat jedz? kolacj?. Aby zwiedzi? obor? trzeba ubra? si? w kombinezon. Wszystkim kieruje komputer za pomoc? przycisku, gnojówka sp?ywa i w taki sam sposób obornik podajniki do paszy, dojenie krów wszystko automat. No to masz, luz maszyny za ciebie pracuj? a ty pieni?dze liczysz. Ha -u?miechn?? si? gospodarz wstaj? rano o czwartej a k?ad? si? spa? po jedenastej w nocy. Uko?czy? UW z tytu?em Magistra ekonomi i zarz?dzania, ?ona studiowa?a pedagogik?. Pozna?em j? na wiejskiej zabawie i tak razem ju? kilkana?cie lat dwójka dzieci. Z bratem mamy gospodarstwo po rodzicach, kiedy unia da?a kredyty postawili?my na mleko i krowy, cielaki. Uko?czy?em kurs w Holandii i wybudowali?my za kredyty nowoczesne gospodarstwo jeszcze dziesi?? lat i mog? pomy?le? o wakacjach z rodzina, na razie kredyty do sp?acenia. Po?ow? czasu zajmuj? papiery -wype?nianie sk?adanie wniosków rozliczenia, makabra w czasach gdy wszystko mo?na by za?atwi? przez komputer, ale nie urz?dnicy nie odpuszcz? nasz kraj zakochany jest w stosach papierków i czym wi?cej tym mniej ludzie mniej pojmuj? o co chodzi wi?c jeszcze trzeba si? uczy? prawa interpretacji nowych przepisów, to chore ale co robi?. Mam sze??dziesi?t hektarów ale to ma?o drugie tyle dzier?awi? od okolicznych pse?do rolników. No to nie lepiej dokupi? ziemi zapyta?em? Pewnie ?e bym dokupi?, ale unia wyp?aca pieni?dze do ka?dego hektara wi?c ludzie bior? pieni?dze, ja im dok?adam za dzier?aw? i siedz? pod sklepami z tymi po PGR i wspominaj? lepsze czasy popijaj?c tanim winem.

Rano ?egnam si? z Andrzejem ?ycz? mu powodzenia. Tomek nie w sosie mruczy co? pod nosem, co ci? ugryz?o? zapyta?em, ciekawe gdzie ukradli pieni?dze na taki sprz?t, widzia?e? te traktory te maszyny to miliony. Nie wszyscy musz? u nas kra?? odpowiadam, ch?opak uko?czy? studia zna j?zyki i wie jak dosta? kredyt i jak gospodarowa?, fakt milionowe kredyty ale sp?aci nie musi kra??. Nie wiem czy przekona?em mojego adwersarza bo do wieczora nie odezwa? si? s?owem.



Droga do granicy z Litw? mijaj? nas tir za tirem, jeden si? zatrzyma? i s?ysz? Hajer to ty? no nie to ty, z za kierownicy wyskakuje Basia u?ciski buziaczki.Mateusza i Basie pozna?em w Londynie przy okazji wizyty u mojej córki Justysi. Mieli firm? sprz?taj?ca biura wi?c sz?o im nie najgorzej marzenia plany, przerwa? los zmar?o im dziecko, ukradli im samochód ze sprz?tem wi?c zabrali oszcz?dno?ci i powrót do kraju. Basia odziedziczy?a po rodzicach dzia?k? nad jeziorem, agroturystyka to pierwszy pomys? jaki im przyszed? do g?owy. Walka z urz?dami papierami, pokona? ich kupili tira i ?migaj? na trasie Polska- Anglia-Rosja. Pocz?tkowo zatrudniali kierowc?, ale to by?y koszty i to nie ma?e wi?c Basia zrobi?a uprawnienia i razem ci?gn? wózek. Przez Rosyjskie wi?ksze miasta jedzie Basia bo mniej ?apówek wymusze?, zreszt? sam si? przekona?em ale o tym w dalszych relacjach. Informacje z pierwszej r?ki o cenach, o policji wszystko skrz?tnie staram si? zapami?ta?.

D?ugie godziny przy ognisku spowodowa?, ?e ruszamy dopiero w po?udnie. S?siadem nie daleko jest Prezydent Komorowski, kiedy? cz?sto odwiedza? swój domek letniskowy teraz nawa? pracy wi?c tylko ochrona tak zw borowiki siedz? i pilnuj? posesji. Prezydent z ?on? fajni ludzie zawsze mi?e dzie? dobry, spaceruj? i gdyby nie ochrona to nikt by nie wiedzia? ?e takiego s?siada mamy. Pi?knie tutaj Basiu to miejsce gdzie bym si? na wakacje wybra?, no tak powiedz to urz?dnikom stawiaj? k?ody pod nogi, sp?ac? tira i prawdopodobnie wyjedziemy z kraju, poddajemy si? szkoda zdrowia i nerwów. Mateusz - przykro mi bo to pi?kne miejsce. Po drodze jedziemy pod dom Prezydenta ochrona nakazuje nam odjecha? z drogi robi? zdj?cia domu i kieruj? si? w stron? granicznego Przej?cia z Litw?.





Na liczniku 779 km a wi?c witaj Litwo. CDN

[ Dodano: 21 Wrzesie? 2013, 10:53 ]
Jak dodawa? zdj?cia
_________________
hajer
 
 
 
mick 
Administrator

Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 356
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 5 Październik 2013, 15:40   

Mieciu czekamy na dalszy opis :-)
 
 
hajer 

Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 57
Skąd: katowice
Wysłany: 8 Październik 2013, 17:28   

JADYMY
Granica z Litw? to kilka wiat, skromne budynki celników, odmiennie ni? na granicy mi?dzy S?owacj? – Czechami gdzie na kilka dni przed otwarciem granic oddawali nowoczesne budynki z ca?? infrastruktur?, a dzisiaj stoj? puste i strasz? – Poczekajcie na szlabany i znowu b?dziecie czeka? w kolejce z dwadzie?cia cztery godziny na odpraw? celn?. Do dzi? kr??? legendy o maj?tkach jakie uros?y na tych szlabanach, oby nigdy ju? nie by?o powtórki z rozrywki na granicach. Wymieniam osiemdziesi?t z?otych na lity i mam ich w kieszeni sze??dziesi?t.


Litwa przy granicy niczym si? nie ró?ni od widoków widzianych w Suwalskim, jeziora, ??ki, ?ó?te pola z rzepakiem a? szkl? si? na tle niebieskiego nieba. Próbuj? z Tomkiem dogada? si? co do t?pa i jak pouk?ada? nasze relacje, ale zbywa mnie wiec zagaduje “wiesz umówmy si? ?e kto pierwszy wstanie ten robi pobudk?, je?li b?dzie skrzy?owanie z g?ównej trasy to czekamy na siebie, to nie jest potrzebne bo jedziemy razem” ok ucieszy?em si? z takiej odpowiedzi.
Miejscowo?? Kaszedaty niczym nie ró?ni si? od ma?ych wiosek. Tomek za?atwia noclegi, ale nic z tego nie wychodzi, mam ju? do?wiadczenie najlepiej odjecha? kilka kilometrów od g?ównej trasy i jest o wiele wi?cej szans na go?cin?. Przekona?em mojego partnera i tak przyj?? nas na swojej dzia?ce Linkin gospodarz, tak ma na imi?. Kiedy? mieszka? w Wilnie, ale jak si? wszystko zmieni?o sprzeda? mieszkanie i kupi? dzia?k?, a raczej stare gospodarstwo wyremontowa?. Na dzia?ce by?y mokrad?a wi?c jest jeziorko w których ma ryby, ?aby kumkaj? a za razem wyl?garnia komarów o czym si? przekona?em wieczorem. Jest sobota do naszego gospodarza zeszli si? s?siedzi z wizyt? a i nas zaprosili. Czym chata bogata, na stole grzybki, kie?basa, s?onina – pyszna, tak? jak pami?tam z wojska gdy byli?my na poligonach tak? nas karmili. Pytania -pytania ze strony gospodarzy czyli jak ?yje si? na ?l?sku, bo oni najdalej byli w Suwa?kach, Polsk? znaj? z TV. Panie tam same z?odzieje – do rozmowy wtr?ca si? Tomek kradn? politycy nic nie robi?, najcz??ciej powtarzane s?owo to “katastrofa, z?odzieje”. Rozmawia z Litwinami po Polsku, oni ma?o co pojmuj? co im Tomek mówi, prosz? bym t?umaczy? na Rosyjski wi?c t?umacz? po?ow? tekstu mijaj?c z?odziei, bo i tak nic to nie da a tylko nakr?ca si? jak spirala w zegarku kto wi?kszych z?odziei ma my czy Litwini przy Tomku 1-0 dla Polski. Obrazi? si?, ?e zwróci?em mu uwag? ?e jego rosyjski jest zerowy. W ko?cu nie wytrzyma?em i uda?em si? na spoczynek ostawiaj?c partnera w doskona?ych humorze.


Po?ow? nocy zaj??o mi zwalczanie komarów – przy muzyce wydobywaj?cej si? z p?uc ?ab wi?c nocka z g?owy. Poranek s?oneczko zagl?da do namiotu – Tomek spakowany i czeka na mnie, mia?e? mnie obudzi? tylko mrucza? pod nosem i mlaska? gdy jad?em ?niadanie, sam nie potrafi? je?? gdy wisz? mi nad g?ow? i mlaszcz?. Po?owe porcji odda?em i w drog?.

Na horyzoncie wida? zamek w Trokach. Ja od kilku godzin szukam Tomka, mia? na mnie czeka? na skrzy?owaniu, nie ma go wi?c wracam si? do miejsca gdzie widzia?em go ostatni raz. To kilkadziesi?t kilometrów. Przy wej?ciu na zamek od razu zjebka ?e tak d?ugo na mnie czeka. Biegiem uda? si? do kasy po bilet i na mnie krzyczy bilet kupuj bo nie b?d? na ciebie czeka?. Ja z do?wiadczenia wiem, ?e idzie wycieczka to dobrze si? do nich przyklei? – bud?et cienki wi?c ka?da kopiejka oszcz?dno?ci wa?na. Doklei?em si? do Izraelczyków kilku mówi?o po Polsku co mnie ucieszy?o podczas rozmowy z nimi. Tomek biega z aparatem od komnaty do komnaty – pokonuje pi?tro za pi?trem, bilet mi poka? mówi do mnie, nie mam odpowiadam jestem na bilecie grupowym. Ta wiadomo?? doda?a mu si? w nogach i zapie…a razy dwa z pi?tra na pi?tro. Dymi mu po wczorajszym bimberku, nic na to nie poradz?, wyparuje po tych biegach.
Pod bram? ?egnam mi?ych ?ydów, wpisuj? adres w notesiku Hajfa itd obiecuj?, ?e gdy b?d? w Izraelu to odwiedz?. Tomek wpada zdyszany i mówi – dalej z tob? nie jad? jeste? za m?dry jak dla mnie. Fajny ?art pomy?la?em, ale on wyci?ga ubezpieczenie i daje mi mówi?c ?e mam sobie dalej jecha? sam, widz? ?e kole? nie ?artuje a we mnie nerwy pu?ci?y i w pierwszej sekundzie chcia?em my wybi? z dwie jedynki, ale szybko mi przesz?o i próbuj? jeszcze si? dowiedzie? co go ugryz?o, ale nic z tego mruczy co? pod nosem. Powinienem ci pie….n?? – sze?? miesi?cy przygotowa? a ty mówisz mi ?e jestem za m?dry. Ró?nie w ?yciu mi mówili, a to g?upi, nierozgarni?ty, szpotlok itd ale ?e za m?dry?? Wybaczam ci i prosz? o wybaczenie dodaj? na odchodne.
Szlak mnie trafia wi?c kupuj? w kiosku paczk? papierosów i pal? jeden za drugim a? mnie na wymioty bierze. Co robi? samemu przez Rosj? na rowerku, rozbior? mnie na cz??ci pierwsze. Trudno zdaj? si? na los, reszka jad? przez Rosj?, orze? wracam do domu przepakuj? si? i jad? w kierunku Afryki. Reszka wi?c niech si? dzieje wola nieba -kupuj? map? krajów Nad Ba?tyckich, Rosja. Pocz?tkowy plan wymy?lony przez Tomka nie mia? sensu zak?ada? ?e jedziemy z Leningradu do Murma?ska i t? sam? drog? z powrotem nie by?o w tym logiki. Ruszam w kierunku Helsinek z wisielczym humorem.


Wilno przywita?o mnie strugami deszczu ulewa za ulew? wi?c tylko zdj?cie pami?tkowe przy ostrej bramie. Turystów wygoni?o bo pu?ciutko nawet przy Najja?niejszej Panience, a ja za miasto w krzaki nad rzeka z nadziej? ?e kolejny dzie? pozwoli mi zobaczy? miasto, niestety kolejnego dnia jeszcze wi?kszy deszcz zwijam obóz i kierunek Ryga. Kilka kilometrów przed Ryg? zatrzymuje si? samochód i wysiada facet w koloratce, nie pozna?em ?e to ksi?dz wi?c wo?am ‘ch?opie, jak jedziesz ?limoku”. Ksi?dz Krzysztof jestem – dopiero teraz zauwa?y?em dobrodzieja. Jak zwykle bywa wymiana uprzejmo?ci od razu zapyta?em czy nie wie gdzie w Rydze mo?na przenocowa?, uf tego nie wiem ale przyjedz wieczorem do Polskiego ko?cio?a to co? wymy?limy.

Ryga z pi?kn? starówka, mnóstwo turytów mykaj?cych przed deszczem, ja schroni?em si? w muzeum ofiar wojny. Wi?kszo?? odwiedzaj?cych to starsi go?cie mówi?cy po niemiecku. Zdj?cia z mordów ?otyskich ?ydów, nie robi? na nich wra?enia, to japo?scy tury?ci zatrzymuj? si? pod ka?dym i komentuj?, z niemieckiej strony cz?sto by?o s?ycha? “szajse”.

Stoj? w strugach deszczu pod ko?cio?em, nie widz? nigdzie ksi?dza Krzysztofa, okaza?o si? ?e spowiada. Ja szuka?em wjazdu na plebanie, ale kilkakrotnie przechodzi?em s?dz?c, ?e to budynek mieszkalny i nie myli?em si?. Ksi?dz sam wynajmuje jeden pokój a ja l?duj? w ?wietlicy parafialnej. Mam dach nad g?ow? sucho ciep?o wi?c ?adowanie baterii suszenie k?piel, wieczorem kolacja. Krzysztof nie tak dawno by? w Kazachstanie tam pracowa? kilka lat, teraz organizuje Polonie w Rydze i wydaje gazet?. Nie uk?ada mu si? z “farorzem” czyli proboszczem, ten starej daty wi?c klepie modlitwy a nasz wychodzi poza ramy parafii i przyci?ga m?odych. Troch? iskrzy mi?dzy dobrodziejami. Wieczorem modlitwa i kolacja wy?mienita ryba i opowie?ci bez ko?ca. ?al mi si? zrobi?o ksi?dza troch? samotny ale sam sobie wybra? los.


Poznaje Miko?aja pracuje w ubezpieczeniach latem rozbija namiot na wyspie i tam sp?dza cale lato z tego co mówi to najch?tniej pojecha? by zemn?, ale rodzina praca wi?c wyspa i namiot daje mu poczucie wolno?ci. Ma jeszcze do towarzystwa trzy g?si, mo?e kiedy? po??czymy si?y s?ysz? na po?egnanie.

Wiatr czo?owy wiec na liczniku dziesi?? na godzin? i nic nie da si? wi?cej wyci?gn??, masakra. Kilometrów nie ubywa, rozmy?lam o du..ie Maryni, gdy zajecha? mi drog? rower. O ma?o sko?czy?o by si? kraks?. Papierosem pocz?stuj s?ysz? g?os, facet wygl?da? jak by z tydzie? bimber pi?, a i tak pachnia? mimo wiatru zapach ostro – m?ski si? roznosi?. Nie pale i fajek nie mam – to jedziesz ze mn?, jest mi nie po drodze, nawet nie wiem kiedy przystawi? mi nó? do gard?a, jedziesz i tyle. Co mam robi? zwia? nie zdo?am wi?c jad? jak ciele i tylko s?ysz? skr?caj w prawo, jakie? trzy kilometry wioska strasz?ca budynkami po ko?chozie. Kilka budynków jedno pi?trowych wygl?daj?cych jak z horroru, tylko za firanek wida? jak kto? nie?mia?o zagl?da. Zostaw rower i dawaj do góry – zabior? tylko dokumenty odpowiadam, nic ci ju? nie jest potrzebna wszystko ju? jest nasze, no ruszaj si? do góry. Klatka schodowa – no takiej jeszcze nie widzia?em obdarta opluta, pety po papierosach wklejone w resztki lamperii. Na pierwszym pietrze niby klamka jest, ale po?owa wej?cia to dziura w dykcie. W kuchni która by?a na wprost wej?cia na stole kawa? s?oniny zielonej z ple?ni?, chleb i tym samym kolorze. Takiego syfu to dawno nie widzia?em, obok z pokoju dochodzi chrapanie, no rebiata wstawa? go?cia z Polski mamy. Ja ca?y czas próbuj? walczy? by przynie?? dokumenty i aparat, ale t?umaczenie nic nie daje. To ju? nie twój problem sprz?t jest nasz – co nam zrobisz, bo jeszcze nie wiem co z tob? zrobimy. Teraz zaczynam si? ba? wi?c pytam kim jeste?, on na to “bandyt?” - jak to bandyt?? zapyta?em, no tak normalnie wszyscy którzy s?u?yli w Rosyjskiej armii w Afganistanie to bandyci. Podci?ga koszul? i pokazuje mi tatua?, takie nosz? tylko co s?u?yli w Afganistanie s?ysz?, ranny by?em kolega wpad? na min? i rozerwa?o go na strz?py a ja od?amkami dosta?em zobacz – faktycznie dziury, ?e mo?na ca?e palce w cia?o wk?ada?. To jak nie masz renty? Co ty nas uwa?aj? tu za co? gorszego – w urz?dach mówi? o nas, ?e my najemnicy i nic nam si? nie nale?y, najcz??ciej ka?? nam pisa? do Rosji o renty, napisa?em z dwa razy ale tamci te? nas si? wyparli. Ja w Afganistanie by?em ale z plecakiem i opowiadam moja histori? z Talibami jak im chat? spali?em. Na stole l?duje s?oik z bimbrem i za sto?em zasiadaj? zaspani rycerze z s?siedniego pokoju. Przykro mi ja nie pij? bior? tabletki, nie zmuszam s?ysz?, ale pocz?stuj si? i kroi kawa? zielonej s?oniny. Ty Afganiec i krzywdy ci nie zrobimy, przynie? aparat i fotki postawimy.


Schodz?c po schodach dusza na ramieniu okaza?o si? ?e nikt nic nie ruszy?, cho? dzieciaków doko?a kr?ci?o si? nie ma?o. Co ty g?upi pu?cisz go wolno zobacz ile dostaniemy za aparat – to mój go?? i nie próbuj mu nic zrobi? bo zabije jak psa. Robi? im sesj? zdj?ciow? co ich ucieszy?o ka?de zdj?cie jest ogl?dane komentowane. W ko?cu s?ysz? a co lubisz fotografowa?? – ludzi odpowiadam, ale jak si? trafi muzeum ciekawy budynek to czemu nie. No dawaj jedziemy do muzeum, po kilku minutach zajecha? traktor i tak wycieczka do muzeum, mnie nie w smak ta wyprawa my?l? jak czmychn??, ale jak rower zosta? pod opiek? jednego z moich mi?ych gospodarzy. Muzeum to dom pi?trowy zbudowany na czterech kamieniach okr?g?y, zamkni?te wi?c jeden z opiekunów skoczy? po pani? dyrektor. M?oda dziewczyna – kustosz -dyrektor w jednej osobie mówi mi po cichu co tu robisz uciekaj to niebezpieczni ludzie, uciec ?atwo powiedzie?. Ogl?dam muzeum stare wózki zdj?cia krzy?e wszystko z okolic. Nic mi nie wychodzi nawet zdj?cia nijakie. Ty Afganiec mówi? do mnie dawaj koniec ogl?dania. W pokoju moich gospodarzy sta?o kilka szaf z jednej z nich zacz?li wyci?ga? konserwy. Otwieraj? ciemadany i ?aduj? tuszonki do oporu ponad osiemdziesi?t do moich sakw. Uchadij s?ysz? na po?egnanie, boj? si? wsi??? na rower bo wszystko ma si? rozlecie? pod ci??arem konserw.Chcia?em kilka wyrzuci? ale pomy?la?em – pojad? za mn? i k?opoty z tego mog? by? nie ma?e. Pcham rower z pi?? kilometrów do pierwszej miejscowo?ci. Babuszka wam tuszonk? nada mówi? pierwszej napotkanej babci, no pewnie wi?c daj? jej trzy i mówi? ?e je?li kto? jeszcze chce to niech podejdzie W minut? by?em bez konserw jedn? zostawi?em by zobaczy? jaki smak, a zreszt? kradzione nie tuczy. Tyle b?ogos?awie?stw ile dosta?em na drog? starczy na pewno do granicy z Rosja. Babuszki przynios?y pyszne piero?ki, troch? ponarzeka?y, a ja szcz??liwy ci??ar spad? nie tylko z roweru ale i na duszy zrobi?o si? l?ej…

CDN

[ Dodano: 9 Pa?dziernik 2013, 08:41 ]
w dniu 11-10-2013 odb?dzie si? pokaz i prelekcja w Imiele? Biblioteka Miejska godz 18 ,,DOOKO?A INDII Z HAJEREM ,,- Zapraszam w imieniu organizatorów wst?p bezp?atny HAJER

[ Dodano: 5 Listopad 2013, 20:31 ]
JADYMY Konserwy rozdane z lekka l?ej na duszy i rower nie trzeszczy, a konserwa któr? otwar?em bez smaku nic nie warta. Strugi deszczu gdy mijam granic? i wje?d?am do Estonii. Pada drugi dzie? z rz?du. Zaczynam capi? bo nie ma gdzie namiotu wysuszy?, przerwy mi?dzy ulewami to dos?ownie kilkana?cie minut. Parking pe?en tirów i mi?dzy nimi namiot rozstawiony, na namiocie czeska flaga. Peter jestem przedstawia si?, gotuj? makaron przy??cz si?? Ja makaronu i kaszy nie jem mam wstr?t po wojsku gdzie serwowano nam na okr?g?o, plus s?one ?ledzie ju? min??o tyle lat a ja ci?gle te wojskowe delicje pami?tam. Dos?ownie jedna ?y?ka by nie obrazi? pepika. Pokazuje mi zdj?cia swojej rodziny, trójka dzieciaków i ?ona zostali w domu a ja tak co roku na dwa miesi?ce rowerem wybieram si? w ró?ne rejony Europy, teraz jedzie do ?w Miko?aja by dzieciakom kartk? wys?a? na ?wi?ta. Jad? w tym samym kierunku wi?c po??czmy si?y proponuje, lepiej dla ciebie i dla mnie jak ka?dy z nas pojedzie osobno us?ysza?em. Trudno ?apka na po?egnanie i wtedy zauwa?y?em ?e Peterek ma w g?owie dziur?, ?e mo?na po?ow? pi??ci schowa? i prawa r?ka sparali?owana, rower specjalnie przygotowany pod niego.


Pada, pada a ja ci?gn? przez zielone pola. Zabudowa? ma?o, bo ?migam ?cie?kami rowerowymi, które ci?gn? si? bez ko?ca. Super oznakowane, ale wida? rowerzystów deszcz wystraszy?. Gigantyczne obory wi?c pytam w?a?ciciela stada krów a ma ich tysi?c, czy mog? rozbi? namiot nie ma problemu. W polu stoi sauna tam si? mo?esz rozbi?. Podchodz? pod budynek sauny a tu naga dama wychyla si? i pyta s?ucham. Co prawda naga kobieta robi wra?enie na tle zielonej trawy, ty?ek blady, piersi jeszcze kr?g?e du?e, panna jak si? okaza?o ma po czterdziestce. Mówi? ?e twój ojciec pozwoli? mi si? rozbi? pod saun?, dawaj ?ci?gaj gacie i wskakuj jest napalone i odpowiednia temperatura. No to na waleta siadam na nagrzanych deskach i pocimy si? we dwoje. W pierwszym minucie troch? nieswojo bo niez?a laska z figury z twarz? ciut gorzej. Przez ?rodek ??ki p?ynie strumie? wi?c kilkakrotnie wskakujemy do lodowatej wody a? orzeszki si? kurcz?. Ten b?ogi stan przerwa? gospodarz bo i on nabra? ochoty, zrobi?o si? ciasno i sztywno. Dama ubra?a si? i tyle j? widzia?em. Starszy opowiada, ?e przed wojna jego rodzice nale?eli do bogatych gospodarzy, komuni?ci zabrali im wszystko a teraz poma?u odzyskuj? swoj? ziemi?. W dzieci?stwie mia?em gosposi? Polk?, pi?knie ?piewa?a, ale przysz?a wojna i zabrali ja i ?lad zagin??, reszta rozmowy to krowy i gospodarstwo, kredyty i k?opoty.


Ruszam nad ranem nikogo w zabudowaniach nie spotka?em. Kilka kilometrów w deszczu a widz? ?e kto? za mn? na rowerku si? kula, czekam i okazuje si? ?e Peterek. No to decydujemy si? jecha? razem. Ucieszy?em si? bo w deszczu w dwóch lepiej si? jedzie. Ko?o Talina wskakujemy pod dach supermarketu bo urwanie chmury, nie da si? jecha?. Rozbijamy namioty pod dachem, przyszed? kierownik marketu bo nie w smak mu ?e robimy zadym?. Ludzie z ciekawo?ci spogl?daj? jak rozbijamy namioty bierzemy k?piel pod rynna i idziemy spa?. Rano ochrona zagl?da?a do ?rodka mojego namiotu pokazuj?c ?e spokojnie mo?emy spa? dalej.


Talin przywita? nas s?oneczkiem. Pod informacj? turystyczn? zostawiamy rowery, jest specjalny ochroniarz do pilnowania rowerów wi?c myk na miasto. Pi?kna starówka, a? mi?o patrze? wida?, ?e wojenne zawieruchy omin??y te miasto. Kilka dobrych godzin na zwiedzanie i do portu po bilety. Kupuj? za dwadzie?cia pi?? euro za rower wo?aj? drugie tyle ale pal licho, pcham rower na prom i nikt o bilet na rower nie pyta wi?c kasa w kieszeni zostaje. Prom ogromny wi?c ?migamy windami na jedenaste pi?tro, widoki zapieraj? dech przy brzegach Finlandii wysepki jak p?czki, jedne zielone inne to tylko ska?y. Nikt si? nie pyta o paszport, nie wida? nikogo z ochrony granic. Helsinki to pi?kne miasto kana?y wyspy kolorowo czy?ciutko ?pimy w krzakach w samym centrum nikt do nas si? nie czepia wi?c spokojna noc. W punkcie informacji dostajemy mapy i wszelkie informacje. Jazda na pó?noc, wyjazd z miasta nastarcza nam k?opotów, ale pomaga nam miejscowy odprowadzaj?c na rogatki miasta.


Keri — po kilku dniach poznajemy pod sklepem starszego pana. To on zapyta? czy byli?my ju? w Fi?skiej saunie takiej drewnianej, Peter jeszcze nie by? wi?c namalowa? nam map? i tak nad bajkowym jeziorem wskakujemy do napalonej sauny. Fin prócz sauny mia? spory zapas wódki – zreszt? nie tylko on, ale kilkakrotnie spotykali?my ludzi z butelkami w r?ku. Jak si? dowiedzia?em pij? bo nudno pij? bo daleko, pij? bo pij?. Po k?pieli wycieczka na ryby i po okolicznych jeziora. Przylecia? przyjaciel Kerego samolotem, mieszka kilkaset kilometrów dalej wi?c mamy kolejn? atrakcj? wieczorny lot samolotem. Rozmowy do bia?ego rana, a zapasy naszego gospodarza radykalnie spad?y.

Kolejnego dnia mamy jecha? na pobliskie kana?y. Keri szuka klucza od samochodu w ko?cu gdy znalazl Peter mówi poka?e ci jak mój tata chowa klucze bo widz? ?e masz k?opoty jak mój ojciec. Klucze wsadzi? pod czapk? i zapomnia? bo nie ma tam czucia. Po kilku godzinach mamy wyjecha?, a tu kluczy nie mam. Przekopali cale gospodarstwo i nic. Trudno wycieczki nie b?dzie bo zapasowe klucze w Helsinkach.
?migamy mijaj?c jezioro za jeziorem i tak z czterdzie?ci kilometrów, gdy Peter podrapa? si? po g?owie i wyci?ga klucze. Czeski film, komedia na trasie, trudno zawracamy odda? klucze. Keriemu zapasy alkoholu tego wieczora spad?y do zera.

Wizyta u ?w Miko?aja – byli?my pierwsi pod biurem ?w. wi?c korytarzami w bajkowej scenerii z jednej strony lodowce, a to skrzaty i muzyka przenosi nas w ?wiat dziecinnych marze?. Prosz? chwil? zaczeka? s?ysz? s?owa mi?ej pani kolejka do Miko?aja, zdj?cie z ?w to pi??dziesi?t euro s?ysz? ………… co? chyba Ci? boli zapyta?em po Polsku pi??dziesi?t euro to kupa kasy, na co Pani w moim ojczystym j?zyku niestety taka cena a ja tu tylko pracuj?. Szukamy ?wi?tego w wersji dla ubogich i takowego znalaz?em za darmo do plastikowego miko?aja si? przytulam, robimy zdj?cia z du?ego worka wybieramy po jednym prezencie, mnie dosta?a si? skarpetka Peter wy?owi? czapk?. Pusto smutno kilka osób z W?och kln? na cen? zdj?cia wi?c podpowiadam im ?e jest ?w w wersji dla ubogich za co serdecznie mi podzi?kowali.


Jeszcze drogowskaz ile do Tokio ile do Pary?a, do Warszawy nie ma. Czym dalej na pó?noc tym mniej ludzi, jedna z dróg szeroka na kilkadziesi?t metrów i tak przez kilka kilometrów miejscowy mówi ?e to zapasowe lotnisko w razie konfliktu z sowietami. Nock? sp?dzamy w namiocie ustawiony przy drodze, w ?rodku garnki zapa?ki i herbata, ciastka w metalowym pude?ku. Robimy sobie gor?c? k?piel, a w nocy spad? ?nieg. Peterek rano mówi do mnie wiesz ja dalej nie jad?, nie mam ciep?ych ubra? jak ty wi?c nie b?d? ryzykowa?. Po?egna?em go jak brata, to dobra dusza z takim podró?owa? na kraj ?wiata pomy?la?em. Deszcz ze ?niegiem na przemian, wyci?gam ubranie przeciw deszczowe i mkn? przez ?niegi deszcze, po dwóch godzinach zajecha? mi drog? samochód, wychodzi facet i pyta co zgubi?e?? pobie?nie spogl?dam na baga? nic odpowiadam, a on wyci?ga mój puchowy ?piwór, a? zamar?em bez tego ?piwora na pó?nocy nie mam szans. Gdy wyci?ga?em deszczowe ubrania to ?piwór wypad? a on widzia? to z okna swojego domu. Kolejny napotkany fin to tu? przy granicy z Norwegi?, zapyta?em o mo?liwo?? rozbicia namiotu, ale fin tylko pokaza? na domek z drewna, mówi?c do mnie wpadnij na herbat? pogadamy. Ciastka i herbata, a mój gospodarz uk?ada pasjanse i tak z trzy godziny gdy s?ysz?, no pogadali?my wi?c idziemy spa?, ja s?owa nie powiedzia?em, on tylko raz b?ka pu?ci? i tyle si? nagadali?my. Wieczorem do drewnianego domku na bal zaprosi?o si? miliony komarów tn? bez lito?ci, nie pomagaj? ?adne spraje, ma?ci tn? do bia?ej ko?ci. Biegiem rozbijam namiot ten ma moskitier?, wi?c po wybiciu kilku intruzów mo?na zasn??. Stada reniferów towarzysz? mi na drodze czasami wyskoczy? taki przed rower i mknie. Od czasu do czasu ogl?da si? czy si? z nim ?cigam, czasem nad ranem s?ysz? sapanie pod namiotem, a to renifery buszuj?.

CDN

[ Dodano: 30 Listopad 2013, 09:14 ]
JADYMY

. Raz deszcz, a to s?oneczko, jeziora, rozlewiska zapach wiosny to wszystko osza?amia – “wiosna”. Parking przy rw?cej rzece, autobus pe?en Niemców na wakacjach zajadaj? zupy z tytki czyli tytyn zupa i to jeszcze nie winiary a chi?skie delicje zalewane wod?. Pod?miewam si? po polsku mówi?c ?e helmuty id? na dziady, a tu jeden ch?opie wiesz jak w Norwegii drogo wi?c do granicy nie daleko i pakujemy zapasy. Kilku mówi po Polsku wi?c zapraszaj?, pakuj? dwie zupy i podwójn? kaw?.


Miasteczko z napisem Murma?sk trzysta pi??dziesi?t kilometrów – Nord Kaap czterysta osiemdziesi?t, sekundy i jestem na drodze nr dziewi??dziesi?t dwa. Wygl?dem przypomina Ameryka?sk? sze??dziesi?t sze?? po horyzont prosta droga wi?c z góry na gór? a? w kolanach trzeszczy. Kamper na Polskich blachach, poznaj? dziennikark? i jej m??a, wakacje na czterech kó?kach – to oni przypomnieli mi ?e Norwegia jest nieprzyzwoicie droga. Oni tylko na Nord i wracaj? przez Szwecj? do domu. Dostaj? od nich dwa bochenki chleba, konserwy, troch? s?odyczy ten zapas pozwoli? mi omija? sklepy w Norwegii. Skr?cam na drog? numer 92 równa jak strza?a – tylko sygna? z g?o?nika zaskoczy? mnie przy drodze takie piiiiiiiiiiiiiiiiiiiii i gdy opuszcza?em drog? ten sam sygna?. Mozolnie kr?c? pod gór? z nosa pot kapie, rower spisuje si? doskonale ka?dy podjazd a cz?sto dwana?cie stopni pokonuje bez oporu z góry za? pilnuj? by nie przekroczy? pi??dziesi?tki. Napotkani Holendrzy, u których zatrzyma?em si? na nocleg w samochodzie z dwoma sypialniami, psem, dwoma kotami w tym jeden czarny jak smo?a, wyt?umaczyli mi, ?e sygna?y s?yszane na drodze to licznik ile samochodów wjecha?o lub pojazdów tyle powinno wyjecha?, przyczyna tego s? dzikie zwierz?ta w tym misie. Ja misia nie widzia?em, moi gospodarze pokazali mi kup? po misiu cho? tyle zobaczy?em. Jedynie stada reniferów coraz liczniejsze, mkn? pod sze??dziesi?tk? przez zielon? dolin? a? do granicy z Norwegi?.


Zaskoczenie, bo na granicy ca?y sztab rozrywkowych mundurowych rozbieraj?cy samochód i ?ód? motorowa na cz??ci pierwsze, ca?e stosy papierosów, kartony piwa i alkoholu. Mi?a pani celnik od razu przyst?pi?a do dzia?ania, trafi?a na pierwszy rzut na sakw? z bielizn? niepran? od pocz?tku wyprawy, zimno nie ma gdzie suszy?, pani z lekka si? skrzywi?a kaza?a zamkn?? i tylko pytania, wódka -nie, papierosy-nie, czeka?em tylko jak us?ysz? to h… nie facet, tak us?ysza?em od celniczki na Ukrainie. Pani celnik pokazuje mi rozbierany samochód i mówi to twoi, ju? dalej nie pojad?, dopiero zauwa?y?em ?e to polskie rejestracje, o nic nie pytam bo wszystko wida? na twarzy rodaków. Kolorowe domy na horyzoncie, ale i p?aty ?niegu na szczytach niczego dobrego nie zapowiadaj?. Nocki w namiocie coraz ch?odniejsze, ale mam tajn? bro? czyli kurtka i ?piwór firmy Ma?achowski wi?c zimno mi nie grozi. Mijam kilka miejsc gdzie susz? dorsze na powietrzu, dostaje dwie sztuki takie z pó? metra wi?c czasami napycham usta suszon? ryb?, co prawda z?by trzeba mie? zdrowe, ale da si? zje??. Kilka razy gotowa?em z tego zup? rybn?, no jadalna ?yj?, nie taki diabe?ek straszny.


Samochód zajecha? mi drog?, mam ju? pu?ci? wi?zank?, ale widz? u?miechni?t? twarz dziennikarki. Hajerku specjalnie dla ciebie nadk?adamy drogi by powiedzie? ci, ?e je?li nie dojedziesz do jutra na Nord to zapomnij, nic nie zobaczysz bo idzie zmiana frontu i widoczno?? spada do zera. No to ruszam bo mam cel zobaczy? to cudo fotografowane opisywane w ka?dej szeroko?ci naszego globu, buziaki dla znajomej i naciskam na peda?y razy dwa. Robi? wszystko by pot mi nie zalewa? oczka. Widoki fantastyczne, lazurowe wody i tylko wiatr przesuwaj?cy chmury dodaje odcieni szarych.

Tunel prawie siedem kilometrów schodz?cy na g??boko?? dwie?cie dwadzie?cia dwa metry pod poziom morza. W ?rodku ?lisko i zimno delikatnie naciskam na hamulce by nie narobi? sobie nieszcz??cia. Na dnie tunelu zimno, lodówka to ma?o, raczej zamra?arka. Ubieram ciep?? kurtk?, jedynie nie mam nic na nogi bo buty z zatrzaskiem na peda?y i nadaj? si? do jazdy w letnie dni, a nie na mrozy. Drug? cz??? tunelu to pchanie roweru pod gór?. Utrudnienie to to, ?e trzy czterocentymetrowy szlam przykleja si? do butów i opon wi?c ?ezki w oczku. Znalaz?em r?kawice wi?c ulga w palce, te sze?? kilometrów pokona?em w prawie trzy godziny. Wydosta?em si? z tunelu jak aligator po?o?y?em swoje umartwione zmarzni?te cia?o na s?o?cu. Obok budka w zielonym kolorze, podjecha?a dziewczyna na rowerku, podnios?a s?uchawk? i za kilka minut podjecha?a maszyna przystosowana do transportu rowerka, o ma?o mnie nie rozerwa?o ze z?o?ci, po drugiej stronie by?a taka sama, a transport za darmo wykorzysta?em w drodze powrotnej.


Kulam si? ju? sto siedemdziesi?t kilometrów i nagle pokazuj? si? na horyzoncie mg?a. Szok i niedowierzanie, taki wysi?ek i mg?a ma wszystko zniweczy?, w pierwszej chwili chcia?em zrezygnowa? widz?c ostre podjazdy bo pomy?la?em ?e i tak nic nie zobacz?. Decyzja i naciskam na peda?y. Postanowi?em, ?e na pierwsz? gór? wkulam rower je?li mg?a b?dzie to wracam. Ostry podjazd ?e kapie z nosa i po plecach, ale jest nagroda mg?a ust?puje. Pola lodowe na których biegaj? renifery cz?sto przebiegaj? przez drog?, dawaj Hajer dawaj wydaje ?e si? mówi?. Bramki z op?atami – rower gratis – uf ulga bo kilkana?cie euro w kieszeni zostaje. Docieram do bramek odgradzaj?cych dost?p do przepa?ci niebo po horyzont w kolorze z?ota dos?ownie ?ó?to. Pierwszy moment to rozmy?lam po co tu wszyscy lgn? nic tu nie ma prócz nagiej ska?y, globusa pod którym wszyscy stukaj? zdj?cia.
S?ysz? brawa jakie dostaj? gdy odpowiadam na pytanie sk?d przyjecha?em. Dopiero zauwa?y?em s?o?ce, które stoi na horyzoncie i kilka godzin w bezruchu zawis?o, ?a? ale widowisko, magia czary wszystko razem pomieszane w szalonym ta?cu chmur które biegn? na spotkanie z s?o?cem. Jak para kochanków t?skni?ca za sob? po d?ugim rozstaniu. Szok kilka godzin gapienia si? na s?o?ce, gdyby nie przenikaj?ce zimno siedzia? bym jak pacjent w szpitalu psychiatrycznym zagl?daj?cy w jeden punkt.

Restauracja, w niej niebotyczne ceny wi?c tylko przytuli?em si? do Trola z plastiku i ruszam w dalsz? drog? maj?c w pami?ci s?owa, ?e b?dzie mg?a i zas?oni ca?y spektakl. Ostatnie promyki s?o?ca jakie przebijaj? si? wi?c robi? sobie a raczej cieniowi który w?druje zemn?, szok nad moim cieniem nad g?ow? ukazuje si? aureola w kolorze t?czy, uf Hajer ?wi?tym zosta? tak jak gdyby niebo cieszy?o z mojego wysi?ku. Nagle oplot?a mnie mg?a i lodowaty deszcz który zamieni? drog? w lodowisko, koniec jazdy nie da si? rower wpada w po?lizg i dalsza jazda jest niemo?liwa. Rozbijam namiot w pierwszej miejscowo?ci na boisku pi?karskim. Zasypiam w mgnieniu oka tego dnia 220 km po górach zrobi?y swoje. Kiedy ko?o po?udnia ods?aniam namiot nie mog? wyj?? deszcz zamarzaj?cy utworzy? na namiocie szklan? kul? grubo?ci z dwa centymetry, niesamowite zjawisko lekkie kopni?cie i ca?a konstrukcja si? rozpada, witaj kolejny dniu…




CDN ……….
_________________
hajer
 
 
 
sekretarz
sekretarz

Dołączył: 22 Sie 2006
Posty: 178
Wysłany: 1 Grudzień 2013, 11:38   Nuu ! ma?adiec !

Mieciu ! - to je velmi pikne - pisz pisz ,bo teraz na tym forum jeste? jedyn? atrakcj? ,a twój sposób opisu jest obrazowy i trafia do wyobra?ni ,tylko b?d? ostro?ny ,?eby ci? misie nie zjad?y ,bo by?oby szkoda :mrgreen:
 
 
hajer 

Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 57
Skąd: katowice
Wysłany: 2 Styczeń 2014, 20:33   Jadymy

http://www.youtube.com/wa...eature=youtu.be

[ Dodano: 3 Stycze? 2014, 08:38 ]
JADYMY Spogl?dam na hut? i od razu wróci?y wspomnienia z dzieci?stwa, tato cz?sto zapomina? ?niadania wi?c biegiem przez p?ot w kierunku rozpalonych pieców. Tato ca?y umorusany w srebrnej kurtce spuszczaj?cy surówk? z pieca, wygl?da? jak by ta?czy? mi?dzy iskrami spadaj?cymi na ziemi?, odbija?y si? by za chwilk? wybuchn?? z zdwojon? si??, sztuczne ognie codziennie. O?owiane ?o?nierzyki wytapiali w wolnych chwilach, wi?c mia?em w domu armie. Z bratem prowadzili?my bitwy i nie wa?ne, ?e w bitwie bra?y udzia? rycerze z ?redniowiecza na koniu obok Indianina, obok dzielna posta? ?o?nierza armii Andersa. Bitwy by?y krwawe bo cz?sto l?dowa?y pi??ci na naszych nosach, rozjemc? by?a nasza siostra widz?c nasze zmagania zanosi?a si? p?aczem, a bywa?o tak ?e mokra szmatka mamy zmywaj?cej naczynia studzi?a wojenne zapa?y.

Huty dawno nie ma a zapach surówki zostanie do ko?ca ?ycia. Ogl?dam si? za siebie w dole ?ó?ty dym i kosmiczny widok, wypalony trawnik i szaro po Horyzont, pracuj?cy przy malowaniu barierek ostrzegaj? mnie przed piciem wody z strumieni i jeziorek, panie wszystko zatrute tylko rt?? i ca?a tablica Mendelejewa w wodzie. Wracam do miasta po wod? bo do Murma?ska mia?a by? woda ska?ona.


Mijam po drodze kilka kopal? niklu, pod taka jedn? podjecha?em, cisza i tylko wiatr hula mi?dzy budynkami, co mieli wydrze? ziemi to wydarli reszta zostawiona samopas. Zagl?dam w zakamarki kopalni i tylko dziura w ziemi z wszystkimi windami linami, nie ryzykuj? bo gdyby co? spad?o, urwa?o nikt by mnie tu nie znalaz?.

Kolejny moloch to Zapolrny nowoczesne blokowiska jak wiele takich u nas, dzia?a kino teatr, izba wytrze?wie? wyrabia norm? zysku trzysta procent, ?mieje si? jeden z napotkanych górników Nowoczesne budynki kopal?, które maja po kilka kilometrów w g??b ziemi, oraz wsz?dobylskie nowe modele mercedesów i audi mówi? o zamo?no?ci mieszka?ców. Ludzie ma?omówni jak Finowie trudno z nich co? wyci?gn??, jedynie czego dowiedzia?em to to ?e zarabiaj? kilka tysi?cy euro miesi?cznie i ?e maja najg??bszy odwiert na ziemi, kilkana?cie kilometrów w g??b ziemi a jeszcze maja wierci? dalej, tylko ?eby mi ?wider okna nie wybi? ?artuje.

Robi? zakupu na drog? i s?ysz?, ?e do Murma?ska nikogo nie spotkam.

Za matuszku Rasiju, s?ysz? chóralny g?os. Obok ?miga czo?g, a to wóz bojowy przecina drog?, mia?o nikogo nie by? a tu nazwy M-13, M-7 i tym podobne. Szok, tysi?ce wozów bojowych, czo?gów innych pojazdów ci?gn?ce si? kilometrami jednostki wojskowe. Nie mam odwagi robi? zdj?? wiem jedno z nimi nie ma ?artów jeszcze za szpiega wezm?, kiwam wojsku weso?o, czasami zatrzymuj? i cz?stuj? papierosami, klepi? po ramieniu.

Docieram do Sputnika – taki napis jedynej miejscowo?ci na tej trasie która ma nazw?. Mam pietra rozbi? namiot w krzakach by nie sko?czy? pod g?sienicami czo?gu, albo innego ustrojstwa wa??cego kilkana?cie ton.

Osiedle otoczone dwu metrowym murem uwie?czony drutem kolczastym, pukam do bramy pytaj?c czy mog? rozbi? namiot, dy?urny ?o?nierz dzwoni i po chwili stoi oficer i zaprasza do ?rodka. Nocleg mam w ?wietlicy a i kolacja z oficerami.

Próbuj? dowiedzie? si? jakie maj? zadanie, dostaj? odpowiedz ?e ochraniaj? granic? z Finlandi? i Norwegi?. Toasty rozluzni?y atmosfer? wi?c pytam o t? pot??n? armi?. Ojczyzny broni? nada, ale wy wierzycie ?e Finowie na was napadn?, oni bogaci domy po dwa samochody i co mieli by po wasze zatrute wody i rozkopane kopalnie r?ce wyci?gn??.

No ale my nic innego oprócz wojaczki nie potrafimy, proponuje rozebra? p?oty, mury wybudowa? drogi hotele i turystów zaprosi?, a po co by tu turysta chcia? przyjecha?, no tak dobre pytanie.


Ogromny cmentarz upami?tniaj?cy poleg?ych w walce o Murma?sk. Dziesi?tki, tysi?ce grobów i czasami napotykam nazwisko m?odego ?o?nierza, który odda? ?ycie za ojczyzn?, ale wi?kszo?? le?y anonimowo. Napotykam jeszcze kilka mniejszych miejsc pami?ci przy drodze. Zakaz fotografowanie, zakaz skr?tu w prawo w lewo, a to wojskowe a to nie wolno Murma?sk wita mnie ch?odem, jest prawie noc szukam miejsca na noclegu.

Most i betonowe klocki czyli budynki podobne ju? widzia?em w Zapolarnym, szaro ponuro deszczyk pokropuje. Widz?, ?e nad fiordem pali si? ognisko wiec pomy?la?em, mo?e Cyganie albo Rosjanie ognisko pal? kie?baski si? sma??. Kulam si? pod gór? mi?dzy blokami co rusz kto? na mnie spogl?da wszyscy wygl?daj? jak zjawy boj? si?, naczyta?em si? o Rosji ?e strach si? ba? a tu zakapior za zakapiorem. Noc? wszystkie koty jednakie. Rozczarowanie, to nie ognisko a wieczny ogie? za tych co zgin?li w obronie ojczyzny. Spogl?dam w gór? a tam ogromny pomnik Rosyjskiego ?o?nierza z pepesz?, no to ochron? ju? mam, ale czy wypada w takim miejscu stawia? namiot.

Posadzka ca?a w marmurach na ?rodku p?yta z ?elaza z której bucha wieczny ogie?, tylko jedna pani bacznie mi si? przygl?da wi?c co mi tam rozk?adam namiot, ci??ko mi idzie bo wiatr zrywa co rusz powlok? namiotu, kiedy ju? ustawi?em i sakwy zdj??em z roweru by obci??y? namiot zauwa?y?em ?e zebra?a si? ju? spora grupa ludzi a co rusz nowy samochód podjecha?. Jeden z gapiów nie wytrzyma? podszed? do mnie i mówi; czy wiesz kto to jest? nie zgodnie z prawd? odpowiadam, ot Aliosza nasz bohater, pokiwa?em g?ow? ze zrozumieniem. Co tu robisz, nie wiedzia?em co powiedzie? wi?c pokazuj? palcem na ponur? twarz Alioszy -jego przyjecha?em ochrania?, mój rozmówca parskn?? ze z?o?ci i mówi; kto by chcia? Aliosz? podpiz…. to ja mu w mord? i w z?by, w z?by i w mord?, napina si? dodaje kto by go chcia? ukra?? – to kilkaset ton betonu i stali. Przyjecha?a Policja, telewizja i pomy?la?em no Hajer to si? ?le sko?czy.



CDN

[ Dodano: 13 Stycze? 2014, 19:51 ]
JADYMY Kuzma jestem – wiem ?e nie przyjecha?e? do Murma?ska naszego Aliosz? pilnowa?, mog? ci jako? pomóc? -no tak szukam noclegu i st?d moja wizyta pod pomnikiem. Podszed? do policjanta zagada?, wróci? z paszportem i mówi jedz za policj? oni do centrum ci? poprowadz? dalej ju? ja ci? przejm?. Deszcz natychmiast zamienia si? w lód wi?c jazda to raczej ze?lizg w kierunku centrum.

Blokowisko jak na moim osiedlu. Kuzma wykupi? trzy mieszkania – dwa zamieni? na gabinety a jedno na prywatne mieszkanie. Wszystko l?ni w czysto?ci, zatrudniamy sprz?taczk? i gospodynie ale dzi? pi?tek wi?c do poniedzia?ku masz gabinet mojej ?ony. Na ?cianach dyplomy uko?czenia uczelni, jednej drugiej i kolejnej – dyplomy z Chin. W?ska kozetka, na której próbowa?em zasn??, ale spadam co chwil?, na szcz??cie na ?rodku by? fotel ginekologiczny. Rewelacja wygodny szeroki tylko nogi mi zwisa?y i od razu dopad?y mnie kurcze. Po?o?y?em nogi na podpórkach i od razu zasn??em. A co tu si? dzieje s?ysz? g?os kobiety- a badanie by?y aaaa????? roze?mia?a sie w g?os ?ona Kuzmy Lena. O przygodach w Murma?sku przeczytacie w mojej najnowszej ksi??ce “Z HAJEREM DO SOCZI”.

Wracaj Wieczys?aw do Finlandii i tamt?dy jedz do San Petersburga, s?ysz? z ust wielu przyjació? jakich pozna?em w Murma?ski. Upar?em si? jednak wi?c kupili mi ?wi?ty obrazek i z?oty krzy?yk i Pop mnie pob?ogos?awi? na drog?.

Mia?em jeszcze wizyt? u le?niczego który pouczy? mnie jak zachowa? si? podczas spotkanie z nied?wiedziem.


Nie patrz mu w oczy, nie uciekaj po woli bierz ?y?k? i stukaj po rowerku -misie nie lubi? metalicznego stukotu. Zaopatrzony w ?wi?te obrazy – pokropiony ?wi?con? wod? ruszam. Na drogowskazie San Petersburg 1455 km, no z dziesi?? dni zejdzie jak nic. Z Murma?ska droga jak stó? wi?kszo?? proste odcinki, cz??ciowo droga w remoncie wi?c trzeba pcha? po kilka kilometrów. Misie w g?owie wi?c za ka?dym razem rozgl?dam czy mnie jaki? za mn? nie biegnie. Pierwszej doby robi? ze strachu trzysta dwadzie?cia kilometrów, robi?c dwie przerwy na jedzenie i spanie po dziesi?? minut, ale w ko?cu zm?czenie wygra?o.

Rozbijam namiot obszed?em doko?a, obsikuje doko?a wszystkie krzaczki zgodnie z podpowiedzi? my?liwego znacz? moczem moje terytorium, ?mieszne ale o niczym innym nie my?l? tylko ?eby w cieple zasn??. Kolacja i roz?o?y?em mena?k? i do rana stukam ?y?eczk? i tak stuka?em osiem dni zanim nie dotar?em nad jezioro Onega.

Pierwsza guma na pustkowiu, ?ci?ganie sakwy, a za razem zerkanie za siebie czy misiu nie nadchodzi, ale tylko czasem lis przebieg? drog? a to kl?pa z zaciekawieniem przystan??a. Ale strach to strach. Kolejnej nocy temperatura spada po ni?ej zera wi?c co robi?, pomy?la?em ?e na chwilk? za??cz? gaz ?eby si? ciep?o w namiocie zrobi?o.

Nie wiem kiedy ale jak otworzy?em oczy to w ?rodku namiotu tylko dym i skwiercz?ca sakwa tl?ca poduszka daje dym ?e hej.


Rozpinam namiot i od razu wszystko wymiatam ze ?rodka na zewn?trz. Chwytam kurtk? puchow?, chc? ratowa? i trzepn??em jak ogniem nie sypnie miedzy oczy szok. Straty a? ?zy mi z oczu p?yn?. Posz?a kurtka, podusia sakwa i opona. Sakwa nie nadawa?a si? do niczego, ale wk?adam w ni? worek w którym trzyma?em namiot wi?c jest ok. Towar nie wypada jest ok. Najbardziej kurtki mi ?al bo tyle ciep?a dawa?a, na szcz??cie do ciep?ej strefy nie daleko wiec humor si? poprawi?. Gdyby po?ar wydarzy? si? w Norwegii to koniec jazdy bo bym zamarz?.

Prosta droga jak strza?a i jeszcze z góry asfalt nowo po?o?ony, sama rado?? wi?c naciskam delikatnie na peda? a kilometry same znikaj?, nagle z krzaków wyskakuje Policjant i pa?ka i nakazuje zatrzyma? si?, spojrza?em na licznik widz? 55 na liczniku, od razu pomy?la?em no Hajer teraz za przekroczenie pr?dko?ci przyjdzie zap?aci? jak za zborze.

O Polak podchodzi Policjant dotykaj?c mojej flagi z u?miechem na ustach, paszport prosz? i rejestracj?.

Jaka rejestracja pytam? -Jak to jaka, tu Rosja i co trzy dni trzeba rejestrowa?. Zabra? paszport i oddali? si? po czym mówi sto euro kary za?atwi spraw?, no co ty jaka rejestracja od kilku dni cz?owieka nie widzia?em a ty mi tu o rejestracji a kto mia? mi wypisa? ;nied?wied?, lis? lisica? ;a co mnie to obchodzi rejestracja albo sto euro usiad? w samochodzie odpali? silnik i wo?a ?e nie ma czasu. Gdzie ja go znajd? jak mi paszport zabierze, my?li biegn? jak konie na wy?cigu, tu przypomnia?y mi si? s?owa, kto ci tak? wiz? wstawi?.

Towarzyszu mówi? do Policjanta mo?esz podej??? – podszed? wyci?gaj?c r?k? po kas?.

Pos?uchaj mnie dok?adnie i zobacz kto mnie do Rosji zaprosi? bo jak wezm? telefon i zadzwoni? do Moskwy ty ni huja pracowa? w policji nie b?dziesz.

Zaskoczy?em go wi?c przekartkowa? i zacz?? czyta? “ZA ZAPROSZENIEM KOMITETU OLIMPIJSKIEGO ROSJI”.

Jedn? r?k? grzebie w kieszeni druga trzyma paszport z niedowierzaniem, wyj?? tysi?c rubli wk?ada do paszportu i mówi uchadij uchadij niciewo nie gawarij, ?o matko tysi?c do kieszeni i w drog?.

Mija mnie radiowóz, do widzenia i szcz??liwej drogi s?ysz? z ust znajomej postaci.

Docieram do Zielonoborska, próbuj? prosi? na rogatkach miasta o mo?liwo?? rozbicia namiotu, ale ludzie wychylaj? si? zza firan nikt nie otwiera. Pani w ogródku robi wiosenne porz?dki wi?c podchodz? i pytam o mo?liwo?? rozbicia si?. M?? w pracy i nie mog? pozwoli? obcemu facetowi pozwoli? bo mord? obije, dopiero zauwa?y?em siniaki pod oczami. Pokazuje mi na bia?o wybielony dom tam samotnik on ci mo?e pozwoli to emeryt dobry cz?owiek.

Ja pensjonier mówi? szczup?emu facetowi trzymaj?cego w d?oni pa?k? z drewna a z metr d?ugo?ci, ja pensjonier z Polszy, nie bój si? mnie ja dobry cz?owiek do Soczi jad? i tylko namiot chc? postawi? za p?otem bo nied?wiedzi si? boj? . Gadziny nie nale?y si? ba? a ludzi to gorsze od dzikiej zwierzyny.

Na podwórku ci nie pozwol?, tu niebezpiecznie a i co ludzie powiedz? i zapraszam do ?rodka. Ale chata pomy?la?em wchodz?c do ?rodka du?a izba a w niej gigantyczny piec, taki jak na filmie o Kargulach tylko dwa razy wi?kszy, szok wiec pytam, a co to za cudo?


Zawsze marzy?em o takim piecu, jak zako?czy?am p?ywanie to sprzeda?em mieszkanie w Murma?sku i kupi?em t? ruder? wyremontowa?em i postawi?em ten piec i teraz kiedy przyjedzie córka z wnuczk? to wszyscy na tym piecu ?pimy, zim? nie zmarzniesz a jak chory to i do piekarnika mo?na wej?? by wypoci? chorob?. To samotnie troch? a ?ona gdzie? zapyta?em, jaka ?ona suka jedna alkoholiczk? by?a, ja na morzu pieni?dze zarabia?em a ta dawa?a wszystkim, pi?kna kobieta wi?c latali za suk? a ta pi?a i szala?a a gdy uroda przemin??a dawa?a za wódk?, kto mia? butelk? ten dupczy?. Rozwiod?em si? a ona trzy dni temu zmar?a. Po rozwodzie wpad?a do domu by maj?tek podzieli?, zabra?a kolorowy telewizor i sprzeda?a na drugim ko?cu wsi za dwie butelki samogonu bla? jedna zapi?a si? na ?mier?. Jutro id? na pogrzeb cz?owieka trzeba pochowa?. Po policzkach sp?yn??a ?za.

Polaków znam by?em w Szczecinie, Gda?sku jako mechanik okr?towy, dobrzy ludzie tam mieszkaj? wi?c dla tego ?e polak jeste? to ci? ugaszczam. Tu niebezpiecznie – tu ci??kie wi?zienie kiedy? i wyroki wykonywali. Jutro po pogrzebie przyjd? znajomi to pos?uchasz co to Zielonoborsk.


Na liczniku 4540 km, a ja nie mog? zasn?? wszystkie te opowie?ci i to co do tej pory prze?y?em m?c? sen, ale ciekaw co jutro los przyniesie.

CDN

[ Dodano: 16 Stycze? 2014, 15:27 ]
http://www.youtube.com/wa...eature=youtu.be
Ubawi?em sie równo

[ Dodano: 20 Stycze? 2014, 09:01 ]
EPILOG
Po powrocie do Polski od razu zacz??em si? zastanawia?, czy mog? traktowa? moj? podró? jako udan?, skoro przez t? nieszcz?sn? dziur? na drodze do Soczi nie zrealizowa?em wszystkich za?o?onych celów. Jako? tak nie mog?em si? pozbiera?, a to po historii, która przydarzy?a mi si? niedaleko granicy polsko-ukrai?skiej. Otó? prawie na moich oczach samochód potr?ci? psa. Kierowca zwolni?, ale nawet si? nie zatrzyma? – co si? b?dzie psem przejmowa?. Zwierzak dygota? i skomla?, ale uspokoi? si? pod dotkni?ciem mojej r?ki. Potem przesta? skomle?. By?o po wszystkim. Wtedy przypomnia?y mi si? moje „prze?ycia drogowe”, które przecie? ró?nie mog?y si? sko?czy?. Przysz?o mi do g?owy, ?e nikt nie jest pewien swego losu. Taka sytuacja i mnie mog?a si? przytrafi?, bo na niektórych drogach Rosji rowerzysta to najgorszy wróg kierowcy. Do tego doszed? jeszcze wypadek z dziur?, w którym mia?em sporo szcz??cia i nie skr?ci?em karku. Ogólne pot?uczenia i zwichni?ty (jak si? potem okaza?o) bark, odebra? mi ch?? do dalszej walki – nie ze wszystkimi pogada?em, nie wsz?dzie si? dosta?em. Owszem, dowiedzia?em si?, ?e wi?kszo?? Rosjan jest dumna z olimpiady i z tego, ?e dzi?ki niej ca?y ?wiat b?dzie mówi? tylko o tym, ile to Rosjanie potrafi? zrobi?. Niedosyt jednak pozosta?…
My?la?em tak i my?la?em, a? nagle zacz??em po prostu zastanawia? nad tym, czy ta Rosja, w której by?em, jest taka, jak? sobie wyobra?a?em. W naszej telewizji zwykle pokazuj? Rosj? w ciemnych barwach – czyli ogl?damy zamachy terrorystyczne, pobitych dziennikarzy, dziewczyny z grup rockowych zsy?ane do ?agrów albo inne nieprzyjemne wydarzenia. A przecie? ?ycie codzienne w Rosji toczy si? tak, jak i u nas, i oprócz „z?ych” mieszkaj? tam te? ludzie pogodni i otwarci.
Przekona?em si?, ?e zwykli Rosjanie s? ch?tni do nawi?zania kontaktów i niesienia pomocy, cho? najpierw spogl?dali na mnie badawczo i od razu pytali: A ty kto? Mient[1]? Kiedy odpowiada?em, ?e jestem Polakiem, z regu?y spotyka?em si? z przyjaznymi, ciep?ymi reakcjami. Mo?e mia?o to zwi?zek z obrazem Polski przedstawianym w telewizji rosyjskiej – ludzie przewa?nie s?dz?, ?e u nas jest bieda i ?e jeste?my biedni. Oczywi?cie nie jest to kraj idealny. Cz?sto spotka? tam mo?na policjantów wy?udzaj?cych ?apówki i urz?dników, którzy my?l? tylko „odt?d – dot?d”, bo co si? b?d? nara?a?. Zupe?nie jak kiedy? u nas, za komuny, gdy panowa?a dyktatura ludzi z piecz?tkami.
Zreszt? Rosja pó?nocna troszk? ró?ni si? od po?udniowej. Tam, na pó?nocy, obowi?zuje zasada „czym chata bogata”, a przecie? nie wszyscy s? bogaci. Z kolei na po?udniu, szczególnie w du?ych miastach, tak jak i u nas dominuje pogo? za pieni?dzem. W Soczi i nad Morzem Czarnym ludzie s? nastawieni na Rosjan z du?ych miast, którzy maj? wypchane portfele – tam licz? si? g?ównie dudki.
Za?ama?em si?, gdy zobaczy?em, jak traktowana jest tamtejsza przyroda.  Ca?a rosyjska pó?noc to miejsce, sk?d mo?na wyrwa? bogactwa, a reszt? zdewastowa? i zostawi? na pastw? losu. Ziemia, jeziora, powietrze – wszystko jest zatrute. Zapewne w?adza my?li, ?e mo?e sobie na to pozwoli?, skoro w Rosji terenów im nie brakuje. Nie wiem. W ka?dym razie nasi ekolodzy mieliby tam u?ywanie.  
Dla mnie chyba najwi?kszym zaskoczeniem by? zakres wkraczania zachodniej cywilizacji. Ci?gle pami?tam „dawne czasy” i pewnie dlatego nie spodziewa?em si?, ?e na przyk?ad w centrum Moskwy b?dzie dzia?a? klub o nazwie Rolling Stones.  Z „dawnych czasów” zosta?y natomiast kompletna bylejako?? na budowach (polskie budowy maj? si? znacznie lepiej), kobiety, które – zw?aszcza na prowincji – wci?? s? obiektem drugiej kategorii, w my?l has?a „Jak si? baby nie bije, to jej w?troba gnije”, cuchn?ce, koszmarne kible, no i wszechobecna wódka, wci?? b?d?ca napojem narodowym. Rosjanie lubi? otwiera? serca przy wódce i w?a?ciwie nie wyobra?aj? sobie bez niej ?adnej imprezy. Przy okazji zauwa?y?em te? inn? pami?tk? „dawnych czasów”. Otó? starsi Rosjanie wci?? boj? si? g?o?no rozmawia? o polityce czy o prezydencie. W tej kwestii tylko m?odym jest wsio rawno, dla nich istnieje ju? nowy Bóg, a nazywa si? rubel.
W trakcie wielogodzinnych dyskusji z Rosjanami pozna?em nieco ich pogl?dy polityczne. Wi?kszo?? twierdzi?a, ?e podoba im si? prezydentura Putina, bo maj? prze?wiadczenie, ?e on robi wszystko, aby kraj szed? do przodu. Dla wi?kszo?ci Rosjan Putin naprawd? jest wzorem – podoba im si?, ?e uczestniczy w ?yciu pa?stwa: a to jest na lodo?amaczu, a to gdzie? lata, a to je?dzi na rowerze… Na ca?ej trasie nie spotka?em cz?owieka, który by nerwowo reagowa? na has?o „Putin”.
Za to o Gorbaczowie s?ysza?em zupe?nie inne opinie. To najwi?ksze nieszcz??cie tego kraju – mówiono. – Po jego reformach wszystkie ko?chozy pad?y, fabryki stan??y. Rozpierniczy? Rosj? i wyprowadzi? si? do Niemiec! – oburzali si? moi znajomi i poci?gali wódki ze staka?czyka. – A teraz, dzi?ki Putinowi, nareszcie przestajemy ?y? z dnia na dzie?!...
Jelcyna te? nikt nie lubi?. Za jego rz?dów najwi?ksze rosyjskie przedsi?biorstwa by?y oddawane w prywatne r?ce za bezcen i w?a?nie st?d wzi?li si? oligarchowie. Z kolei Miedwiedew, poprzedni prezydent, to by?a malowana lala. A Putin jest niczym car, wszystko mo?e i jak walnie pi??ci? w stó?, to musi by? tak, jak on chce. To dzi?ki niemu, jak twierdzili moi rosyjscy znajomi, Rosja znowu staje si? pot?g? i wszystkim lepiej si? ?yje – oligarchów rozgoni?, a PKB jest wielokrotnie wi?ksze. Znacznie wi?ksza cz??? dochodu idzie dla ludzi, a mniejsza na zbrojenia. Teraz Rosja chce ?wiatowego pokoju, a jej mieszka?cy maj? by? szcz??liwi i ju? dawno min??y czasy, gdy rosyjscy przywódcy chcieli zawojowa? ca?y ?wiat. Nie dopytywa?em, jak to si? ma do takich czy innych dzia?a? zbrojnych, bo przy wódce niczego nie da si? przewidzie?.
Ta podró? to tak?e bli?sze przyja?nie z wieloma wspania?ymi lud?mi. Niezwykle ciep?o wspominam Czecha Peterka – cz?owieka pe?nego optymizmu, z którym utrzymuj? kontakt do dzi? i mam nadziej?, ?e pozostaniemy przyjació?mi na d?ugie lata. Równie mi?o wspominam Elz? i Ku?m?, którzy pomogli mi na pocz?tku rosyjskiej eskapady. Koresponduj? z nimi, a obecnie, gdy kupili dom niedaleko polskiej granicy, mam nadziej?, ?e b?dziemy si? cz??ciej widywa? i ju? teraz bardzo si? z tego ciesz?.
No i kolejna posta?, która doda?a mi otuchy w chwili totalnego za?amania - Polak Jacek, który po?yczy? mi w?asny aparat fotograficzny, cho? by?em wtedy dla niego kim? zupe?nie obcym. Jego gest dos?ownie doda? mi skrzyde?, wi?c podró? do domu przez Ukrain? sta?a si? dla mnie o wiele ?atwiejsza. Bez aparatu czuj? si? troch? tak, jak bez r?ki – po prostu lubi? fotografowa?, a potem ogl?da? te zdj?cia i wspomina?.
Im d?u?ej tak sobie o tym my?l?, to dochodz? do wniosku, ?e o udanej wyprawie nie stanowi tylko zrealizowany cel. Po raz kolejny wiem, ?e moje podró?e nie dawa?yby mi tyle rado?ci, gdyby nie ludzie, których spotykam na swojej drodze. Wszystkim Wam bardzo, bardzo dzi?kuj?!
 

[ Dodano: 20 Stycze? 2014, 09:05 ]
Wst?p :lol:
Moja pierwsza przygoda z Rosj?, a tak naprawd? jeszcze ze Zwi?zkiem Radzieckim, mia?a miejsce w 1986 roku, gdy wybra?em si? na Kaukaz na narty. Dotar?em pod Elbrus i zamieszka?em w hotelu Wolfram. Jeszcze nie zd??y?em wypakowa? baga?y, a ju? do pokoju bez pukania wesz?a sprz?taczka i mówi:
- Dawaj, co masz do sprzedania!
- Co niby mam mie?? – zapyta?em zdziwiony.
- Jak to co. Ty Polak, wy wszystko sprzedajecie.
- Niestety, nie mam nic do sprzedania – odpowiedzia?em zgodnie z prawd?.
Na co ona cicho tylko pod nosem burkn??a: „mo?e ty nie Polak?”, po czym przeprosi?a i wysz?a. „Dziwni s? ci Rosjanie” - pomy?la?em. Taki bogaty kraj, wszystko maj? i tym si? chwal?, a tu jaka? baba chce odkupi? ode mnie u?ywan? bielizn?, a w?a?ciwie wszystko, byle tylko mia?o inn? metk? ni? radziecka.
W tej miejscowo?ci Tiersko? na w?asne oczy zobaczy?em, ?e to, co pokazuj? nam o Rosji w pa?stwowej telewizji, to czysta fikcja. Pod sklepami co prawda nie ma kolejek, ale w sklepie prócz nocników i soku z brzozy nie by?o praktycznie nic. Ci Rosjanie, którzy nie pracowali w hotelu, te? do mnie szeptali, bym co? im sprzeda?.
Przed samym wyjazdem do Polski proponowali mi dziesi?ciokrotne przebicie za narty i buty narciarskie zachodniej firmy, które kupi?em na ksi??eczk? ,,G,, czyli za prac? na kopalni w soboty i ?wi?ta. Aby kupi? te cuda ??cznie ze spodniami narciarskimi i kurtk?, pracowa?em niemal na okr?g?o, pi?tek ?wi?tek. Wiec co, mia?em ten pot i trud sprzeda? ot tak, za ruble? Nie, na pewno tak nisko siebie nie ceni?em. Chocia? pokusa by?a, bo przed wyjazdem zamiast rubli dawano mi nale?no?? w z?ocie. Po powrocie do domu po och?oni?ciu przeliczy?em ceny z?ota i nawet troch? ?a?owa?em, ale za to ten sprz?t mam do dzisiaj, i stanowi on powód do dumy.
Owa wyprawa na narty zrodzi?a we mnie ciekawo?? Rosji i przyja?nie do nas nastawionych ludzi. Chocia? co rusz zdarza?y si? tam zabawne sytuacje. W drodze powrotnej zaliczyli?my awaryjne l?dowanie we W?adyka?kazie, gdzie pilot o?wiadczy? pasa?erom, i? nie ma paliwa, by dolecie? do Kaliningradu. Ale przytomnie zauwa?y? te?, ?e skoro w?ród pasa?erów s? Polacy, to pewnie maj? dolary, a wtedy gdy zrobimy drobn? zrzutk?, to paliwo si? znajdzie.
- Co za dziwny kraj? – pomy?la?em wtedy.
Gdy dwadzie?cia lat pó?niej przeje?d?a?em przez Rosj? w drodze do Dalajlamy w Indiach, w sklepach pod dostatkiem by?o piwa i wódki, pó?ki zape?nione te? innymi towarami, ale ceny - zaporowe. Ludzie, tak jak dwadzie?cia lat wcze?niej, w podró? poci?giem zabieraj? s?onin?, suchy chleb i cebul?, no i bimber, który rozwi?zuje j?zyki. Tych Rosjan, których spotka?em po drodze, zawsze b?d? ciep?o wspomina?.
Kiedy wi?c w 2013 roku stara?em si? o rosyjsk? wiz?, mia?em mieszane uczucia odno?nie mojej podró?y, bo nie wiedzia?em, co mnie tam tak naprawd? czeka. Z jednej strony zdawa?em sobie spraw?, ?e generalnie zwykli ludzie w Rosji s? przyja?nie do nas nastawieni, natomiast relacje z urz?dnikami to cz?sto wy?sza szko?a jazdy, niejednokrotnie kontakt z nimi doprowadzi? mnie wcze?niej do rozpaczy.
Tak wi?c wyrusza?em w t? rowerow? rajz? pe?en nadziei i obaw, bo przecie? przede mn? by?a d?uga droga obliczona na kilka miesi?cy. Co prawda mia?em wst?pny plan, ale zawsze lubi? improwizowa?, wi?c sam nie wiedzia?em, gdzie tak naprawd? si? ta podró? sko?czy. W moich naj?mielszych marzeniach widzia?em siebie przemierzaj?cego ca?? Rosj? z zachodu na wschód, a? do W?adywostoku, ale w ko?cu wybra?em „skromniejszy” wariant – przemierzenie Rosji z pó?nocy na po?udnie, czyli z Murma?ska do Soczi – a to te? dobrych kilka tysi?cy kilometrów, czyli tak, jakbym przejecha? Europ? z najdalszej pó?nocy na samo po?udnie. No i nale?a?o jeszcze do tej Rosji dojecha? i wróci? rowerem, co w najskromniejszym wariancie dawa?o kilkana?cie tysi?cy kilometrów.
Wiedzia?em, ?e nie b?dzie lekko, bo przecie? okolice Murma?ska le?? poza ko?em polarnym, du?o s?ysza?em te? o szalonej je?dzie rosyjskich kierowców. Zamierza?em pokonywa? obszary, gdzie napotkanie nied?wiedzia wcale nie jest rzadko?ci?, a jedna osada od drugiej bywa oddalona o kilkadziesi?t kilometrów. Ale jak zwykle gna?a mnie ch?? prze?ycia prawdziwej przygody, spotkania ró?nych ludzi, poznania tego ?wiata, który jeszcze nie tak dawno przynajmniej w podr?cznikach by? malowany, jako prawdziwy raj na ziemi. Co zosta?o z tego dawnego Sojuza? Ta zagadka wci?? mnie frapowa?a.  I przyznam, ?e nie zawiod?em si? – tych kilka miesi?cy dostarczy?o mi moc wra?e?, którymi cho? po cz??ci ch?tnie si? podziel?. A mo?e zach?ci to innych do odkrywania tego na swój sposób fascynuj?cego, a wcale nie tak odleg?ego od nas ?wiata.
HAJER :lol:

[ Dodano: 26 Stycze? 2014, 08:51 ]
Nie czuj? si? najlepiej, na pogrzeb nie id? a zostaj? z kotkiem. Ten daje czadu ?miga doko?a ogromnego pieca bez wytchnienia tak gdyby chcia? dogoni? w?asny ogon. Oczy niebieskie kota tak jaskrawe ?e nie do wiary.



Gospodarz po pogrzebie nie odzywa si?, bierze w?dk? i razem idziemy na ryby. W Zielonoborsku by? ko?choz, barany hodowali, konserwy rybne tu wytwarzane znane by?y na ca?ej Rosji, a i do Polski sz?y. Zmieni?o si? po pierestrojce z tych wszystkich domów kultury, fabryki, port rybacki,wszystko rozebrali i przepili, najwi?kszy udzia? mieli sekretarze partii i konsomolcy. Mamili ludzi zarobkami, wizj? jaka ich czeka w nowym ustroju, ale szybko gor?czka ?atwych pieni?dzy ich dopad?a wi?c maszyny statkami wytransportowali i zosta?y go?e mury. Wi?kszo?? ludzi ju? wyjecha?a, zostali starcy i pracownicy wi?zienia tym pracy nie braknie.
Na mnie czas wi?c ?egnam si? z gospodarzem – dostaj? informacje by nie zatrzymywa? si? przy ludziach id?cych piechot?, najcz??ciej to wi??niowie po uko?czeniu kary. Nie maj? kasy wi?c id? i kradn? co mog? cz?sto z g?odu. Jak to pytam wychodzi z wi?zienia i nie ma na bilet, ma?o tego nawet kromki na drog? nie dostanie, przecie? kar? odbywa? i co jeszcze mu maj? pieni?dze dawa?.

Tak jak w Niklu cmentarz przy drodze ci?gnie si? kilometrami, co kilka godzin mija mnie samochód cz?sto zatrzymuj? maszyny i pytaj? czy co? potrzeba, a w telewizji ci? widzia?em ot ma?adiec rowerem przez Rosj?.

Pierwsza guma w tylnym kole, wszystkie sakwy do zdj?cia – pustki i cisza, ?e a? w uszach szumi. Serduszko bije mocno, bo stoj? w miejscu gdzie wolna przestrze? wi?c misie by mnie z daleka wyczu?y. Dziwne uczucie tyle tysi?cy kilometrów nic a tu na pustkowiu guma. Dopiero teraz zauwa?y?em ?e tylna opona ?ysa jak moja g?owa a na liczniku 4607 km. Przednia prawie nowa wi?c zamiana ?ysa l?duje z przodu dobra na ty?. Na tyle ca?y ci??ar wi?c wytar?o, zapasowej opony nie posiadam bo sp?on??a gdy zapali? si? namiot. Kolejny dzie? nic mnie nie mija, a mówili ?e Rosjanie jad? przez Finlandi?. Tu droga ró?nie – kawa?ek szerokiej a bywa tak ?e tylko czo?g da?by rad?. Spotykam pracowników lej? asfalt, nie pal? ale dostaje kilka paczek papierosów i butelk? wódki dopiero co nakapa?a, zostaje na nock?.

Gotujemy mi?so z ?osia ubili my dwa dni temu. Barakowóz, dziwny z ty?u ?aduj? ogromne polana drewna bo tam umieszczone s? wrota pieca a piec w ?rodku wi?c kilka kilo mi?sa w garnku l?duje. Przyprawy, dawno takiej nie jad?em tak dobrej potrawy, ka?dy dostaje z kilogram mi?sa, trudno zasn?? wiec zadaj? pytania, co my?licie o olimpiadzie. Trudno co? wyci?gn??. Jeden puszcza ?mierdziela wi?c nagle wszyscy nie ?pi?, pomieszczenie ma?e a smród nie do zniesienia. ?miech i na stole butelka siwego p?ynu z diabelsk? moc?.

Olimpiada to duma i honor Rosji s?ysz?, ale lepiej by?o by za te pieni?dze budowa? drogi, durny jeste? jak sko?cz? olimpiad? to drogi b?d? budowa?, ot na przyk?ad pojedziesz dalej zobaczysz Putin nakaza? do Murma?ska now? drog? budowa?.

A to Putin nakazuje budowa?? - a co nie ma innych tylko wasz prezydent ma decydowa? co robi?? - widzisz Wieczys?aw u nas ci u góry to jedynie si? boj?, a sami nie wiedz? czego, ale nie boj? si? bra? pieni?dzy to ich Putin zamyka, ale przychodzi nast?pny robi to samo. Biedny ten wasz Prezydent mówi? kiedy on ?pi jak takimi pierdo?ami si? zajmuje to co on ma wiedzie? komu droga, komu szko?a ???

Rano kolejna porcja mi?sa i w drog?, podchodzi jeden od asfaltu i mówi za 280 km jest zajazd – a raczej burdel dla finów i naszej dyrekcji, tam zatrudni?a si? moja ?ona, pi?kna czarne oczy Natalia ma na imi?, wejdz tam i powiedz jej ?e jak si? nie zwolni to ja przyjad? na urlop i mord? jej obij?, taki wstyd ?ona w burdelu. A u was w Polsce burdel jest? zapyta? z ciekawo?ci - jest salon si? nazywa, salon masa?u; ot rozpizdziel powiedzia? drapi?c si? po g?owie.


Ruszam z zapasem papierosów, siwuchy w plastikowej butelce i suszonego mi?sa na miesi?c. Przy drodze stoi m?ody ch?opak z s?uchawkami na uszach renomowanej firmy, kiwa wi?c widz? ?e odpicowany mo?e nie z ciurmy. Aleksy jestem jad? autostopem do Petersburga, masz papierosy? zapyta? wi?c daje mu ca?? paczk? -student by? u babci i wraca do domu od doby nikt nie jecha? wi?c id? piechot? a? co? si? trafi, kiwa g?ow? i mówi -no teraz to mnie rower by si? przyda? ale do Petera to jeszcze z osiemset kilometrów.

Gigantyczne skrzy?owanie i jeszcze wi?kszy parking – pan cho? poka?? ci i pokazuje na ogromne rogi ?osia, jelenia -kup pan tanio sprzedam, -ja do Soczi jad? wi?c miejsca nie mam pokazuj?c na sakwy -to wyrzu? wszystko rogi kupuj sprzedasz w Moskwie zarobisz, -no jak a na czym b?d? gotowa? jad?, -bierz za darmo mówi dotykaj?c polskiej flagi. Podzi?kowa?em i ze zdziwieniem ogl?dam jego pojazd, nie wiem czy u nas by zarejestrowali.
Knajpa – przy sto?ach sami kierowcy jedzenie tanie za to napoje s? w cenie nawet woda. Mówi? mi o cudownym miejscu i cudownej wodzie, ale to w kierunku na jezioro Onega, przy okazji dowiaduje si? o pi?knym klasztorze ca?y z drewna cudo Rosji. Wszyscy chwal? klasztory w Kri?y wi?c witaj przygodo i skr?cam w lewo. Ciep?o wi?c krótki r?kaw i droga asfaltowa si? ko?czy i p?askie polne drogi. Rado?? nie opisana we mnie wst?pi?a widoki zapieraj? dech w piersiach tylko zastanawiam si? gdzie ludzie, bo cha?upy ale ludzi nie wida? czasami jaki? stary wiatrak. W ko?cu po kilku dniach jestem pod murami klasztoru – co prawda jeszcze bia?e noce s? ale niebo czerwienieje na horyzoncie ko?o pó?nocy i robi si? szaro. Rozbijam namiot w okolicach klasztoru, ju? si? przyzwyczai?em do stukania w misk? ?e sta?o si? dla mnie norm? wiec zasypiam i stukam miarowo by straszy? niedzwiedzie. Kto? szarpie za namiot – otwieram a tu pop ca?y na czarno jak diabe? wi?c wystraszony zapyta?em o co chodzi? A ty co tak ha?asujesz spa? nie idzie?, -no boj? si? niedzwiedzia i dla tego stukam, -ot durak jaki niedzwiedz tu ludzie si? modl? a misiów tu nie ma.


Rano dopiero doceniam pi?kno klasztoru który wybudowano w osiemnastym wieku a teraz to muzeum pod opiek? mnichów i kustosza. Cisza, pierwsi tury?ci zjawiaj? si? ko?o dziesi?tej rano, wodolotami si? z Piertozawodzka si? dostaj?. Próbuj? negocjowa? cen? na przejazd wodolotem, ale wiedz? ?e jestem industra?cem wiec cena zaporowa. Kij im w oko naciskam na peda? i jestem na trasie g?ównej do Perersburga. Mijam coraz to wi?ksze wioski, jeziora. Pierwsi kapi?cy si? Rosjanie raz si? rozebra?em ale gdy dotar?em do pasa a moje orzeszki znikn??y od razu wyskoczy?em rezygnuj?c z przyjemno?ci.

Napis San Petersburg wida? z daleka, zapowiada si? gigantyczne miasto – gdzie ja namiot postawi?? b??kam si? po przedmie?ciach w?ród betonowych klocków. W ko?cu znalaz?em superowe miejsce krzaki ?e mi?o, obok stoi tir wi?c zas?ania. Zdejmuje namiot a tu nagle z szoferki wyskoczy? kierowca z kijem bejsbolowym zamachn?? si? na mnie mówi?c “tu sra? nie b?dziesz“.

CDN

[ Dodano: 26 Stycze? 2014, 08:53 ]
Nie czuj? si? najlepiej, na pogrzeb nie id? a zostaj? z kotkiem. Ten daje czadu ?miga doko?a ogromnego pieca bez wytchnienia tak gdyby chcia? dogoni? w?asny ogon. Oczy niebieskie kota tak jaskrawe ?e nie do wiary.



Gospodarz po pogrzebie nie odzywa si?, bierze w?dk? i razem idziemy na ryby. W Zielonoborsku by? ko?choz, barany hodowali, konserwy rybne tu wytwarzane znane by?y na ca?ej Rosji, a i do Polski sz?y. Zmieni?o si? po pierestrojce z tych wszystkich domów kultury, fabryki, port rybacki,wszystko rozebrali i przepili, najwi?kszy udzia? mieli sekretarze partii i konsomolcy. Mamili ludzi zarobkami, wizj? jaka ich czeka w nowym ustroju, ale szybko gor?czka ?atwych pieni?dzy ich dopad?a wi?c maszyny statkami wytransportowali i zosta?y go?e mury. Wi?kszo?? ludzi ju? wyjecha?a, zostali starcy i pracownicy wi?zienia tym pracy nie braknie.
Na mnie czas wi?c ?egnam si? z gospodarzem – dostaj? informacje by nie zatrzymywa? si? przy ludziach id?cych piechot?, najcz??ciej to wi??niowie po uko?czeniu kary. Nie maj? kasy wi?c id? i kradn? co mog? cz?sto z g?odu. Jak to pytam wychodzi z wi?zienia i nie ma na bilet, ma?o tego nawet kromki na drog? nie dostanie, przecie? kar? odbywa? i co jeszcze mu maj? pieni?dze dawa?.

Tak jak w Niklu cmentarz przy drodze ci?gnie si? kilometrami, co kilka godzin mija mnie samochód cz?sto zatrzymuj? maszyny i pytaj? czy co? potrzeba, a w telewizji ci? widzia?em ot ma?adiec rowerem przez Rosj?.

Pierwsza guma w tylnym kole, wszystkie sakwy do zdj?cia – pustki i cisza, ?e a? w uszach szumi. Serduszko bije mocno, bo stoj? w miejscu gdzie wolna przestrze? wi?c misie by mnie z daleka wyczu?y. Dziwne uczucie tyle tysi?cy kilometrów nic a tu na pustkowiu guma. Dopiero teraz zauwa?y?em ?e tylna opona ?ysa jak moja g?owa a na liczniku 4607 km. Przednia prawie nowa wi?c zamiana ?ysa l?duje z przodu dobra na ty?. Na tyle ca?y ci??ar wi?c wytar?o, zapasowej opony nie posiadam bo sp?on??a gdy zapali? si? namiot. Kolejny dzie? nic mnie nie mija, a mówili ?e Rosjanie jad? przez Finlandi?. Tu droga ró?nie – kawa?ek szerokiej a bywa tak ?e tylko czo?g da?by rad?. Spotykam pracowników lej? asfalt, nie pal? ale dostaje kilka paczek papierosów i butelk? wódki dopiero co nakapa?a, zostaje na nock?.

Gotujemy mi?so z ?osia ubili my dwa dni temu. Barakowóz, dziwny z ty?u ?aduj? ogromne polana drewna bo tam umieszczone s? wrota pieca a piec w ?rodku wi?c kilka kilo mi?sa w garnku l?duje. Przyprawy, dawno takiej nie jad?em tak dobrej potrawy, ka?dy dostaje z kilogram mi?sa, trudno zasn?? wiec zadaj? pytania, co my?licie o olimpiadzie. Trudno co? wyci?gn??. Jeden puszcza ?mierdziela wi?c nagle wszyscy nie ?pi?, pomieszczenie ma?e a smród nie do zniesienia. ?miech i na stole butelka siwego p?ynu z diabelsk? moc?.

Olimpiada to duma i honor Rosji s?ysz?, ale lepiej by?o by za te pieni?dze budowa? drogi, durny jeste? jak sko?cz? olimpiad? to drogi b?d? budowa?, ot na przyk?ad pojedziesz dalej zobaczysz Putin nakaza? do Murma?ska now? drog? budowa?.

A to Putin nakazuje budowa?? - a co nie ma innych tylko wasz prezydent ma decydowa? co robi?? - widzisz Wieczys?aw u nas ci u góry to jedynie si? boj?, a sami nie wiedz? czego, ale nie boj? si? bra? pieni?dzy to ich Putin zamyka, ale przychodzi nast?pny robi to samo. Biedny ten wasz Prezydent mówi? kiedy on ?pi jak takimi pierdo?ami si? zajmuje to co on ma wiedzie? komu droga, komu szko?a ???

Rano kolejna porcja mi?sa i w drog?, podchodzi jeden od asfaltu i mówi za 280 km jest zajazd – a raczej burdel dla finów i naszej dyrekcji, tam zatrudni?a si? moja ?ona, pi?kna czarne oczy Natalia ma na imi?, wejdz tam i powiedz jej ?e jak si? nie zwolni to ja przyjad? na urlop i mord? jej obij?, taki wstyd ?ona w burdelu. A u was w Polsce burdel jest? zapyta? z ciekawo?ci - jest salon si? nazywa, salon masa?u; ot rozpizdziel powiedzia? drapi?c si? po g?owie.


Ruszam z zapasem papierosów, siwuchy w plastikowej butelce i suszonego mi?sa na miesi?c. Przy drodze stoi m?ody ch?opak z s?uchawkami na uszach renomowanej firmy, kiwa wi?c widz? ?e odpicowany mo?e nie z ciurmy. Aleksy jestem jad? autostopem do Petersburga, masz papierosy? zapyta? wi?c daje mu ca?? paczk? -student by? u babci i wraca do domu od doby nikt nie jecha? wi?c id? piechot? a? co? si? trafi, kiwa g?ow? i mówi -no teraz to mnie rower by si? przyda? ale do Petera to jeszcze z osiemset kilometrów.

Gigantyczne skrzy?owanie i jeszcze wi?kszy parking – pan cho? poka?? ci i pokazuje na ogromne rogi ?osia, jelenia -kup pan tanio sprzedam, -ja do Soczi jad? wi?c miejsca nie mam pokazuj?c na sakwy -to wyrzu? wszystko rogi kupuj sprzedasz w Moskwie zarobisz, -no jak a na czym b?d? gotowa? jad?, -bierz za darmo mówi dotykaj?c polskiej flagi. Podzi?kowa?em i ze zdziwieniem ogl?dam jego pojazd, nie wiem czy u nas by zarejestrowali.
Knajpa – przy sto?ach sami kierowcy jedzenie tanie za to napoje s? w cenie nawet woda. Mówi? mi o cudownym miejscu i cudownej wodzie, ale to w kierunku na jezioro Onega, przy okazji dowiaduje si? o pi?knym klasztorze ca?y z drewna cudo Rosji. Wszyscy chwal? klasztory w Kri?y wi?c witaj przygodo i skr?cam w lewo. Ciep?o wi?c krótki r?kaw i droga asfaltowa si? ko?czy i p?askie polne drogi. Rado?? nie opisana we mnie wst?pi?a widoki zapieraj? dech w piersiach tylko zastanawiam si? gdzie ludzie, bo cha?upy ale ludzi nie wida? czasami jaki? stary wiatrak. W ko?cu po kilku dniach jestem pod murami klasztoru – co prawda jeszcze bia?e noce s? ale niebo czerwienieje na horyzoncie ko?o pó?nocy i robi si? szaro. Rozbijam namiot w okolicach klasztoru, ju? si? przyzwyczai?em do stukania w misk? ?e sta?o si? dla mnie norm? wiec zasypiam i stukam miarowo by straszy? niedzwiedzie. Kto? szarpie za namiot – otwieram a tu pop ca?y na czarno jak diabe? wi?c wystraszony zapyta?em o co chodzi? A ty co tak ha?asujesz spa? nie idzie?, -no boj? si? niedzwiedzia i dla tego stukam, -ot durak jaki niedzwiedz tu ludzie si? modl? a misiów tu nie ma.


Rano dopiero doceniam pi?kno klasztoru który wybudowano w osiemnastym wieku a teraz to muzeum pod opiek? mnichów i kustosza. Cisza, pierwsi tury?ci zjawiaj? si? ko?o dziesi?tej rano, wodolotami si? z Piertozawodzka si? dostaj?. Próbuj? negocjowa? cen? na przejazd wodolotem, ale wiedz? ?e jestem industra?cem wiec cena zaporowa. Kij im w oko naciskam na peda? i jestem na trasie g?ównej do Perersburga. Mijam coraz to wi?ksze wioski, jeziora. Pierwsi kapi?cy si? Rosjanie raz si? rozebra?em ale gdy dotar?em do pasa a moje orzeszki znikn??y od razu wyskoczy?em rezygnuj?c z przyjemno?ci.

Napis San Petersburg wida? z daleka, zapowiada si? gigantyczne miasto – gdzie ja namiot postawi?? b??kam si? po przedmie?ciach w?ród betonowych klocków. W ko?cu znalaz?em superowe miejsce krzaki ?e mi?o, obok stoi tir wi?c zas?ania. Zdejmuje namiot a tu nagle z szoferki wyskoczy? kierowca z kijem bejsbolowym zamachn?? si? na mnie mówi?c “tu sra? nie b?dziesz“.

CDN

hajer-okladka_ttt2.jpg
Plik ściągnięto 137 raz(y) 78,55 KB

_________________
hajer
 
 
 
sekretarz
sekretarz

Dołączył: 22 Sie 2006
Posty: 178
Wysłany: 31 Styczeń 2014, 11:23   Dawaj Mieciu

Mieciu !! - pobi?e? ju? rekord , to jest ju? najd?u?szy post na tym forum ,pisz ?mia?o jeste? czytany .
Sekretariat WSW- wydzia? ds., promocji Hajera 8-) .
 
 
hajer 

Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 57
Skąd: katowice
Wysłany: 18 Luty 2014, 14:08   

JADYMY Kierowca z tira rozpozna? mnie z programu telewizyjnego z Murma?ska. Telefonuje do ?ony by poinformowa? j? kogo spotka?, ja kilka s?ów mi?ych przez telefon zamieni?em, takich komplementów dawno nie s?ysza?em a? mi?o.

Nock? sp?dzi?em w kabinie kierowcy, jeden Stacha?czyk i senno?? ogarn??a w sekundzie. Ko?o po?udnia pobudka i ?niadanie w kabinie tira, konserwa- cebula -s?onina czyli jednym s?owem czym chata bogata.

Mam propozycj?, ?e je?li nie znajd? noclegu w San Petersburgu to mog? po osiemnastej zawita? w progach go?cinnego tirowca. Ta wiadomo?? mnie ucieszy?a, bo do centrum kilkana?cie kilometrów a z noclegiem wielka niewiadoma -oczywi?cie nas?ucha?em si? o bandyckim Petersburgu od kierowcy z tira wi?c ciarki na plecach i raczej nie ciekawie si? zapowiada?o. Na nabrze?u jednej z rzek spotykam Uzbeków -sobota wi?c mamy wolne. Przyjechali zarobi? bo u nich w Uzbekistanie nie ma szans na prac? a jak ju? znajdzie to dostaje kilkana?cie dolarów miesi?cznie. Zagaduj? o nocleg, ale nie zrozumieli o co mi chodzi za razem wida?, ?e si? boj? wi?c przechodz? na tematy ryb co ich ucieszy?o, wi?kszo?? ich diety to ryby z?owione i s?onina bo ka?dy rubel wysy?aj? do domu.

DSC02593 DSC02595 DSC02596 DSC02598 DSC02600 DSC02602 DSC02609 DSC02610 DSC02613 DSC02615

S?oneczko grzeje wi?c podziwiam z daleka z?oc?ce si? kopu?y cerkwi czym bli?ej centrum tym ?owi?cych ryb coraz wi?cej a i na chodniku slalom gigant mi?dzy rozbitymi butelkami po piwie. Co ciekawe rzeka ma cudny zapach nie pachnie mu?em jak w Bangkoku, ale ??k? i nurt porwa? k??by traw na których ptaki przesiaduj? taki sielankowy obraz a? mi?o. Do Smolnego dwadzie?cia kilometrów wzd?u? rzeki kana?ów. Lenin na podwórku pokazuje r?k? kierunek pa?ac zimowy, policjant podchodzi do mnie i co? mamrocze wyci?gam aparat i mówi? kolega zdj?cie mi z Leninem cyknij buntuje si? przez chwil? wi?c mówi? -co Polakowi odmówisz, nie buntowa? si? .

Co prawda bia?e noce w San Petersburgu s? ju? inne. Tam nad morzem Beringa i Bia?ym ko?o pó?nocy niebo robi si? ró?owe po horyzont. Na Neretwie ?miga ?aglowiec o czerwonych ?aglach wkomponowa? si? w czerwone niebo i razem tworz? niesamowit? kompozycj?. Widok ?e rozmarzy?em si? ale czas wraca? na ziemie czyli gdzie tu spa?. Przygl?da mi si? d?u?sz? chwile starsza pan -r?ka dotyka mojej flagi i zagaduje: Polak tak -no tak a co Polaka nie widzia?e?, widzia?em du?o ich tu przyje?d?a ale autokarami a ty rowerem. Blisko masz wi?c nie by?o trudno -czy trudno i opowiadam mu o mojej ca?ej marszrucie a? mlasn??.

Wy Polacy to antysemici jeste?cie, cz?owieku jaki ja antysemita noclegu szukam i jest mi wszystko jedno czy cz?owiek jest czarny -?ó?ty -ró?owy spa? mi si? chce a tu u was s?owa camping raczej nie znane, bo pyta?em i nikt nie wie czy taka instytucja istnieje A ty si? ?ydów nie brzydzisz? kto? ja? zapyta?em -no co ty dla mnie to tylko cz?owiek. No to zapraszam Cie do mnie do domu.

Rafa? mieszka dos?ownie w centrum i tak znalaz?em przyjaciela, który ma grubo ponad siedemdziesi?t lat a ?miga na nogach jak czterdziestolatek. Ja na liczniku 5700 km wi?c trzy dni na piechotk? to sama rado??. Jak ?yje emeryt? rano czarna kasza z mlekiem i wieczorem to samo i tak trzy dni, czasami dokupi cebuli i s?oniny i da si? ?y?…

O Rafale i przygodach w Petersburgu w ksi??ce -wizyta w TV Leningrad i wywiad który da? mi to co najwa?niejsze w podró?y bezpiecze?stwo i przyja?nie nastawionych Rosjan.



San Petersburg wart jest grzechu i polecam z ca?ego serca, acz ostrzegam ceny szalone jak szalone to miasto jest.

Kilka imprez jak dzie? mianowania na stopnie oficerskie b?d? na d?ugo w mojej pami?ci i koncert pod pa?acem zimowym wizyta w Peterhofie.

Pocz?tkowo jad? g?ówn? drog? do Moskwy, ale jak tirowskie bezmózgi zacz?li bawi? w chowanego od razu poszuka?em innej bezpieczniejszej drogi, ale tam taka sama sytuacja. Wygl?da?o to mniej wi?cej tak ; jedzie baranek bo?y i zaje?d?a drog? mijaj?c mnie dos?ownie na centymetry i nagle po hamulcach wywo?uj?c masy kurzu wi?c najcz??ciej ko?cz? w rowie chwytam za kamienie i goni? za pó?g?ówkiem a ten po gazie i tylko ?rodkowy palec wystawia z kabiny, zajebista zabawa ?mieszne, tylko ?e ja mam kolana zdarte do krwi a on rado?ci po pachy.

Staram si? omija? g?ówn? drog?, ale i tak kilkakrotnie te boczne ??cz? si? z g?ówn? magistral? Petersburg – Moskwa.

Kilkakrotnie spotykam kierowców, którzy zasypywali mnie tumanami kurzu wi?c pytam jednego dlaczego tak robi? -bo rowerzysta to jak komar na dupie wi?c trzeba trzepn??. Zawsze gdy na stacji benzynowej by?a kawiarenka zapraszali na kaw? a kilka razy obiadem si? ko?czy?o tak jakby sumienie ich ruszy?o, ?e dobrodusznego polaka chcieli rozjecha?.

W Nowogrodzie pod murami kremla znalaz?em si? przed po?udnie cicho, tylko jeden maszeruje w mundurze matrosa i podszed? zadaj?c pytanie jak mu si? jego mundur podoba. Zacz?? opowiada? w jakim tajnym miejscu s?u?y, zapyta?em tylko M-15 czy M-7, zdziwiony z k?t znam te nazwy. Zza pazuchy wyci?ga butelk? siwuchy a mia?a z siedemdziesi?t procent. Pytam co tu robi w pi?knym mundurze, a na dziewczynki poluj? w my?l za mundurem panny sznurem.

Na nocleg rozbi?em namiot pod klasztorem, akurat odbywa?y si? doroczne zawody rybackie. G?ówna nagroda to ?ód? motorowa, zawody maj? si? zacz?? o czwartej nad ranem, zastanawiam si? kto rano z zawodników utrzyma si? na nogach, alkohol p?ynie jak rzeka. Na zak?sk? ryby w ka?dej postaci, ja zajadam si? zup? rybn? -doskona?a i ogórki kiszone o dziwnym smaku, ale mnie smakowa?y. Rano do zawodów strza?em z sygna?ówki da? sygna? komandor zawodów, to jedyna w miar? trze?wa osoba. Bieganina, jedni wpadaj? do ?odzi i od razu z niej wypadaj? kilku w swoich ?odziach straci?o silniki, bo zapomnieli dzie? wcze?niej przykr?ci?. Kilku ca?kowicie pomylili kierunki i dotarli do grobli i zasn?li.

Dawno nie mia?em takiego ubawu. Zaopatrzyli mnie na drog? w kilogramy ryb i podpowiedzieli, ?e niedaleko jest skansen który warto zobaczy?. Faktycznie stare rosyjskie chaty zabudowania ch?opskie, stodo?y cerkwie. Pustki w tym muzeum wi?c zagaduj? pani?, która sprzedaje s?odycze, a przyje?d?aj? tu z ca?ego ?wiata autokarami, ale na rowerku nie widzia?am ach wy Polacy. Po drodze mijam kilka klasztorów wszystkie z cudownymi wodami, które lecz? nie tylko z pieni?dzy ale i z wszelakich chorób.

Trzysta pi??dziesi?t kilometrów od Moskwy robi? przerw? na kaw? a zapowiada si? na ulew? niebo a? sine od chmur, które w sobie maj? niezliczone litry wody. Za chwil? to wszystko zwali mi si? na g?ow?. Podjecha? na rowerku facet i od razu podaje r?k? Grisza bohater pracy socjalistycznej, a ja Mieczys?aw górnik KWK WIECZOREK odpowiedzia?em.



CDN

[ Dodano: 6 Marzec 2014, 12:10 ]
Re: Kierunek W?adywostok rowerem

Postprzez benbm » Cz mar 06, 2014 11:07 am
JADYMY

Grisza bohater pracy socjalistycznej okaza? si? super kompanem na rower, co prawda rower marnej jako?ci, ale nacisk na peda?y ma mocne. Dawaj co tak wolno s?ysz? co rusz. Dawaj jedziemy do klasztoru uciekniemy przed burz? a za razem zobaczysz jeden z pi?kniejszych klasztorów Rosji, to ulubione miejsce ?ony Putina.

Ju? z daleka wida? dzwonnice Cerkwi i budynków, na tle czarnych chmur wygl?da to bajecznie. Rowery przypinamy jednym ?a?cuchem, Grisza prosi stró?a by przypilnowa?, polak jest ze mn? i by?oby g?upio by przy ?wi?tym miejscu rower podpizdzili. Klasztor ca?kowicie odbudowany wygl?da jak z rosyjskiej bajki. Griszka zapierdziela od obrazu do obrazu ca?uj?c ka?dy po kilka razy, gdy ju? si? zm?czy? zapyta?em Grisza a ty komunista? -pewnie ?e komunista taki z krwi i ko?ci

A jak to si? ma z wiara? komuni?ci nie wie?? w Boga? pewnie ?e nie wie?? odpowiedzia?. A widzia?e? w telewizji jak nasz prezydent si? modli? widzia?em odpowiadam zgodnie z prawd?, na jak pierwszy komunista si? modli to i my cz?onkowie musimy si? modli? paniatno -paniatnoi odpowiadam.

Pop, a raczej przeor zaprasza nas na kolacj? i dostajemy nocleg.


Wiadomo kolacja i nyny czyli skok do wygodnego ?ó?ka. Zapyta?em mojego nowego znajomego jak to si? sta?o ?e ma tytu? bohatera pracy, w odpowiedzi tylko us?ysza?em „jajca mi urwa?o” i jednym ruchem ods?oni? ko?dr? pokazuj?c ?e faktycznie jajec niet. Mia?em rykn?? ze ?miechu, ale kiedy zobaczy?em w co go matka natura wyposa?y?a zamilk?em.

Grisza pracowa? jako mechanik przy pompach t?ocz?cych powietrze do sztolni i kopal? o?rodka badawczego gdzie? tam daleko za Uralem i to tam uzyska? tytu? bohatera. Kiedy mu ju? te jajca urwa?o wróci? z szpitala i towarzyszki dowiedzia?y si? ?e mu jajca urwa?o i ?e z nim by?o bezpiecznie wi?c zacz?? pracowa? na dwa etaty -t?oczy? powietrze do sztolni a w nocy zaspokaja? ciekawo?? samotnych pa? i ?on pierwszych sekretarzy partii i Komsomo?u.

Podczas takiego spotkania pierwszego stopnia jedna z pa? ze zdziwieniem stwierdzi?a, ?e powinien by? uznany za bohatera, i tak na zebraniu partyjnym postawiony wniosek przeszed? prawie w stu procentach.

By? takim socjalistycznym bohaterem to same przywileje, czyli dziesi?? biletów za darmo na przeloty samolotem, wszystkie linie kolejowe za frii i jeszcze niezliczone sprawy.

Putin zlikwidowa? prawie wszystko, ale jeszcze funkcjonuje, ?e mog? za darmo korzysta? z komunikacji w obr?bie trzystu pi??dziesi?ciu kilometrów od miejsca zamieszkania.



Rano po ?niadaniu s?ysz? to co Wieczys?aw jedziesz do mnie do Moskwy? Facet z nieba mi spad? wi?c nacieramy na peda?y razem w strugach deszczu docieramy do Smole?ska, nudne miasto z jeszcze bardziej tragiczn? histori? gdzie mordowano naszych oficerów.

Nock? sp?dzamy w parku w centrum miasta, rano powód?. Namiot dos?ownie w wodzie, ale do ?rodka nic si? nie wdar?o wi?c zdaje egzamin na pi??. Odwiedziny u guru rosyjskich rowerzystów tak przynajmniej mi t?umaczy? Griszka. Facet okaza? si? w?a?cicielem sklepu z wydatnym brzuchem i ostatnio na rower wsiad? kilka lat temu jak uznano go za specjalist? od rowerów i do szcz??cia wi?cej mu nie jest potrzebne, a tytu? guru zobowi?zuje wi?c tyje by powa?nie wygl?da? s?ysz?.

Grisza mieszka 40 min od centrum Moskwy do której dojazd zapewnia mu „elektryczka” czyli poci?g podmiejski. Mieszka w bloku dwunastu pi?trowym, na szóste pi?tro dostajemy si? wind? towarow? z ka?dej strony kamera dla bezpiecze?stwa s?ysz?.

Pokój z kuchni?, za to mieszkanie zap?aci? kosmiczne pieni?dze, bo kafelki i wyposa?enie kuchni z W?och czyli wszystkie urz?dzenia jakie w kuchni powinno si? znale?? by?y na wyposa?eniu. To samo toaleta i wana prysznic made in Italia. W du?ym pokoju wersalka i stara szafa, mnóstwo desek na balkonie i piecyk, pytam o piecyk wi?c dosta?em odpowiedz ?e nigdy nie wiadomo co los mo?e przynie?? a to wy??cz? kaloryfery a to i wojna mo?e si? wydarzy? wi?c on nie zmarznie. Wieczór sp?dzamy na ogl?danie zdj?? z miejsca pracy Griszy, a wi?c metrowe grzyby i robactwo w rozmiarach nie pasuj?cych do przyrody -ot takie eksperymenty przeprowadzali s?ysz?. Zostawiamy rowery i jazda do centrum Moskwy. Biletu nie kupuj s?ysz? b?dziesz „zajczykiem”. Do poci?gu wsiadamy do przed ostatniego wagonu ?cisk jak u nas w latach osiemdziesi?tych gdzie najlepiej by?o wskoczy? do wc i zamkn?? si? od wewn?trz by dojecha? w miar? komfortowych warunkach do celu. Kontroli idzie s?yszymy i ta ca?a masa ludzka spokojnie idzie do nast?pnego wagonu na najbli?ej stacji wszyscy biegiem do ostatniego wagonu, i ta zabawa w ciuciubabk? kilka razy si? powtórzy?a wi?c i mnie udzieli? si? instynkt uciekiniera. Dworzec Leningradzki czysty, mnóstwo policji i tysi?ce pasa?erów. Kilka budynków w stylu pa?acu kultury w Warszawie szerokie ulice i ruch niesamowity.



Ogromna biblioteka imieniem Lenina przypomina bardziej greck? ?wi?tyni?, a my udajemy si? do nowo odbudowanej cerkwi. Gigant to ma?o – jestem ubrany w krótkie spodnie wi?c nie chc? mnie wpu?ci? do ?rodka – bo mam podniecaj?ce kolana pomy?la?em. Do ?wi?tyni wchodz? Rosjanki -mini spódniczki, ?e prawie im wida? „mariolki” cycki wylewaj? si? z biustonosza.

Te skromnie odziane Panny wchodz? bez problemu a ja w gaciach za kolana nie mog? wej??, podchodz? do ochrony i mówi?: Przecie? te ?wi?te postacie spogl?daj?ce z obrazów dostaj? wytrzeszczu oczu i powypadaj? z ram widz?c taka podniet? – odpowiedzi nie dosta?em wi?c wypo?yczy?em chust? zakrywaj?ce wstydliwe m?skie cz??ci cia?a i ogl?dam kilka tysi?cy obrazów w z?otych ramach. Dziesi?tki postaci uwi?zionych w marmurach, jednym s?owem cuda na kiju. Wida? bogactwo w ka?dym calu i setki modl?cych si? postaci.

Kremlowski park zielone trawniki drzewa przystrzy?one na jednakowy wzór.Upa?, ?e pot litrami leje si? po czole i plecach. Kilku turystów rozk?ada si? na trawie, od razu policja i zadyma bo jak to depta? trawniki. Z jednej strony czerwone mury Kremla a z drugiej fontanny i kraina bajek. Ludzie fotografuj? si? z postaciami z bajek wi?c i ja ustawiam si? w kolejce do ch?opa co z?owi? z?ot? rybk?, te? powiedzia?em jedno ?yczenie – zobacz? co z tego wyniknie, ale wychodzi na to ?e rybka g?ucha. Grisza opowiada kawa? o z?otej rybce z serii erotycznej wida? ?e bracia za wschodniej strony znaj? te same kawa?y co my.

Pomnik ?ukowa marsza?ka Rosji otwiera wej?cie na plac czerwony. Ogromne rozczarowanie – wydawa?o mi si? ?e to miejsce jest ogromne a tu nic takiego. Dos?ownie jestem rozczarowany bo jest ogromna ró?nica mi?dzy tym co widzia?em w tv a tym co na w?asne oczko. Do mauzoleum Lenina nie wpuszczaj? bo Leninowi skórka odpada i przechodzi lifting. Pani policjantka by podkre?li? jak? wa?na person? jest warczy na turystów by nie podchodzili do ?a?cuchów odgradzaj?cych od miejsca pochówków ostatnich w?adców Kremla. Ogromna cerkiew kolorowa jak z ruskiej bajki to najpi?kniejsze miejsce na ca?ym placu.

Patrz? na ten czerwony Kreml a Griszka chwali si? mn? i mówi ?e jestem przyjacielem z Polski – ach Polacy ch?tnie znowu by?cie opanowali Kreml s?ysz? od jakiego? obdydo?ka, odwracam si? i odpowiadam – obiecuj? ci ?e ju? nie b?dziemy zdobywa? Kremla i ?e to my Polacy byli?my jedyn? nacj?, która zdoby?a to historyczne miejsce



Czas na marzenia czyli poszukania miejsca gdzie by? pochowany Wysocki – poeta, piosenkarz - dla mnie to miejsce mia?o wi?ksze znaczenie ni? ca?a Moskwa.

Ach Wo?odia wzdychn??em pod Pomnikiem cmentarnym k?ad?c bia?o czerwone go?dziki bo to najta?sza opcja. Po?am w po?owie bo zabior? i sprzedadz? raz jeszcze s?ysz?. Ile? to emocji wywo?ywa?y wiersze i piosenki Wo?odii a teraz na ma?ym cmentarzu w otoczeniu pi?karzy, bokserów najwi?kszych s?aw sportu Rosji jest pochowany. Raz jeszcze na Plac Czerwony jest ju? ch?odniej wi?c przebiera?cy ruszaj? za chlebem a to postacie carów po Stalinów dwóch, ka?dy z nich kasuje w twardej walucie. Zagaduj? i robi? fotk? za jeden u?miech.

Wokó? Moskwy du?o jezior wi?c robimy ca?odniowa wycieczk? po malowniczych okolicach, k?piele i grzyby ot ca?y dzie?. Po po?udniu wizyta u przyjació?ki mojego gospodarza – ot taka bliska mówi Griszka czasami mi ch?opka struga, mruga porozumiewawczo mo?e i tobie wystruga, chcesz? zapyta?. Dziewczyna tylko si? u?miechnie i znika w kuchni. Przyjació?ka – ona te? w sztolniach eksperymentalnych pracowa?a. Pie?ni rosyjskie, kilka drinków i Grisza chwyta za ty?ek przyjació?ki ale ta nie by?a zainteresowana.

Przyjaciel pomaga kupi? bilet na elektryczk? i jad? sze??dziesi?t kilometrów od centrum Moskwy poci?giem bo jak mówi mój przyjaciel Grisza ubij? ci? na drodze z Moskwy jak nic.

W poci?gu jedzie m?ody ch?opak, ma mi pomóc wysi???. By? ?onaty dwa dni i w?a?nie jedzie z dokumentem w reku ?e wolny. Kobiety w Moskwie to tylko pieni?dze a jak nie masz to od razu kochanek, ale rozwód to moja wina. Ja jej miliony obiecywa?em, których nie mia?em. Wyj?cie z poci?gu bez pomocy prawie nie mo?liwe, wysokie schody i jeszcze z metr do ziemi.

A jak niepe?nosprawni daj? sobie rade z tymi schodami? przecie? nie maj? szans wej?? do poci?gu? jak kaleka to po h… ma jecha? poci?giem us?ysza?em odpowiedz


CDN

[ Dodano: 10 Marzec 2014, 07:31 ]
Jutro 11-03-2014 Katowice -Giszowiec MDK Pod Lipami Podró? Hajera przez Ukrain?- Rosj?-Chiny -Pakistan -Afganistan do Indii na nowe zdj?cia weso?e opowie?ci zapraszam w imieniu Organizatorów aaa na godz 18 wst?p bezp?atny HAJER
_________________
hajer
 
 
 
sekretarz
sekretarz

Dołączył: 22 Sie 2006
Posty: 178
Wysłany: 14 Marzec 2014, 09:22   Hajer na Wa?ek

Podbijam temat na pierwsz? stron? - Mieciu no to kiedy zaszczycisz kolegów z WSW osobist? prelekcj? na Wa?ku ? - tak? co to nie nadaje si? do publikatorów , i poka? t? obit? g?busi? osobi?cie ,mam nadziej? ?e nie sprzeda?e? deski ?eby kupi? rower ?. ;-)

sekretariat WSW - wydzia? ds.,promocji Hajera.
 
 
hajer 

Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 57
Skąd: katowice
Wysłany: 16 Marzec 2014, 16:39   

Kochani -prosz? o wybaczenia Deski nie sprzedam do ko?ca ?ycia ,to deska da?a mi tyle szcz??liwych chwil .Rower to przygoda .Obiecuj? ?e na pewno przed kolejn? wypraw? zamelduj? si? na wa?ku .
Pracuj? nad kolejn? ksi??k? wi?c czasu ma?o ,a i zdrowie szwankuje ale to wina moja nie p?ywam z wami .
Szykuje kolejn? przygod? ale to po kolejnym odcinku przygód w Rosji HAJER
_________________
hajer
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group