 |
Forum Wolnego Stowarzyszenia Windsurfingowego
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: 10-lecie |
hajer
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 24520
|
Forum: Sprawy WSW Wysłany: 13 Maj 2016, 06:57 Temat: 10-lecie |
Po wyprawie w końcu zapłaciłem składkę -pewno że będę HAJER |
Temat: Austria rower i wspinaczka cz1 |
hajer
Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 17944
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 24 Marzec 2015, 19:27 Temat: Austria rower i wspinaczka cz1 |
Zapraszam na zdjęcia z Austrii na
www.hajer.com.pl |
Temat: Sezon otwarty |
hajer
Odpowiedzi: 4
Wyświetleń: 8317
|
Forum: Windsurfing Wysłany: 19 Marzec 2015, 08:25 Temat: Pytanie |
Jako że nie pływałem uff 3 lata -tak trzy ot tak wyszło ,a i ten rok zapowiada się marnie bo w czerwcu wyruszam w kolejną wyprawę .Przypuszczam że kody klucze kłódki i inne zabezpieczenia są już dawno zmienione więc z sąd pytanie jak te bramy odczarować .Nadmieniam że składkę za 2015 zapłaciłem HAJER |
Temat: Kirgistan cz 17 powrót do domu |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 10882
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 10 Marzec 2015, 20:18 Temat: Kirgistan cz 17 powrót do domu |
Kirgistan część -17 – Powrót
JADYMY Nocleg a właściwie czekanie na świt – szum rzeki mniejszy, ale jak wychyliłem się z namiotu rzeka nic się nie skurczyła. Próba przejścia na drugą stronę o mało nie skończyła się hipotermią lub utonięciem. Wchodzę do wody a tu dosłownie igły przeszywają moje ciało, to że lodowata woda to jedno, ale czym głębiej tym silniejszy prąd wody, potknąłem się na śliskim kamieniu i popłynąłem na szczęście było mało wody i na tym próba się skończyła. Szybko namiot rozbijam zakładam wszystko co mam do ubrania i zapalam gazową kuchnię nagrzałem namiot i zasnułem.
Ktoś szarpie za namiot wychylam się i nie wieżę, to samochód z hoteliku z Karakal. Ja w lekkim szoku jak menadżer mnie poznał i zapytał co tu robię - jak co próbuje dostać się na drugą stronę,- no to przedni pomysł w połowie byś zginął, pakuj się ja jadę po Austriaków którzy schodzą z gór. Nasłuchałem się po drodze, że głupi jestem bo w tych nurtach na pewno bym zginął. Do miejsca gdzie była płycizna z kilkanaście kilometrów tam wody z metr a maszyna bez problemu go pokonuje. Jakie moje zdziwienie, wystarczyło kilka kilometrów jeden zakręt i nagle przede mną niesamowita zieleń, lasy sosnowe szok.
Austriacka ekipa wspinaczy zadowolona uśmiechnięta, bo lżejsi o kilka tysięcy euro ale za to w górach mieli przewodników kucharza i wszelkie wygody łącznie z centralnym ogrzewaniem w namiocie bo byli z dzieciakami. Mam radochę bo rowerek wyciągnięto z samochodu i dalej mogę pedałować tym razem w dół. Podziękowałem za podwózkę sam bym musiał wracać tą sama drogą, a tak przez ciepłą zielona dolinę. Widać szlak uczęszczany bo mijam duże grupy z plecakami.
Kilka dni zajęło mi dotarcie do Biszkeku zmiana biletu i mam jeszcze sześć dni dla siebie. Jesień w całej swojej krasie – jest wrzesień na ulicach pojawiły się dosłownie ciężarówki z arbuzami, sprzedawcy obdarowują mnie ogromnymi arbuzami, ale gdzie ja to zabiorę. Po trzech miesiącach pierwsza guma, rozbieram rower a tu trzech pomocników się zjawiło. Jeden Chińczyk, biznesmen i jego ochrona, nie miało to znaczenia bo każdy z nich chciał pomóc. Raczej przeszkadzali wiec mówię im że dogonię, uparli się i czekali aż usunę awarię. Uff słyszę kiedy wyciągam łatki takie na jeden przycisk i gotowe. Szczególnie Chińczyk oglądał długo łatkę i poprosił czy może dostać na pamiątkę, pewnie że tak ja za chwilę kończę podróż.
Jeziorko i zatopiona koparka mówią, że chińska więc biznesmen tylko się skrzywił i naciskał na pedały. Piękne widoki jakich w Kirgistanie nie brakuje. Razem docieramy do miejsca gdzie nie mam możliwości dalej rowerkiem więc żegnam się, ale to moi znajomi mówią, że znajdą mi nocleg w hotelu. Właściciel hotelu mieszka w Moskwie więc decyzje o moim pobycie wydaje kucharka. Proponują mi pokój ale ja już się przyzwyczaiłem do namiotu i rozbijam się nad rzeczką, która szumiała mi do snu. Rano miejscowe pijaczki się pojawili bym ich wspomógł więc daję im grosza na zakupy by mi kupili chleb i coś do niego bo najbliższy sklepik kilkadziesiąt kilometrów z stąd. Piechotką na pobliskie wzgórza i doliny widoki zapierają dech w piersi.
To właściwie pożegnanie z Kirgistanem z tą cudowną krainą i aż łezka w oku się kręci, że muszę wracać bo jednak odczuwam ucisk w klatce piersiowej. Po powrocie bracia Rosjanie bo okazało się, że obsługa hotelu większość to Moskwianie jak mówili o sobie. Zamiast chleba przytargali dwie butelki wódki i piwo. Początkowo wściekłem się bo byłem głodny ale oni zaprowadzili mnie do jadłodajni gdzie czekała na mnie iście królewska uczta. Owoce- ryby- zupa -kartoszków też nie brakowało. Wiera szefowa kuchni mówi mi że to już koniec sezonu i wraca do domu zostaną tu tylko te nicponie pijaczki będą pilnować hotelu przez zimę. Dostaję wałówkę na drogę.
Ostatni dzień postanowiłem, że spędzę na spacerku po mieście. Śmieciarka się pali więc robię fotkę i biorę się za pomoc dostarczając wiadrem wodę i tak wspólnymi siłami śmieciarka ugaszona za co mam darmowy transport do centrum. Kupuje kilka pamiątek i już mam wracać by pakować plecak i Matyldę do transportu gdy widzę po drugiej stronie ulicy impreza to wojska desantowe ma dziś święto. Robię zdjęcia więc pytają skąd jestem. O polak nas odwiedził i zanim zaprotestowałem w mojej ręce stakańczyk z wódką i słonina z chlebem. Weterani wszystkich wojen jakie Rosja prowadziła w zeszłym wieku. Zaprosili na imprezkę więc kilka godzin z nimi spędziłem. Jeden z pułkowników mówi mi, że nie lubił Jaruzelskiego bo to on wprowadził stan wojenny, a Rosjanie byli gotowi problem rewolucji rozwiązać siłowo. Tyle miesięcy przygotowań na marne. Ja mając lekkiego rausza zapytałem - a strzelał byś do Polaków? - pewnie że tak taka moja praca była, a zresztą do Polaków bym nie strzelał. W 90 latach podczas puczu w Moskwie strzelałem do swoich to do was Polaczków, przyciska mnie do swoich wielgachnych ramion, a ordery wbijają mi się w pierś.
Pakowanie i jazda na lotnisko. Zostawiłem moje buty które się rozsypały i żal że nie zrobiłem to co zaplanowałem. Czy porażka nie do końca bo dużo zobaczyłem i przeżyłem, ale niedosyt został, a za razem myśl że może kiedyś tu wrócę.
To ponad trzy tysiące kilometrów, asfaltówek bezdroży i trzy miesiące zmagań z słabościami i naturą.
KONIEC |
Temat: Kirgistan cz 16 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 11017
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 25 Luty 2015, 06:24 Temat: Kirgistan cz 16 |
Dziwne to wojsko – spotykam kompanię wojska wyglądają jak szweje, bez broni – co to za armia co nie ma broni? – a to rekruci słyszę od oficera oni swoje wystrzelali i broń została na poligonie po co nosić tam i z powrotem, - no tak odpowiedziałem po chwili namysłu. Maszerują, ja na Matyldzie spokojnie naciskam na pedały i śpiewam piosenkę -”witaj Zosieńko otwórz okienko na wschodnią stronę, daj dla ochłody łyk zimnej wody”. Spodobało się bo równo trzymają krok a ja za to mam zaproszenie na przysłowiową grochówkę więc nie odmawiam. Oficer pokazuje mi drogę przez kopalnie złota więc mnie nie trzeba namawiać ruszam po raz kolejny w góry.
Szeroka szutrowa droga początkowo delikatnie pnie się w górę, co dziwne mijają mnie polewaczki które obficie polewają tą szutrówkę, co kilka kilometrów ustawione rynny tak by dla polewaczek wody nie brakło, za każdym razem gdy mnie mijają wyłaniając strumień wody i naciskają na sygnał dźwiękowy by mnie pozdrowić. Ogromne ciężarówki z zaopatrzeniem dla kopalni złota i gdzie nie gdzie na zboczach gór bieleją jurty.
Słychać szum co jakiś czas wiec z ciekawością zaglądam do wąwozu a tam wodospady kaskady wodne spadające ogromne ilości wody w dół i tak po kilku godzinach ukazała sie dolinka płasko miło i tu zostaję na noc bo pięknie a i pomniki Gagarina ciekawe.
Namiot rozbijam obok jurty, czym zaskarbiłem sobie przychylność miejscowych. Panie -słyszę to ulubione miejsca Gagarina tu przyjeżdżał odpoczywać, a lubił płukać złoto a w tych górach jest tego do oporu. Kanadyjczycy zainwestowali w kopalnie złota i wydobywają w ciągu roku pięć do ośmiu ton złota, ale czy cię wpuszczą tego nie wiem, oni tam obcych nie bardzo wpuszczają ale spróbować warto, no i ciągle mlaskanie czy dam redę bo tam wysoko słyszę. Piękne widoki za każdym zakrętem, aż docieram do szlabanu. Dalej nie można słyszę trzeba mieć zezwolenie od władz kopalni. Do kopalni się nie wybieram jadę do Karakal przez góry więc jakie zezwolenie? Po godzinie przyjechał jakiś ważny i sprawdził mi paszport pomruczał i kazał zaczekać trwało to w nieskończoność więc chodzę po ruinach budynków byłych koszar wojsk radzieckich, kiedyś stacjonowali tutaj broniąc granicy z Chinami, teraz wiatr hula. E Polak a dasz rade? tam wysoko- dam odpowiadam zabieram paszport i dawaj w górę.
Na pierwszą przełęcz prowadzi szeroka szutrowa droga. Trzydzieści siedem serpentynowych zakrętów na każdym odpoczywam kilka minut – tu muszę powiedzieć, że puszczono mnie a ciężarówki formują się po kilka i ruszają w górę konwojem więc system wahadłowy raz w górę raz w dół, sucho ale kurzu nie ma, bo obficie leją wodą. Na wysokości trzy tysiące czterysta rozbijam namiot jak na jeden dzień to jest ok. W nocy wiatr wiał od lodowców więc obudził mnie chłód więc ubieram się na cebulę po mimo to zmarzłem. Lekko podgrzałem gazem bacząc by nie zasnąć jak w Rosji i pożar gotowy. Rano koło dziesiątej już cieplutko słoneczko przygrzewa i znowu kolejne pętle ostro w gorę tym razem w chmurze pyłu aż mi dech zapiera.
Wysiłek niesamowity, są odcinki że nie daję rady więc pcham Matyldę klnąc na los jaki sam sobie zgotowałem tym bardziej, że co jakiś czas mijają mnie konwoje ciężarówek zasłaniając widok i taki kurz jak na kopalni przy wydobyciu, nie widać na wyciągnięcie ręki. Późnym popołudniem dotarłem na kolejną przełęcz już czterysta metrów wyżej. Dalej nie można słyszę są roboty strzałowe. Trzęsienie ziemi to mało jak odpalili ładunki to ziemia się zatrzęsła a fala uderzeniowa w postaci podmuchu przyszła dopiero po chwili. Co prawda ja czasami jednorazowo strzelałem ładunkiem trzydzieści dwa kilo barbarytu, a tu słyszę odpalają tony dynamitu na raz.
Na przełęczy chce rozbić namiot, ale strażnik który reguluje ruchem samochodowym zaprasza mnie do swojej pakamery. Od razu na stole wódeczka słonina i ogórki, po co ty się tam pchasz? na teren kopalni cie nie wpuszczą a dalej rzeka i przez nią nie dasz rady rowerem bo głębina. Jedynie nad ranem możesz spróbować jak lodowce mniej wody oddają, ale to niebezpieczne. Jest jeszcze jedna stara wojenna droga prowadząca do granicy z Chinami ale tam dawno wszystko zarosło, pogranicznicy czasami jadą tą drogą ale ja ich nie widziałem kilka dni.
Nocka w cieple i w łóżeczku to daje siłę na dalszą drogę. Faktycznie dojechałem do skrzyżowania i dalej władze kopalni nie pozwalają trzeba mieć zezwolenie nie Kirgiskie a Kanadyjskie ci w praktyce takowego nie wydaja. Mknę bo płasko i faktycznie urosła przede mną rzeka i to szeroka, woda lodowata więc ciarki przechodzą, postanawiam zostać na noc i spróbować nad ranem przeprawić się przez nią.
CDN |
Temat: Kirgizja cz 15 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 10477
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 12 Luty 2015, 12:09 Temat: Kirgizja cz 15 |
Śnieg jak spadł tak jeszcze szybciej stopniał gdy słoneczko pokazało swoje oblicze, długo trwało pakowanie. Dawno nie podróżowałem z dziewczyną więc poganiam, że szkoda czasu by zostać na tej przełęczy. Samo jezioro jest drugie pod względem wielkości w Kirgistanie i leży na wysokości 3000 m, nazwa jeziora dosłownie brzmi „OSTATNIE”. Ma rozmiar 28 na 19 km i jak na jezioro górskie bardzo płytkie bo tylko 13 m głębokości. W ten rejon nie dociera żaden transport publiczny, rower oznacza niesamowity wysiłek. Wiatr wieje codziennie minimum 6 bof. Zostaje jedną noc i poddaję się wracam na szlak.
Gorące buziaki dla Turczynki i wracam na szlak czyli do miejscowości Koczkor. Tym razem łatwiej bo większość z górki po szutrowej drodze. Miasto Koczkor nic ciekawego, jedno skrzyżowanie ze światłami nawet nie wiem po co – ruchu prawie nie ma. Miasteczko leży na wysokości 1800 m i zamieszkuje go ok 14 tyś ludzi, bardzo długo osada nosiła nazwę Stołypin nadana na cześć Rosyjskiego dygnitarza. Dopiero po rewolucji październikowej bolszewicy nadali jej nazwę obecną czyli „Miejsce bez śniegu „bo faktycznie rzadko tu sypie śnieg.
Obok skrzyżowania mały hotelik, zakotwiczyłem na dwa dni, jaka radość spanie w łóżku w czyściutkiej pościeli. Hotelik oprócz mnie zajmują Szwajcarzy na motorach. Maja do dyspozycji kierowcę, który jest za razem przewodnikiem. Koszt takiej wyprawy wraz z wypożyczonym motorem to tysiące dolarów na osobę na miesiąc, ale za to wszystkie możliwe udogodnienia i luksusy.
Kieruję się w kierunku jeziora Isi Kul, mijam pomniejsze jezioro, ale prawie wyschło stan wody od kilku lat obniżył się o prawie dziesięć metrów. Rozbijam namiot i od razu podchodzi do mnie pasterz z zapytaniem czy umiem prowadzić samochód, bo kupił ładę i siostra nauczyła go prowadzić. Jedz ze mną pokażę ci kilka ciekawych miejsc. Nawet się nie zastanowiłem od razu widzę, że facet kumaty – jedynka i po gazie że silnik o mało z pod maski nie wyskoczy, wbija na gwałt drugi bieg z pod maski zaczęło kopcić coś zazgrzytało i buchnęło parą jak w parowozie. Samochodem zatrzęsło i stoimy. Klapa maski do góry a tam wystaje tłok który przebił silnik, kierowca podrapał się po głowie i z bagażnika zabrał młotek i bije po tłoku – Co robisz? zapytałem jak co wbije ten tłok w silnik i jedziemy dalej. Stuka jakimś cudem tłok wbił z powrotem zadowolony wręcz szczęśliwy że wykonał dobrą robotę. Zakręcił stacyjkę i nic tłumacze że to już koniec silnik do wymiany. Przyjechała jego siostra konno i zabrała nas na oklep nad brzeg jeziora.
Gospodarstwo mojego gospodarza to kilka stajenek dom mieszkalny i jak to gospodarz ujął porządek musi być, co do porządku mam trochę inne zdanie.
Droga dziurawa więc slalom gigant to mało, mijam dziwaczny płot w kształcie jurt kolorowych płotów. Dziwacznie to wygląda jakaś radosna twórczość – to pomysł jednego z Prezydentów który okradł kraj ze złota i wyjechał do Białorusi tam znalazł ochronę i gad będzie żył z naszej krwawicy słyszę od rozgorączkowanego Kirgiza. Zaprasza mnie na obiad zresztą nie tylko mnie ale też Rosjan którzy przyjechali tirami by skupować płody rolne czyli morele brzoskwinie a w tamtych okolicach aż gęsto od sadów. Takiego tira ładujemy kilka dni i dalej do Rosji tam sprzedajemy na pniu każdą ilość bo z tego rejonu owoce maja mnóstwo cukru w sobie. Rosjanie bardzo przyjaźni tym bardziej opowiadam o swoich przygodach zeszłorocznych jakie mnie spotkały jadąc przez Rosję. Dużo słyszeli o Polskich jabłkach i tu pytania czy dobrze by było przyjechać do nas i zrobić biznes na tym to ja się nie znam a na tematy polityczne unikam i lawiruje by nikogo nie obrazić.
Budynki, ogrom radosnej twórczości za czasów sojuza to miały być sanatora hotele uzdrowiska wszystko szlag trafił z chwilą gdy objął władze Gorbaczow słyszę. To on jest winien że bieda w satelickich krajach to on oddał kraj w ręce Amerykańców a ci tylko chcieli rozbić naszą ojczyznę dobrać się do naszych bogactw. Mówili nam ze od teraz jesteśmy wolni. Kanarka zimą przystawić do okna otworzyć drzwiczki i lataj sobie jesteś wolny i ile uleci jak go karmili, dbali, chuchali i co gdzie ma polować jak nie umie tak nas załatwił Gorbaczow, my go tu nienawidzimy to zdrajca, jeszcze kilka cierpkich słów na temat żony Gorbaczowa aż mnie ciarki przeleciały. Dowiaduję się o ciekawych formacjach skalnych więc skręcam w szutrową dróżkę i łapie pierwsza gumę to prawie 3 tyś bez awarii a tu na takim bezludziu, szybko biorę się za pracę i nawet nie wiem kiedy jest ze mną kilku Rosjan na wakacjach. Zamiast podziwiać uroki pobliskiego kanionu podziwiają moje łatki samoprzylepne kiwając głową jakie to nowości techniczne w świecie rowerów. Oczywiście reklamuję mój rower więc podziwiają hydraulikę i inne bajerki jest miło więc jadę za nimi i razem zwiedzamy kanion.
Jestem zaskoczony a raczej szok i niedowierzanie że takie formacje skalne. Wszystko w różnych odcieniach czerwieni więc wtapiam się w ten bajeczny siat. Bajka za bajką, można spotkać wszystkie cudowne zabytki od sfinksa po chiński mur to tylko kwestia wyobraźni, czasami skały przypominają skórę smoka jak i erotyczne figury. Wtopiłem się w ten bajeczny świat taki powrót do dzieciństwa. Wieczysław dawaj z nami nad jezioro słyszę od poznanych znajomych.
Jezioro już cieplutkie. To jest różnica po trzech miesiącach słoneczko zrobiło swoje, z za chmur wyłoniły się potężne góry Pamiru a na jezioro wypłynęli kajakarze. To kadra narodowa Rosjan. Ćwiczą bo jezioro położone wysoko w górach więc idzie osiągnąć wyniki. Ten sielski i bajeczny nastrój przerywa dźwięk strzelaniny wybuchów granatów, odbija się echem od pobliskich gór – nie martw się to nie wojna to wojsko ćwiczy na poligonie.
CDN
\ |
Temat: Kirgistan cz 14 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 11206
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 29 Styczeń 2015, 08:53 Temat: Kirgistan cz 14 |
JADYMY
Postanowiłem przez Jalal Abad dostać się do Naryn okrężną droga, ale na trasie była tylko jedna przełęcz. Tak wynikało z mapy, ale nie opisano na jakiej wysokości. Przed samym miastem droga skręca w lewo i jakieś pięćdziesiąt kilometrów asfaltu i dalej szutrowa w miarę równa, ale skaczę jak po czołgowisku. Po kilku kilometrach jazdy strzela mi tylny bagażnik na całe szczęście to część łącząca bagażnik z rowerem, listwa z otworami. Oklejam sznurkiem i klejami paskudnie to wygląda, ale cóż na tym bezludziu można było zrobić.
Spotykam pracowników utrzymania ruchu drogowego mają z sobą ogromnego psa który warczy na mnie. Właściciel bezdusznie kopie go by się uspokoił, próbuje bronić pieska i o mało sam byłbym pogryziony. Dostaję wiadomość, że za 10 km jest wioska i w niej kowal to może mi coś poradzi z bagażnikiem. Wioska ciągnie się kilometrami, ale kowala wszyscy znają więc nie ma problemu. To nie problem słyszę od kowala zrobimy nówkę wiec część dorobił w godzinę i jeszcze jedna na zapas, bagażnik jak nowy. Za usługę kupuje dwie butelki piwa i na noc zostaję u kowala. To jedyny specjalista w promieniu kilkuset kilometrów, jest dentystą, kowalem a i poród jak trzeba to odbiera, ot taka złota rączka. Dostaję wskazówki żeby nabrać wody i jedzenia bo czekają mnie pustkowia i dopiero po stu km będzie wioska, ostrzega przed rzeką nie wchodzić bo prąd wody i wiry wodne nie jedno życie zakończyło.
Jeździec na koniu pyta czy nie widziałem konia karego bo zwiał, a to koś zaprasza mnie bym odpoczął i tak miło mi czas upływa jadąc przez tą dziwna wieś. Spotkałem po drodze Szwajcara na rowerku jedzie do Chin więc tylko kilka słów i każdy w swoją stronę. Ekipę naprawiająca drogę zastałem w innym miejscu latają dziury na tyle ile mają pieniądze a najczęściej mają na dwa trzy dni i do końca miesiąca wolne.
Mijam stare kurhany i nagle płaskowyż się kończy w jazda w dół. Obwód naryński jest najbardziej centralnie położonym regionem Kirgistanu, ma powierzchnie 45 tyś km kwadratowych na całym obszarze mieszka ok dwieście pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Obwód ustanowiono w 1939r przez ZSRR pod nazwą „PROWINCJA TIEN-SZAN”, zlikwidowali w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku i ponownie przywrócili w latach siedemdziesiątych, obecnie rejon ten jest najbardziej Kirgiski. Etnicznie Kirgizi stanowią 99%,dużą część zamieszkała leży na wysokości 3500 m. Rejon ten jest aktywny sejsmicznie. W 2006 roku trzęsienie 6 w skali Richtera zniszczyła ponad sześć tysięcy budynków.
Prędkości nie da się rozwinąć bo dziura na dziurze i kilka razy wylądowałem w rowie. Droga szeroka ale w wąwozie robi się dosłownie na tyle wąska, że samochód wymijający jechał dosłownie oponą nad przepaścią, ale widać że maja doświadczenie. Rwąca rzeka dosłownie daje taki odgłos że nie można się skupić ale za to cudowne widoki których nie zapomnieć się nie da.
Naryń leży nad rzeką o tej samej nazwie, mieszka tu ok 35 tysięcy ludzi. Położony jest na wysokości 2500 metrów nad poziom morza. Historia tego miejsca to okres jeszcze ze starożytności. Przechodzi przez ten region jedna z nitek jedwabnego szlaku. W dalszym ciągu miasto spełnia taka samą rolę jak przed wiekami. Każdy kto jedzie i powraca z Chin musi zatrzymać się w tym mieście. Obecny Naryn datują na 1868 rok bo wybudowali tu Kozacy stanicę, nic nie zostało ponieważ w 1920 roku przez miasto przebiegał front wojny miedzy bolszewikami a białymi i miasto zniszczono do fundamentów. Nie mniej jednak po bitwie wielu żołnierzy osiadło w tym miejscu dając podwaliny dzisiejszego miasta. Docieram do miasta późnym wieczorem, napotkany milicjant odradza mi rozbijania namiotu nad rzeka, mnóstwo tu narkomanów, pracy nie ma więc lepiej jedz do hotelu. Jadę więc za przedstawicielem lokalnej władzy. Hotel dobre czasy miał już dawno za sobą, cześć restauracyjna porozbijane okna straszą. Na recepcji bardziej przypomina siedzibę stróża nocnego. Policjant mówi żeby mnie potraktowano jak swojego i ceny dla Kirgiza mają mi zaproponować. W korytarzy wersalka. Na niej panny o martwych twarzach i szeroko rozstawionych nogach kiwają palcem i szepcą cichutko czy nie zechciał bym skorzystać z ich usług. Milicjant tylko na cały głos, a bladź jedna z drugą i panienki grzecznie siadają jak w ławce szkolnej, podczas matury. Pokój na czwartym piętrze tv i specjalnie dla mnie ciepłą wodę odkręcili. Miasto wymarło, kiedyś krążyły po mieście trolejbusy teraz tylko rozebrane autobusy straszą. Kupuję na bazarze zaopatrzenie i butelkę czerwonego wina. Po drodze spotykam szewca, ten częstuje mnie bimbrem i opowiada historie jak miasto żyło i to bogato żyło. Teraz trudno przetrwać większość młodych uciekło do Rosji zostali staruszkowie i typy z pod ciemnej gwiazdy. Ostrzegają by wieczorami siedzieć w hotelu. Opuszczam miasto wcześnie rano większość mieszkańców śpi i tylko hula wiatr.
Czuję się dobrze więc postanawiam zobaczyć jak wygląda jezioro Seng-kul, ruszam droga remontowaną -a raczej odbudowywaną od nowa przez chińczyków. To jedyna droga prowadząca do Chin. Jadę początkowo w tumanach kurzu mijają mnie ogromne ciężarówki, takie widziałem na trasie przez pustynie Atakama w Boliwii. Częstym widokiem były samochody stojące na środku drogi wymieniające koło. Kto ma ten szczęśliwy jedzie dalej kto nie odkręca i z kołem do Narynia. Kilka zdewastowanych hoteli po drodze na przełęcz Dolon leżącej na 3050 m. Pierwsze podjazdy na serpentyny to mijanie eis z ciężarówkami a to nie należy do przyjemności, trąbią jak szaleju by się najedli. Jest jeden sklepik przy drodze więc zakupy i dalej. Sama przełęcz nic ciekawego bo rozkopana przez buldożery, budują nową trasę więc sam wierzchołek przełęczy rozkopany i jedno wielkie bagno. Ale po drugiej stronie góry odcinek 20 km i dalej aż do skrzyżowania w kierunku nad jezioro rewelacja znów 50 km na godz licznik pokazuje.
Radość z dobrej drogi trwała bardzo krótko. Odbijam w kierunku jeziora i znowuż pod górę tym razem ostatni odcinek pcham, bo droga szutrowa a w dodatku nafaszerowana dziurami. Przed oczami ukazuje się szeroka dolina, mijam coś w rodzaju miasteczka ale pusto głucho a w oddali widzę kogoś na rowerze. Zaskoczenie to młoda dziewczyna jedzie do Turcji i mówi, że jest Turczynką. Pyta czy znam drogę i jak myślę gdzie ta droga nad jezioro… Pokazuje palcem na ośnieżone góry to tam widząc serpentyny. Jedziemy i pchamy na zmianę. Wieczorem rozstawiamy namioty przed samą przełęczą zrobił się minus i zaczęło sypać i zrobiło się biało Turczynka zabrała śpiwór i przyszła na noc do mojego namiotu bo raźniej i cieplej. Kiedy rano obudziłem się wszystko przykryte kilku centymetrową warstwą śniegu, gdy nagle kamienie zaczęły się rosząc, nic nie piłem nic nie brałem, ale szybko okazało się że to ogromne stado Jaków budziło się z snu CDN |
Temat: Kirgistan cz 13 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 11062
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 16 Styczeń 2015, 08:36 Temat: Kirgistan cz 13 |
JADYMY
Mamy szczęście buda zatrzymuje się nad urwiskiem a i wiatr ucichł i wyłoniło się słoneczko, dosłownie w mgnieniu oka nie było śladu po śniegu. Poniżej budy dla pracowników utrzymania ruchu, piękna łąka, a na horyzoncie kolejna nawałnica się zbliża. Dzieciarnia z zaciekawieniem mi się przygląda jak rozbijam obozowisko. Namiot dosłownie zginało aż do samej ziemi, ale ani kropli deszczu nie przepuścił. Kolejna zawierucha, ale tym razem odpalam maszynkę do gotowania i ogrzewam namiot, nie zasypiam mając w pamięci pożar, podczas podróży do Rosji. Tym razem czekam aż moje rzeczy z lekka przeschną.
Wieczorem miejscowi zaprosili mnie na kolację, jak zwykle baranina w każdej postaci, ale na zimno bo komin im zerwało. Baranina na zimno to porażka kulinarna, sadło i tłuszcz nie do przełknięcia ale miejscowym to nie przeszkadza. Zapijamy bimbrem o zapachu wymiocin, udaję szczęśliwego ale prawda taka że nie dałem rady więc wyskoczyłem z jurty by wszystko co zjadłem oddać matce naturze. Miejscowi mają ubaw a dzieciaki naśladują moje odgłosy spawania. Poranka nie pamiętam, bo pobudka koło południa, pod namiotem stoi z dwa litry kumysu i suchy placek. Dzieciarnia na osłach jedzie w kierunku rzeki po wodę do picia, kiwają mi przyjaźnie. Pomagam im nabierać wodę, biedny osiołek ma na garbie dwa pojemniki po pięćdziesiąt litrów wody, do tego dwójka dzieciaków na plecach i tak mozolnie kilka set metrów pod górę.
Pogoda po dwóch dniach poprawia się na tyle że mogę ruszać w dalszą drogę. Przydrożny pszczelarz przygląda się z ciekawością i dostaje słoik miodu na drogę. Nad rzeką zrobiło się gwarnie, to rozbijają obozowiska wakacyjne miejscowi. Całe rody zapraszają, ale tak na jeden dzień z każdym się zbratać to ja za kilka lat do domu nie wrócę.
Przede mną zrobiło się płasko więc kilometry uciekają, gdzieś w oddali ogromne jezioro i widać drogę która wije się dokoła czyli już wiem że ze sto kilometrów do objechania. Po drodze mijam znowuż, Chińczyków ci akurat budują linie wysokiego napięcia. Imponująca budowla, ale nie mogę się z nimi dogadać więc mozolnie raz z góry a raz pod. Wieczór więc zatrzymuję się przy przydrożnej restauracyjce. Właściciel od razu sam zaproponował miejsce pod namiot obok jego dumy czyli gołębnika. U nas kiedy byliśmy mali a dziadki puszczali gołębie śpiewaliśmy całym chórem podwórkowym: „Kiedy ranne wstają zorze w niebo patrzą gołoborze i z nadzieją patrzą w niebo czy nie leci coś obcego”. Zawsze dostaliśmy po kopalniaku czyli cukierku czarnym jak węgiel za tak nabożną pieśń.
Tu dowiaduję się, że nie tak daleko na rzece Naryń Rosjanie budują elektrownię wodną a Chińczycy linię wysokiego napięcia. Dotychczas prąd płynął przez Uzbekistan, Kazachstan do stolicy ale po drodze sąsiedzi kradną wiec teraz będzie tylko dla nich a nadwyżkę będą sprzedawać, cała linia ma mieć ponad sześćset kilometrów. Przed nocką siedzę z moim gospodarzem i oglądamy tak jak bym przeniósł się w czasie.
Tylko niewielki pas zieleni obok rzeki, ale i on szybko znikł i kolejny pustynny obraz przede mną. Masakrycznie gorąco więc dosłownie topię się we własnym pocie. Przed przełęczą jedno jedyne drzewo, które dawało cień więc dosłownie wtuliłem się w ramiona tego drzewa i zasnułem. Malezyjczyk jestem jadę do Chin a ty?do Osz odpowiadam, ale razem kilka godzin leżymy plackiem bo upał niemiłosierny i tylko podanie dłoni i każdy w swoją stronę. Wieczorem upał zelżył więc dotarłem na ponad trzy trzysta. Na przełęczy była nieczynna lodówka w niej stary but i mały sklepik, ale w nim tylko papierosy, na szczęście była herbata z mlekiem i masłem to dodało mi siły.
Sam nie wiem jak nazywa się miejscowość, do której dotarłem udałem się w kierunku z którego dobiega muzyka. To hotel, swoje już przeszedł widać to na pierwszy rzut oka. Obok hotelu jeziorko i jest trochę ludzi bo od wody bije chłód, od razu jestem zaproszony do stołu. To inżynierowie od energetyki odpoczywają i od razu proponują mi nocleg w Hotelu. Dla mnie to sama radość tym bardziej że nie pamiętam jak wygląda nocleg w normalnym łóżku. Zasypiam przy stole ale nie dają za wygrana odprowadzają do pokoju, prysznic i z powrotem na kolację. Oprócz koniny i kurczaków alkoholu, ale już importowanych z Rosji. Dostaję wykład o elektrowniach wybudowanych na rzece. Nocą dociera do naszego towarzystwa kilku biznesmenów i komendant policji. Kolejny dzień to odpoczynek nad jeziorem i w drogę tym razem wzdłuż kanionu dającego cień i w dole turnusową wstęga rzeki. A le i tak dostaje po tyłku bo przełęcz za przełęczą a tunel za tunelem, a i ruch ciężarówek nie mały te widząc mnie na drodze przyjaźnie trąbią że strach się bać.
Dawno nie miałem tyle radości praktycznie sześćdziesiąt kilometrów z góry, patrzę tylko by nie przekroczyć pięćdziesiąt na godzinę. Gorący wiatr daje mi się we znaki bo trudno nabrać powietrza w płuca. Czasem widzę rybaka na łodzi ale nikogo poza tym nie mam.
Łapczywie pije wodę i zakrztusiłem się i kolejny ból w klatce piersiowej kaszel i za każdym razem krew, no strach zagląda do oczu. Docieram do domku nad jeziorem coś w rodzaju miejsca gdzie z pobliskiego miasteczka przyjeżdżają się kąpać, to miejsce gdzie wpływa gorące źródło. Właściciel emerytowany górnik kopalni uranu okazał się pomocny, zadzwonił do znajomego ten do syna i tak poznałem chirurga i jego rodzinę. Nic to nie dało bo jedyny rentgen zepsuty wiec pomóc mi nie może ale proponuje zakończyć podróż i wracać do Biszkek a najlepiej i najniebezpieczniej dla mnie to powrót do domu. Pech to mało ale już wieczorem krwawienie ustaje więc zajadam się miejscowymi specjałami i słucham o okolicznych kopalniach węgla i uranu.
Jeszcze przed rozpadem ZSSR wybudowano nowoczesna kopalnie i zakład wzbogacania uranu, ale jak Rosjanie wyszli, kopalnia tylko straszy ale maszyny jeszcze stoją wybudowano na rzece ogromny port rzeczny by tanio spławiać uran i węgiel ale to już historia. Dużo ludzi ma pylice płuc ci najwcześniej umierają. Kiedyś jeszcze do sanatorium wysyłano teraz zapomnij większość nie ma emerytur a jak już są to 50 USA ale to nieliczni szczęśliwcy. Reszta pracuje w biedaszybach i odsprzedają węgiel. Pytam o zgodę na wejście do takiego biedaszybu ale nie zgodzili się bo jak sami mówią plujesz krwią i co mamy cię tam zakopać. Opowieści o katastrofach kopalnianych do białego rana i ja opowiadam o naszym górnictwie, trochę naszych maszyn znali. Nie zjeżdżają szybami w dół a sztolniami w tym rejonie wydobywano 3 miliony ton. Wybrałem się na wycieczkę po mieście z moimi nowymi znajomymi. I podejmuję decyzję że nie dojeżdżam do Osz a jadę do Narynia i dopiero koniec wyprawy ale jak się okazało to nie takie proste.
CDN :D
Zdjęcia na www.hajer.com.pl |
Temat: Kirgistan cz 12 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 10852
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 7 Styczeń 2015, 10:41 Temat: Kirgistan cz 12 |
Paryż to miejscowość sklejona z bud i szałasów z blachy falistej. Nikt nie wie dlaczego i jak powstała. Skoro ludzie się tu zatrzymują znaczy się należny postawić meczet. Jest późny wieczór, minus trzy stopnie i wszystkie norki zajęte więc proszę o pozwolenie rozbicia namiotu przy meczecie. Tym bardziej ostrzegali mnie przed złem jakie tu istnieje czyli prostytutki, drobne pijaczki. Do późna w nocy piątkowe modlitwy a ja zasypiam w rytm modlitw do Allacha.
Rano zwijam obóz robię zakupy i jazda,daleko nie zajechałem zatrzymują mnie dwie młode dziewczyny -pytają o narodowość no Polak a o co chodzi, jedna z Pan wyciąga książeczkę i wertuje, po chwili podaje mi do ręki. Jezus cię kocha czytam w języku ojczystym. Wiem, odpowiadam ale chcę się ich pozbyć a na nauki nie mam humoru ani chęci. Mówię, żeby zaczekały aż rozbije obóz kilka kilometrów dalej. Mam ziemniaki, cebule i tylko jeden kondon. Na reakcję czekać nie musiałem bo dziewczyny uśmiechnęły się i odeszły, trochę mi się później głupio zrobiło bo potraktowałem dziewczyny z buta, no trudno nie zawsze mam dobry dzień.
Rozbijam się obok znajomych mojego Pana kierowcy, który został przed przełęczą, już im o mnie donieśli więc od razu baran na ruszt. Trochę mi się słabo zrobiło bo jeszcze biedak dygotał jak zainstalowano na bazie butli gazowej palnik i tak na pół żywca opalali, straszny widok ale oni mają inna wrażliwość. Mięso na ruszt a flaki do garnka łącznie z podrobami gotowały się całą dobę. Ubawiły mnie sztuczne kwiatki wbite w ziemie wyglądają z daleka jak prawdziwy klomb kwiatowy.
Akurat w tej jurcie podstawą jedzenia był chleb, inny niż w naszych piekarniach płaski okrągły, smaczny po upieczeniu ale gdy ostygnie robi się gumowaty. W jurcie mają zestawy do herbaty i sztućce co widziałem bardzo rzadko. Mięso długo gotowało się w dużym garnku i gdy było miękkie nadziewano na ruszt i nad małym ogniem z dwie godziny, polewając co chwilę nie znaną mi przyprawą w płynie. Rosół bo tak bym to nazwał każdy dostał w czarce do wypicia, przy pierwszej czarce odruch wymiotny, ale wstrzymuję powietrze i daję radę z pełnym uśmiechem. Na darmową zupę zaraz zleciały się dzieciaki z pobliskich jurt, wypisz wymaluj jak na Holecku podczas świniobicia. Dla mnie osobiście to było wielkie święto, bo za trzymanie świni za sznurek przywiązany do nogi dostawałem dwa złote i kanka zupy po gotowanych krupniokach. Jak był fajny świnio morderca to i krupniok i żymlok się trafił, później z przyjaciółmi na murku nad hasiokiym my konsumowali, a jedli my „gipko” by starsi nie wprosili się na uczta. Tylko jeden raz świnia mi „pitła” i kasy nie było.
Teo Aszy tak nazywa się płaskowyż leży na wysokości prawie 3 tys metrów. To ponad 100 km dolina otoczona z obu stron górami, te zaś okraszone śniegiem wyglądają fantastycznie. Piękne miejsce mówią moi gospodarze, ale latem. zimą temperatury spadają do -60 stopni. Część stad wyprowadzają na niziny, ale większość zostaje jeśli zginie zimą 1/3 stada to jest ok. Wilki robią swoje, teraz lato więc siedzą wysoko w górach, ale zima atakują ludzi i wszystko co nadaje się do jedzenia. Kilka przypadków było, że po człowieku zostały tylko zakrwawione ubrania, jak dojedziesz do przełęczy Ala Bel to tam nie rozbijaj namiotu zjedz z przełęczy do ludzi.
Do samej przełęczy droga super nowy asfalt. Mijają mnie ciężarówki, ale one tak jak ja na jednym biegu i resztkami sił naciskam na pedały, mając nadzieje że za kolejnym zakrętem ukaże się znak że to szczyt. Kilkakrotnie odpoczywam obok jurt. Mieszkańcy nie zwracają na mnie uwagi bo dzień słoneczny więc suszą na słońcu sery dopiero co wyprodukowane. Poczęstowany takim serem od razu zrobiłem zapas.Sery ugniatają w małe kulki by na chwile zanurzyć w solance i suszyć na słońcu na kamień, fakt trzeba mieć zdrowe zęby by oderwać kawałek, ale jak już jest w ustach to rozpływa się jak kremówka z Wadowic. Pyszne i jak mówią miejscowi i z dziesięć lat wytrzymają. Każdy ma tu swoje zadanie więc ja tylko czarka kumysu i dalej pod górę.
W końcu jest szczyt 3184 m npm. Płasko, dwa budynki i wspaniały widok w dół. Na ławeczce siedzi wydawało mi się że to staruszek, jak się później okazało to trzydziestolatek alkoholik na tej przełęczy żebrze o kieliszek lub pieniądze. Opowiada mi historię swego życia czyli od małego wódka i nic innego, zostawiam mu sto tenge i wstając poczułem ból w plecach, ale taki że nie potrafię oddychać każdy łyk powietrza powoduje łzy w oczach. Ale to krótka chwila i ból ustąpił, ale zacząłem kasłać i na ręce pokazała się czerwona spieniona krew. Nikogo prócz alkoholika więc zaczynam panikować, czyżby tak wygląda koniec -Hajer nie panikuj Hajer bierz się w garść. Po godzinie kaszel ustąpił nic mnie nie boli więc jazda w dół dosłownie na złamanie karku, hamulce tylko gdy na liczniku przekraczam 60 km. Ogromna chmura przede mną więc szukam schronienia.
Wskakuje w ostatniej chwili do wozu robotników co naprawiają drogę, oj dawno takiego szaleństwa nie przeżyłem. Buda trzęsło jak na karuzeli w wesołym miasteczku, na przemian deszcz grad w wielkości kurzych jaj, śnieg i tak na zmianę z dwie godziny. Nie tylko ja miałem stracha, ale i robotnicy bo buda ustawiona była nad rzeka i zaczęła osuwać się w dół. Wyskakujemy w panice ja tylko za rowerek i kładę się na asfalcie by wiatr mnie nie porwał.
CDN |
Temat: Kazachstan- Kirgistan cz 11 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 11176
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 15 Grudzień 2014, 12:04 Temat: Kazachstan- Kirgistan cz 11 |
JADYMY Z Medeo do Ałma Aty to szalona jazda w dół, niby ogłoszono większość obszaru za park narodowy, ale kto ma pieniądze ten buduje gdzie mu się podoba. Wjeżdżając w dolinę obok Medeo stoi brama tam kasują bilety za wstęp do parku i sprawdzają mi czy mam rejestrację z urzędu emigracyjnego. Takowej nie posiadam więc nie wpuszczają mnie i straszą policją emigracyjną. Pytam o nowoczesne domy na terytorium ogłoszonym za narodowy skarb, ale jak masz pieniądze to nie ma się czym przejmować budujesz według uznania, - ok nie moja sprawa. Znajduje przyjazny Hostel gdzie zarejestrowali mnie trzy dni do tyłu, podaję namiary tam znajdziecie pomoc: ESENTAL HOSTEL- TEL +7 (727)2927742 przecznica ulicy Kirowa.
Kolejka do biura policji emigracyjnej ogromna kolejka – święto za świętem więc cala to masa ludzka nie ma jakiejś cholernej pieczątki. Karnie czekam dwie godziny by dowiedzieć się, że trzeba cztery kserokopie paszportu, wizy i tu zastanawiam się dlaczego akurat liczba cztery. W Sudanie cztery i w innych ambasadach, biurach cztery kserokopie. Ludzie z różnych stron świata klną na czym świat stoi, bo muszą zapłacić sto dolarów kary nie z ich winy, bo świąt nasypało się równo. I ja rozmawiam z oficerem początkowo straszy mnie wydaleniem, ale tłumaczę mu że to wszystko, chęć uszanowania święta urodzin waszego prezydenta i tu od razu burknął 100 usa kary. Po pół godziny mam upragniony kawałek papieru bez którego nie wyjedziesz.
Trochę mnie zabolało bo to jednak sto dolarów i jeszcze oficer dał mi do zrozumienia bym wyniósł się z tego miłego kraju.
Ruszam w kierunku granicy z Kirgistanem – jako, że do Ałma Aty to pustynie stepy, a tu po wyjeździe z miasta po horyzont zboża złocące się w słońcu, a to traktorzyści zapraszają mnie na jednego a to do jurty na herbatę. Zrywa się burza i fantastyczne widoki czarnego nieba na nieboskłonie i żółte łany falujących zbóż robi niesamowity kontrast. Już mam rozbijać namiot gdy podjeżdża konno gościu i zaprasza mnie do jurty. Nocka za darmo ale gdy wyszedłem rano za potrzebą dwa ogromne psy dosłownie mnie o mało nie rozerwały na strzępy, ale wystarczył okrzyk gospodarza i zmieniły się w potulne baranki, które można dotknąć przytulić.
Koni prawie nie widać za to pod każdą jurtą wypasiony samochód z napędem na cztery kola. Pytam o kumys mój ulubiony napój i tu usłyszałem to kumys w Kirgizji tu wkracza nowoczesność czyli do monopolowego kilkaset kilometrów stąd.
Płaskowyż z łanami złocistych zbóż. Kończą się i kolejna przełęcz prowadzi do granicy. Tu jazda na złamanie karku bo nowo położony asfalt pozwala mykać pod 60 km na godzinę jadąc w śród fantastycznych widoków ośnieżonych szczytów. Sama granica to jeden wielki szaber plac czyli targowisko. Z Kirgiskiej strony wnoszą papierosy, wódkę całymi pakami celnicy szturmują prawie każą paczkę i pojazd, mnie wzięli na bok i tylko pytają o papierek wyjazdowy. Ogromna kolejka Kazachów w tym kilka wycieczek szkolnych i ja karnie ustawiam się w kolejce, ale po krótkim czasie każą mi zostawić rower i iść bez kolejki co i uczyniłem. Tam tylko pieczątka a świstek papieru zostaje na pamiątkę. Po stronie Kirgiskiej to tylko formalność pieczątka i miłego pobytu w naszym kraju słyszę. Tuż za granicą zatrzymują mnie cinkciarze czy nie chcę wymienić zielone, ale woleli by euro. Widząc moja Polska flagę zapraszają na obiad i tu zaskoczenie, jeden z kierowców podjeżdża tirem z polską naklejką na szybie, chwali się że tira kupił w Polsce na giełdzie i jest zadowolony bo taniej niż w Niemczech. Sprowadzają też osobowe bo u nas zrobiło się tanio a oni szukają dziesięciolatków w górę, nawet malować nie trzeba ani picować wszystko idzie na pniu. Nockę spędzam u sprzedawcy używanych samochodów, zostawiam namiar na siebie i zapraszam w gościnę na Nikisz. Do Biszkeku od granicy to tylko dwadzieścia kilometrów ale ja jadę drogą na Osz ale najpierw dwie przełęcze i jeden tunel przede mną o pięknej nazwie Teo Aszy na wysokości 358 6m
Omijam szerokim łukiem stolicę, jedzie się super bo droga w miarę dobra równo gdy nagle widzisz ogromną rzekę o wartkim nurcie czyli już wiesz co cię czeka czyli w góry w góry miły bracie tam przygoda czeka na Cię. Z naprzeciwka jedzie dwóch na rowerku widzę, że to chłopak i dziewczyna. Facet to polak z Poznania dziewczyna angielka która jedzie do Chin wymiana informacji. Zatrzymał się samochód z butelkami soku jabłkowego od razu dostajemy po dwa w ramach reklamy. Już na pierwszym zakręcie napotykam kierowcę siedzi i kiwa głową, silnik zatarty kasy nie mam a głodny jestem mówi, za drugim zakrętem jest jadłodajnia ale nie chcę zostawiać samochodu z bagażem. Jadę pod górę kupuję dwa obiady i jazda w dół. Kierowca ucieszył się, że ma obiad, w rewanżu zapisuje mi adres swojej rodziny ósma jurta przy drodze, jak miniesz Paryż. Paryż a co to jest?- miasteczko słyszę odpowiedz.
Mozolnie pedałuję, pot spływa mi po plecach liczę krople potu ile mi spada z nosa nie liczę zakrętów, ale już w połowie zrobiło się chłodno. Docieram pod tunel ruchem steruje policjant bo tunel wąski, ma trzy kilometry słyszę i nie ma wentylacji rowerem Cię nie przepuszczę. Nockę spędzam pod tunelem bo w nocy mają prowadzić prace remontowe. Długi ogonek ciężarówek, które zostają na noc ja idę do jurty tam zawsze ciepło, ale tej nocy spało nas z trzydziestu chłopa. Większość to kierowcy i dwóch policjantów. Wieczorem jeszcze oglądam stado krów i koni dziwiąc się, że na takiej wysokości nie zamarzną, zimno że muszę ubrać puchy. Tunel ma znaczenie militarne więc i jednostka wojskowa za wzgórkiem, kiwają bym nie robił zdjęć. Rano policjant zatrzymał ciężarówkę Matyldę załadowano na pakę ja do szoferki i jazda przez tunel faktycznie ciasno i zapach spalin że można się udusić. Po przejechaniu tunelu kierowca mnie wysadził i ukazały się ogromne przestrzenie.
Szok to mało, wijąca się droga po granice gór, które okraszone śniegiem zapierają dech w piersi. Takich zielonych przestrzeni nigdzie na kuli ziemskiej nie widziałem, a raczej nie miałem okazji. Mknę w dół co zakręt to jurty a przy drodze litry kumysu i lokalnego alkoholu stoły uginają się od serów. Radość to mało wiatr w twarz cieplutko czuję się jakbym przekroczył bramy raju bo od dwóch dni jechałem pod górę a tu proszę zanurzyłem się w tą niesamowitą zieleń. zdjęcia na www.hajer.com.pl |
Temat: KAZACHSTAN CZ 10 SZCZYTOWANIE |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 10747
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 8 Grudzień 2014, 17:38 Temat: KAZACHSTAN CZ 10 SZCZYTOWANIE |
JADYMY Bezpłatna kolejka na wysokość 3100 rusza o czwartej nad ranem a start na szczyt o godz piątej. Mam mam jeszcze kilkanaście godzin do szczęśliwego odebrania samochodu więc zabieram Matyldę i jazda w dół by zobaczyć pierwsze nagrody za zdobycie szczytu. Okazuje się, że nie tylko za wspinaczkę ale i za plenery malarskie i czytanie książki na czas, mnóstwo imprez towarzyszących urodzinom Pana Prezydenta. Zawody sportowe w skokach z przeszkodami, konie piękne z kilku krajów azjatyckich. Przyglądam się jak wszyscy i wszystko szykuje się na jutrzejszy dzień. Konkurs skoków, roznoszą darmowe kieliszki szampana więc jak tu nie wypić zdrowie Prezydenta. Zapytałem jak córka Prezydenta, no to ta co rozwiodła się osiem lat temu z mężem, a dlaczego cię akurat ona interesuje przecież Prezydent ma kilka córek. No tak ale ta miała zabawny pokaz w telewizji na żywo, co za wstyd to ten program pokazywali w Polskiej telewizji? Nie odpowiadam zgodnie z prawdą, oglądałem kilka lat temu na żywo - panna była całkowicie na haju, i na pytanie dlaczego się rozwodzi odpowiedziała …że ona ma męża Kirgiza a ten ma małego h…ja, a teraz spotkała Kazacha ten ma i tu pokazała jakiego dużego. Tego dnia Polska grała w piłkę z Kazachstanem i Polacy wygrali 1-0, kolejnego dnia na ulicach Ałma Aty była dyskusja dlaczego Polacy wygrali i jakiego małego miał Kirgiz. Panie ona już czwartego męża zajechała, ale od razu dodają że to córka nie rodzona ale przybrana.
Dzieci szykują tańce, w strojach narodowych szaleństwo na całego. W nocy nie mogę spać bo widzę przed oczyma nowy model samochodu. Pobudka o trzeciej nad ranem. Robię sobie kanapki bo gospodarza nie było w domu, przychodził tylko by rozłożyć dywanik modlitewny i modlił się długo. Ja w tym czasie robiłem notatki nie chcąc mu przeszkadzać. Faktycznie już przed czwartą było kilkadziesiąt osób pod kolejką o czwartej już były tłumu, bo z miasta podjeżdżały autobusy. Czekając na swoją kolej śpiewają, polewają wódkę, ale każdy ma z sobą raki kaski. Ja takowego sprzętu nie mam, ale wychodzę z założenia że jakoś to będzie. W gondoli milczenie zakładanie ciepłych czapek kurtek bo czym wyżej tym zimniej, na pośredniej stacji sypało śniegiem. Moja nadzieja na samochód rozwiała się na ostatniej stacji kolejki, tam tłumy już ruszyły w góry, trudno mam jeszcze Matyldę ona mnie do domu doprowadzi.
Kiedy widoczność na chwile się poprawiła, wydawało się że idzie na szczyt kilka tysięcy ludzi z tego co dowiedziałem się później szło nas 1680 osób. Pierwsze podejście to wspinanie się po rozległej dolinie usłane ogromnymi głazami. Wspinający się śpiewają dowcipkują ważne że pod górę. Dziadek z wnuczką, córka z matką wszyscy na szczyt bo co się nie robi dla Prezydenta. Mijam pierwszy obóz, który odwiedziłem wczoraj tu gorąca herbata z wkładka jakieś ciastka. Gdy dotarłem do jęzora lodowca spotykam wojskowych to spadochroniarze ze swoja flagą. Oni na szczycie byli wczoraj, robimy zdjęcia i krzyczą że jest z nimi Polak, ludzie podchodzą dają rękę i pomagają gdy droga zrobiła się ostro pod górę. No nie mam raków wiec trzy kroki do góry i bywało że kilka metrów w dół na nogach a i na pupie. Podszedł starszy pan i dał mi podkładki na buty takie z sierścią to pomogło mi wejść na pierwszą przełęcz.
Pada śnieg a za chwilkę słoneczko, są osoby co niosą narty na plecach w dół zjadą o wiele szybciej tym bardziej że co chwilkę dosypuje śniegu. Jedni siadają na skalach by odpocząć, i kiedy ja docieram na wysokość 4 tyś to pierwsi którzy weszli na szczyt jako pierwsi już wracali uśmiechnięci. Jest już późno i nie chcą mnie puścić na szczyt tam tłok słyszę, co sprytniejsi śmigają z linami po pionowych ścianach. Krzyczę że ja też chce uczcić urodziny Prezydenta w dodatku specjalnie przyjechałem z Polski a tu nie chcecie mi pomóc. Kiwnęli ręka i zostało mi dwieście metrów w pionie do szczęścia, ci co idą za mna pomagają mi, ktoś mnie pociska za pipe inni podają rękę. Widok ze szczytu przepiękny ale robi się ciemno więc udało mi się zejść na przełęcz, tam dostaję śpiwór i zostaje na noc w namiocie z młodymi.
DSC08133DSC08135 DSC08138 DSC08152 DSC08159 DSC08160 DSC08166 DSC08167 DSC081
Ależ to wejście dało mi radości aż krzyczałem ze szczęścia Hajer zdobywca. Obok kilkunastu namiotów jest jeden duży tu porozkładali materace i z butli gazowej ogrzewanie na tyle było ciepło by spokojnie spać ale mieli też z sobą kilka skrzynek wódki i właściwie to nikt tak do końca nie spał. Przy okazji poznałem panią redaktor z TV. Gitary i śpiew do białego rana mnóstwo pytań nie tylko o Polskę ale o góry, pracę a ja kierowałem moją ciekawość w stronę Pana Prezydenta, ani jeden rozmówca źle się nie wyraził o prezydencie wszyscy wychwalali go pod niebiosa, no za życia jest pół bogiem. Rano towarzystwo skacowane więc jem z nimi śniadanie i droga powrotna. Na pierwszej przełęczy odpowiadam na kilka pytań lokalnej telewizji i dostaję certyfikat że wszedłem na szczyt, nie powiem duma mnie roznosiła. Do ostatniej kolejki gigantyczna kolejka bo połowę miasta przyjechało posiedzieć na zielonych łąkach. Trzy godziny w kolejce i juz na dole tam zabieram Matyldę i żegnam się z Czeczenem i zacznie się batalia o rejestrację bo dawno temu minęło 72 godz.
CDN
Zdjęcia na www.hajer.com.pl |
Temat: Kazachstan cz 9 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 11083
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 5 Grudzień 2014, 09:06 Temat: Kazachstan cz 9 |
JADYMY Ściana deszczu więc chowam się pod daszkiem przystanku, po mimo że jestem pod dachem deszcz zacina więc jestem zmoczony. Otwiera się furtka i przyjaznym gestem zapraszają mnie do domu. Gospodarz to wysoki Uzbek, a żona Polka z Syberii. Jej dziadowie dobrowolnie wyjechali z Polski z okolic Czeladzi, Sosnowca i okolicznych wiosek w 1905 roku. Każdy dostał wagon do dyspozycji by mógł zabrać dobytek zwierzęta, w tym samym czasie ludzie wyjeżdżali do USA, ale ci mogli zabrać tylko walizkę lub tobołek.Car dał po pięć hektarów ziemi i można było jeszcze wykarczować kolejne dziesięć, chętnych było dużo bo nie musieli płacić za transport. Pierwsze lata mieli ciężko bo zimy srogie a i zasiewali naszymi ziarnami, które w tamtym klimacie nie zdawały egzaminu, ale szybko nauczyli się uprawiać ziemię i żyli dostatnio. Nawet rewolucja bolszewicka ich za bardzo nie dotknęła. On był w wojsku i tam się poznali, dzieci urodziły się w Alma Aty za zarobione pieniądze kupiliśmy ten dom, żona z pochodzenia Polka zawsze przyzwyczajona do czystości jest za wzór gospodyni a dokoła mieszkają Muzułmanie ale przychodzą po porady.
Oglądam gospodarstwo dom tonie w kwiatach na stare fotografie w tym główna ulica Sosnowca Modrzejewska, nocka nie przespana, tysiące pytań o Polsce o polakach. Kolejnego dnia chcą mnie odwieść do Alma Aty, ale serdecznie podziękowałem bo oprócz wspaniałych ludzi poznaje kolejną niesamowitą historię Polaków.
Do byłej stolicy mam z górki, ludzie kiwają mi przyjaźnie. Czasami ktoś bierze rower i towarzyszy mi kilka kilometrów. Docieram do posterunku gdzie rejestrują cudzoziemców zamknięte, a od jutra cztery dni świętują z okazji dnia urodzin prezydenta dni Astany. Świąt maja połowę roku na to wychodzi. Jeden z policjantów wziął paszport do ręki i mówi mi że będę miał kłopoty bo już pięć dni minęło od mojego wjazd do Kazachstanu. Doradził mi bym załatwił sobie zaświadczenie w obojętnie jakim hoteliku, że tam spałem z data wsteczną bo grozi ci wydalenie, 100 USA kary a i trzy miesiąca więzienia możesz dostać jak trafisz na służbistę. Oddał paszport życząc powodzenia. Łatwo powiedzieć, kręcę się po kilku hotelikach ale nikt nie chce mieć kłopotów. Olać to jadę w góry będę się martwił jak skończą świętować. Objechałem całe centrum, widać różnicę między moją pierwszą wizytą w 2006 rokiem a teraz. Nowe budynki, dworzec autobusowy i cała infrastruktura przeżyła lifting. Robię w kilku miejscach za misia, ale to wycieczki szkolne nie odpuszczą by sobie nie zrobić zdjęcia z Matyldą, a przy okazji i ja się załapałem.
Starsi pytają o Janka z pancernych a to jak wam tam w Polsce. Piękną nową drogą dopiero po remoncie jadę w kierunku gór. Po drodze odwiedzam kilka znajomych źródełek z wodą leczniczą. Pamiętam wszystko z przed lat tu akurat nic się nie zmieniło, po drodze widzę całe połacie łysych polan. Ja pamiętam te góry zalesione, ale dowiedziałem się że spotkała ich tragedia przyszedł huragan i powaliło dziesiątki tysięcy drzew. Powoli uprzątają te pobojowisko ale jeszcze z kilka lat zejdzie. Z za zakrętu ukazuje mi się stadion zimowy, szok przede mną stoi ogromna nowoczesna bryła kolejki wyciągowej. Została oddana niedawno słyszę stojącego za mną brodatego kolesia, dotyka flagi i tajemniczo uśmiecha się. Szukam noclegu, gdzieś namiot rozstawić mowie, bez problemu wysoko w górach ale tu nie za bardzo ale zapraszam cię na kwaterę jest ramadan więc czas dobrych uczynków.
Obok kolejki stoi kilka starych bloków mieszkalnych pamiętające czasy kołchozowe z zewnątrz zaniedbane wyglądają podobnie jak na moim osiedlu grafiki wszędobylskie jak u nas tak i u nich. Klatka schodowa jak w chlewni, ale kiedy otwarły się drzwi szok wszystko w nowoczesnych klimatach kuchnia styl włoski z najnowszymi urządzeniami. Dwa pokoje ale tylko w jednym szerokie małżeńskie łoże. Jestem Czeczeńcem usłyszałem w Polsce bylem kilka razy pracowałem tam, ale teraz nie da się pracować bo pilnują i teraz pracujemy w Wiedniu i Słowacji. Jestem i byłem złodziejem, a kradniemy wszystko co ma większą wartość, a więc sklepy ze złotem drogimi zegarkami, teraz mam urlop tu mnie nie szukają więc mogę skupić się na modlitwie, nie musisz się mnie bać lubię Polaków.
Mój gospodarz wyszedł wieczorem i dopiero ranem się z nim spotkałem. O czwartej obudził mnie na śniadanie, bo w dzień pości. Nie znałem tych potraw, ważne że smaczne i w ogromnych ilościach. Juto jest dzień urodzin Prezydenta więc szykują się imprezy. Cały dzień w mieście wszystkie środki transportu są bezpłatne, a i kolejka górska, która nie jest tania bo 30 USA kosztuje wyjazd na szczyt. Dostaje klucz do mieszkania i ruszam w góry. Kilka godzin zajęło mi podejście pod drugą stację kolejki i zdecydowałem się że kolejne odcinki pokonam kolejką i tak na 3100 wjechałem w kilkanaście minut. W kolejce, a raczej w gondoli, sami emeryci. Ci mają wyjazd za darmo każdego dnia w góry za okazaniem legitymacji. To samo tyczy transportu publicznego, co ciekawe emeryci nie płacą podatku od emerytury. Tylko pozazdrościć i trudno było im zrozumieć jak to całe życie płaciłeś na emeryturę i zabierają ci podatek? kiwają głowami. Tłumaczę im, że emeryci w Polsce są najuczciwszymi ludźmi jeśli chodzi o podatki bo nie ma jak oszukać zakombinować. Jedzie emeryt z Leningradu, on też nie płaci za kolejkę bo mają podpisana umowę międzynarodową. On przypadł mi do gustu i z nim maszeruję pod Pik Nauczyciela. Kilka godzin opowieści o sytuacji w Rosji i w Azji. Krok za krokiem i co ciekawe krążą co chwilę helikoptery nad głowami, okazało się że transportują namioty żywność na jutrzejszy dzień świąteczny. To od pracowników ochrony parku dowiedziałam się, że główna nagroda za wejście pierwszemu na szczyt Komsomołu to wypasiony model Porsze drugie miejsce to Land Rower. Wypijamy ze strażnikami kilka kielonków i schodzimy jęzorem lodowca w kierunku kolejki i tu zaświtało mi że wracam do kraju nowiutkim modelem, już się widzę za kierownicą.
CDN
Zdjęcia na www,hajer.com.pl |
Temat: Kirgistan cz 8 |
hajer
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 11194
|
Forum: Hajer - Opowieści naszego kolegi Mietka Wysłany: 26 Listopad 2014, 15:23 Temat: Kirgistan cz 8 |
JADYMY Grałem w piłkę mówi oficer – dowódca przejścia granicznego, byłem w Chorzowie na meczu – a Górnik Zabrze jeszcze gra? i zasypali mnie pytaniami o polski futbol, niestety ja w te klocki jestem marny – mało oglądam mecze jak gra reprezentacja tylko. Pozdrów Latę i Bońka z nimi grałem to byli moi przeciwnicy. Proszą bym nie robił zdjęć na granicy nie chcą mieć kłopotów. Rowerzystka jest trzepana jak nas kiedyś na przejściach granicznych. Nigdy tego nie zapomnę, pracowałem na Węgrzech i co trzy tygodnie mykałem do domu na kilka dni a na granicy traciło się z dobę. A jeszcze łapówa w postaci mydełka fa i innych pierdołek, od razu pytam czego się czepiacie tej Australijki. To nie Australijka a Niemka a my tu Germańców ścigamy ot tak mamy w krwi. Kiedy dobrali się do pakunków intymnych to na głos mówię – dajcie spokój to przecież kobieta. Odpuścili i kazali pakować i możemy jechać dalej. Pożegnałem miłych pograniczników wycierając jeszcze raz w matę do odkażania. Niemka od razu do mnie z pretensjami przecież mogłeś wcześniej się za mną wstawić, dlaczego tego nie zrobiłeś? – to tak jak ty też prawdy nie powiedziałaś że jesteś z Niemiec, i tu jak zwykle cały akapit i kolaborant połowa powieści o tym jacy są Polacy, zjebałem ją na amen i przyspieszyła tępa. Mam nadzieję, że tego dnia zrobiła więcej kilometrów niż zwykle.
Góry w oddali to naturalna granica z Chinami mówi jeden z prastarzy, my przez góry do Chin nie przechodzimy ale do Kirgizi bez problemu bo tam soczyste trawy. Poczęstował mnie papierosem, zapaliłem bo ostatni adwersarz doprowadził mnie do szału. Dojeżdżam do miejscowości Kazai, nie mam Kazachskich pieniędzy więc szukam banku – pech wszystko zamknięte, mają kolejne święto i to trzy dni.
Bazar jak u nas. Żelazne szczeki poustawiane dokoła placu, pytam czy wymienią mi pieniądze, nikt się nie pali ale jedna z pań zaprasza mnie do siebie na herbatę. Sklep bogaty w chińskie badziewia, ale to najlepiej idzie mówi miła Aleksandra, czasami przemycamy z Kirgistanu papierosy i inne dobra bo tam trzy razy taniej. Nad biurkiem ma jednodolarówkę pięknie oprawiona, dostałam ją od mamy by się rozmnażała i rozmnaża się śmieje się. Wymienia mi pieniądze bo Kirgiskich mi zostało. Pytam o możliwość rozbicia namiotu, ale od razu mi odradziła, to miasteczko przy granicy tu różni się kręcą jeszcze ci krzywdę jakiś narkoman zrobi, zapraszam do siebie do domu.
Zadzwoniła po syna by zaprowadził mnie bo dom na obrzeżach miasta. Chłopak o kruczych włosach z lekka kuleje już taki się urodziłem i wszędzie się ze mnie śmieją, ojciec jak zobaczył że urodziłem się inwalidą uciekł do Rosji i z mamą jestem szczęśliwy. Domek to kuchnia i duży pokój umeblowany jest internet i telewizja. Alka bo tak do dziewczyny mówiłem w skrócie przyniosła mięso baranie i butelkę wina. Wanny ni prysznica ale nagrzała wody i wyjęła okrągłą ocynkowaną wannę i cudowna kąpiel tak jak w dzieciństwie gdzie co sobotę z piwnicy przynosiło się wannę i najpierw kąpali siostrę, brata, ja trzeci w kolejce a na końcu mama. Ojciec kąpał się na hucie gdzie pracował na okrągło świątki piątki, na taka sobotę sie czekało. A tu proszę sobota na podwórku znajomej, szorowanie pleców masaż i Waron – tak ma na imię chłopak.
Wieczorem opowieści bez końca uśmiecha się do mnie zalotnie, w końcu kazała synowi iść spać do babci, na szczęście babci nie było i chłopak wrócił do domciu na nocleg, Alka pomruczała tylko pod nosem. Śniadanie i prosi bym jeszcze został z dwa dni, ale co ja mam w tym miasteczku robić więc mówię że jednak pojadę dalej. Nagotowała mi jajek dostałem miodu i koziny, poprosiła tylko bym przyjechał się pożegnać na bazar co uczyniłem. Dopadła mnie i przytulała mówiąc a niech baby zazdroszczą, oczywiście baby z bazaru od razu docinki gwizdy, więc długo się żegnam żartując czy mam zostać jeszcze kilka dni.
Godzina dziesiąta rano a temperatura dawno przekroczyła czterdzieści stopni. Pocę się niesamowicie, każdy oddech zaczyna boleć od temperatury zakładam chusteczkę na twarz żeby powietrze nie paliło płuca. Ostatnia jurta słyszę – dalej pustynia słyszę od starczej pani. Nabieram wody i kumysu w każdy możliwy garnek butelkę i w drogę.
Nie daję rady więc rozbijam namiot i w dzień przesypiam do wieczora. Staram się nie rosząc by się pocić jak najmniej. Wieczorem ruszam dalej do późnej nocy i nad ranem do dziesiątej. W południe słońce tak daje że nie ma możliwości jazdy. Czasami na horyzoncie pokazywał się samochód więc błagalnie wyciągam ręce za wodą, bo wypijałem jak wielbłąd i czym więcej piłem tym bardziej chciało się pić.
Jaką radość mi sprawił widok kanionu Szaryńskiego nad rzeką Szaryn, długość kanionu to 150 km a głębokość dochodzi do trzystu metrów. Kazachowie często mówią że to młodszy brat kanionu Colorado, ponieważ powstał z tych samych skał piaskowych. Jest wejście do parku Narodowego co kosztuje dwieście tenge. Każą mi rower zostawić na parkingu, ale w końcu pozwolili wejść z Matyldą odwiedziłem dwa miejsca, czerwony kanion i kanion czarownic.
Próbuje popływać w rzece ale nurt niesamowicie szybki więc w zatoczce wziąłem kąpiel nocleg w kanionie i jak zwykle kolacja z poznanymi Kazachami.
Przez kolejne stepy jazda zajęło mi dwa dni, aż w końcu zrobiło się zielono. Szukałem miejsca na namiot, gdy podszedł do mnie człowiek Wołodia jestem nie rozbijaj namiotu zapraszam cię do mojego mieszkania rower zostawisz w garażu. Mieszka od siedemnastu lat sam, żona pojechała do Tiumenia w Rosji i nie wróciła zabrała syna a ja zacząłem pić na umór i tak pięć lat byłem alkoholikiem przepiłem ziemie ojców, a gdy się opamiętałem sprzedałem dom i kupiłem mieszkanie i samotnie mieszkam. Mam syna ale on się nie odzywa ślad po nim zagonił a oddał bym mu mieszkanie.
Za jego namową jadę nad jezioro Ecik. Po drodze mijam dwie elektrownie wodne, sanatorium, nowo wybudowany meczet. Do jeziora prowadzi droga asfaltowa pełna dziur czasem tak głębokich, że rower trzeba przenosić na drugą stronę. Obok drogi wartka rzeka, do której wpływają rwące potoki strumienie. Co kilka zakrętów platformy widokowe dla kuracjuszy, ale to wszystko już było teraz budynki altany straszą. Jezioro niesamowicie turkusowe, jest już późno po południu więc rozglądam się za noclegiem, ale turyści ostrzegają, że ten rejon roi się od niedźwiedzi więc lepiej zjedz do osady tam będziesz bezpieczny. Już mam odtrąbić odwrót, gdy poznałem strażników parku i oni zaprosili mnie na nocleg do dyrekcji parku. Od razu kolacja i butelka mocnego trunku, opowieści o niedźwiedziach, zwierzętach nie było końca, a ja zasypiam w wygodnym łóżku.Kolejny dzień spędziłem z strażnikami parku, ci opowiedzieli historię jeziora – kiedyś było gigantyczne, pływały po nim statki wycieczkowe były hotele sanatoria. W 1963 roku przebywała tu na wakacjach Walentina Tiereszkowa, kiedy na tamie zaczęły się pokazywać pęknięcia po Tiereszkową przyleciał helikopter i sławną kosmonautkę wywieźli. Tama pękła i fala wysokości 70 m runęła zabierając ze sobą dwie wioski i miasteczko. Oficjalnie mówiono, że trzy tysiące zginęło ale teraz można mówić więc katastrofa zabrała dwanaście tysięcy istnień ludzkich. Chruszczow zabronił mówić o tym nieszczęściu, ci co się odezwali znikali z okolicznych wiosek. Teraz poziom wody obniżono o kilkadziesiąt metrów pobudowali zapory bezpieczeństwa by zapobiec nieszczęściu CDN |
Temat: Kamionka prawie dostępna! |
hajer
Odpowiedzi: 21
Wyświetleń: 125056
|
Forum: Sprawy WSW Wysłany: 8 Październik 2014, 09:45 Temat: Kamionka prawie dostępna! |
Kochani jak najbardziej że dupę ruszę -szukam partnera na kilka miesięcy do Ameryki południowej na rower luty-czerwiec Argentyna -Chile jazda po bandzie czyli za jeden uśmiech jak co to 500454471 |
Temat: Kamionka prawie dostępna! |
hajer
Odpowiedzi: 21
Wyświetleń: 125056
|
Forum: Sprawy WSW Wysłany: 6 Październik 2014, 18:24 Temat: Kamionka prawie dostępna! |
No tak ja mam nie tylko nie zapoconych składek a i nieaktualny kod do pilota i tu problem co zrobić zapłacić zaległe czy kupić bilet do Australii i co tu robić
[ Dodano: 6 Październik 2014, 18:26 ]
A tak nawiasem mówiąc przejeżdżałem przez kamionkę -schody które budowałem z wami stoją jak stały krzaki wycięte ale bramy nie widziałem ,ot zasłaniają mi je góry Pamiru |
|
|